Skoki narciarskie. Zakopane oczekiwania skoczków. Dlaczego Wielka Krokiew jest pechowa dla Polaków?

Polscy skoczkowie podobnie jak przed rokiem zawiedli w konkursie indywidualnym na Wielkiej Krokwi. Dlaczego Zakopane w ostatnich dwóch latach było tak pechowe? - Oni czują, że mnóstwo ludzi stoi pod skocznią z nadzieją, że Polacy będą wygrywali - mówi Adam Małysz. Polacy w Zakopanem są ostatnio kłębkiem nerwów, a jedna iskra powoduje wybuchy.
Zobacz wideo

Ponad 25 tysięcy kibiców na trybunach, setki dziennikarzy, fotoreporterzy. Wielka impreza na trybunach i duże oczekiwania, bo przecież Wielka Krokiew zawsze pomagała biało-czerwonym. Tymczasem drugi raz z rzędu zawody indywidualne w Zakopanem kończą się dla nas rozczarowaniem. Najlepszy z Polaków był 12. Dawid Kubacki, a Kamil Stoch nawet nie awansował do drugiej serii. Cała drużyna zdobyła zaledwie 62. punkty, czyli dokładnie trzy więcej niż w najgorszym w tym sezonie konkursie w Innsbrucku. Co więcej dopiero drugi raz za kadencji Horngachera Polska nie miała żadnego przedstawiciela w najlepszej dziesiątce. 

- Oni czują, że mnóstwo ludzi stoi pod skocznią z nadzieją, że Polacy będą wygrywali. A jeśli się nie jest w topowej formie, jeśli nie jest tak, że się siada na belce, rusza i oddaje perfekcyjnie skok za skokiem, to większa presja wywołana skakaniem u siebie może mieć wpływ na wynik. Ale też nie chcę tym wszystkiego tłumaczyć. I nie będę mówił, że to przypadek. Musimy się zachować jak po Turnieju Czterech Skoczni – tłumaczy Adam Małysz. Nasi skoczkowie próbują uciec od całego zgiełku. Nakładają gogle, kaptury i chcą odciąć się od całego świata. Niestety, ten i tak ich dogania w momencie siadania na belce startowej.

Presja pęta nogi polskim skoczkom?

Wydaje się, że presja związana z konkursami w Zakopanem po prostu pęta nogi polskich skoczków. Jeśli do wielkich oczekiwań dodamy niezbyt pewną formę biało-czerwonych od razu otrzymamy receptę na słaby konkurs. Wszyscy zagranicznych zawodnicy przyjeżdżają na wielki piknik i słyszą doping każdego kibica. Dla Polaków przyjazd do Zakopanego to jednak olbrzymia odpowiedzialność. Kiedyś mieliśmy tylko Małysza i zawodników, dla których Zakopane było szansą występu na skoczni, którą znają. Teraz mamy najlepszych skoczków świata, którzy mają świadomość tego, że są jednymi z najlepszych, a w Zakopanem po prostu muszą to potwierdzać.  Niestety, sprawia to, że zawodnicy chodzą spięci i denerwują ich nawet najprostsze pytania. Wystarczy iskra, jeden zapalnik, by ktoś wybuchł. Tak było przecież w sobotę, gdy Maciej Jabłoński z TVP zadał pytanie Kamilowi Stochowi, a ten wbił reporterowi niepotrzebną szpilkę. Podobnych sytuacji w mix zonie też było kilka.

- Wydawało się, że w Predazzo przyszedł przełom i że w Zakopanem też będzie super, ale my też wiedzieliśmy, że Zakopane będzie trudne. Mnóstwo kibiców, mnóstwo mediów, wielka presja – to nie pomogło – mówił po zawodach Adam Małysz.

Zakopane to katorga dla naszych skoczków

Kiedyś Zakopane dodawało skrzydeł Polakom, bo ci zupełnie nie radzili sobie na innych skoczniach, a presja i tak skupiała się na Adamie Małyszu. Wielką Krokiew znali jednak jak własną kieszeń. Sytuacja się zmieniła bo mamy skoczków ze światowej czołówki, którzy mają jednak poczucie pewnego obowiązku. Każdy z szóstki Horngachera czuje na swoich barkach odpowiedzialność za drużynę. Wszyscy mają świadomość 25 tysięcy kibiców na trybunach, dziesięciu tysięcy za płotem i ośmiu milionów przed telewizorami. 

Nie przez przypadek Dawid Kubacki w niedzielę wrócił do błędu popełnionego jeszcze za kadencji Łukasza Kruczka, gdy wychodził zbyt wysoko z progu i szybko spadał. Kamil Stoch zaś wrócił do błędu z 2017 roku i dużej niestabilności w powietrzu, a przecież w seriach próbnych oddawał bardzo dobre skoki. Sam przyznał jednak, że z adrenaliną nie jest w stanie płynnie wykonać wszystkich elementów skoku

Skoczkowie z zagranicy czują się jak gwiazdy

Dużo lepiej z atmosferą Zakopanego radzą sobie za to nasi zagraniczni rywale, którzy w Zakopanem mają okazję poczuć się jak prawdziwe gwiazdy. Każdy skoczek rozdaje autografy, robi sobie selfie i ma uśmiech na twarzy. W naszej kadrze wygląda to zupełnie inaczej. Zawodnicy Horngachera bardzo by chcieli, ale przez dwa sezony niewiele z tego wychodziło.

Sam szkoleniowiec reprezentacji Polski Stefan Horngacher nie był w stanie powiedzieć, dlaczego Dawid Kubacki i Kamil Stoch oddawali skoki słabsze niż ich na to stać. Austriak stwierdził, że warunki wcale nie były złe, ale na zawodników działała niesamowicie mocna siła grawitacji, która po prostu przyciągała ich do zeskoku. 

Po Zakopanem może być tylko lepiej

Najlepszym podsumowaniem konkursów w Zakopanem mogą być słowa Kamila Stocha, który  przypomniał  poprzedni rok, w którym również nie udało mu się awansować do drugiej serii w Zakopanem. Po wyjeździe z Polski było już zdecydowanie lepiej, a końcówka sezonu należała do Polaka. Miejmy nadzieję że wyjazd do dalekiego japońskiego Sapporo pozwoli biało-czerwonym na powrót do dyspozycji, którą prezentowali choćby we włoskim Predazzo. Do Japonii biało-czerwoni wylecą już w środę, a dzięki sponsoringowi jednej z firm będą mieli możliwość lotu klasą biznesową, co ma zminimalizować skutki dalekiej podróży.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.