PŚ w Zakopanem. Adam Małysz: Wyniki Stocha i Kubackiego to dla mnie szok

- Wyniki Kamila i Dawida to jest dla mnie szok - mówi Adam Małysz po niedzielnym konkursie Pucharu Świata w Zakopanem. Kubacki był 12., a Stoch dopiero 36. - Musimy się zachować jak po Turnieju Czterech Skoczni. Po nim wyciągnęliśmy wnioski, wprowadziliśmy poprawki i Predazzo było super. Skoro wtedy potrafiliśmy się poprawić, to i teraz powinniśmy - przekonuje dyrektor sportowy Polskiego Związku Narciarskiego ds. skoków i kombinacji.
Zobacz wideo

Łukasz Jachimiak: Jak podsumujesz drugi za trwającej już dwa i pół sezonu trenerskiej kadencji Stefana Horngachera konkurs bez Polaka w czołowej „dziesiątce”? 

Adam Małysz: Takie konkursy czasem się zdarzają, nie twierdziłbym od razu, że jest źle. Dawid popełnił błąd w pierwszym skoku, za późno się odbił, nogi mu zjechały, później zabrakło prędkości, a trudne warunki jeszcze dodały swoje i koniec. Kamil to jest dla mnie zagadka. Trener mówił, że z progu wydawało się, że skok jest naprawdę okej. Czy były jakieś turbulencje, czy jakiś drobny błąd Kamil popełnił i to miało wpływ na odległość – to pokaże analiza. Piotrek Żyła drugi skok okej [zajął 19. miejsce]. Na pewno fajnie Stefan Hula [był 17.], widać, że wraca do swojej dyspozycji. Maćkowi w drugim skoku „zbetonowało” nogi, bo musiał szybko lecieć na górę, w ostatniej chwili się okazało, że jednak będzie startował w drugiej serii [30. pozycja]. Bardzo fajnie wypadł Paweł Wąsek [27. miejsce], który zdobył punkty. To junior, który może zacznie dobijać do naszej pierwszej grupy. Kogoś jeszcze powinienem omówić? 

Piętnaście minut przed rozpoczęciem konkursu Kubacki wygrał serię próbną, a Stoch był drugi. Dlaczego w zawodach spisali się dużo gorzej? 

- Tym bardziej to jest dla mnie szok. Skoki w próbnej były naprawdę dobre, warunki były wtedy równe, a konkurs choć nie był aż tak równy, to też nie było z pogodą źle. Wyniki Kamila i Dawida to jest dla mnie szok. Pewnie, że Dawid wypadł lepiej, bo zajął 12. miejsce, ale w tej formie on powinien bez problemu cały czas kręcić się koło podium. 

Po sobotnich problemach Stocha w locie analizowałeś jakie błędy techniczne popełnia. Nie jest tak, że problem jest i fizyczny, i mentalny? 

- Trudno powiedzieć, ale nawet jeśli Kamil nie jest w optymalnej formie, to i tak skacze dobrze. A wiemy doskonale, że on od siebie bardzo dużo wymaga. On chce skakać perfekcyjnie i będzie skakał perfekcyjnie. Może jeszcze troszkę czasu mu potrzeba. 

Cały czas w górę idzie forma Stefana Krafta, który wygrał, poprawia się Robert Johansson, który zajął drugie miejsce, a nasi zawodnicy potrafią wygrywać i wskakiwać na podium, ale pokazują, że jeszcze nie są stabilni. Czy na miesiąc przed mistrzostwami świata to duży problem? 

- Jak popatrzymy na zeszły rok, to zauważymy, że Kamil w Zakopanem też nie wszedł do drugiej serii, a później zdobył Puchar Świata, więc nie przesadzałbym z zamartwianiem się. Oczywiście trzeba przeanalizować skąd takie błędy, dlaczego nie było takich skoków, jakie się zapowiadały po serii próbnej. Musimy się podnieść, dobrze wszystko przemyśleć, wyciągnąć wnioski. Na pewno Zakopane jest dla nas trudne. I Wisła. U siebie zawodnicy szczególnie chcą skoczyć jak najlepiej. Nie ma co ich o to obwiniać. Ale oni czują, że mnóstwo ludzi stoi pod skocznią z nadzieją, że Polacy będą wygrywali. A jeśli się nie jest w topowej formie, jeśli nie jest tak, że się siada na belce, rusza i oddaje perfekcyjnie skok za skokiem, to większa presja wywołana skakaniem u siebie może mieć wpływ na wynik. Ale też nie chcę tym wszystkiego tłumaczyć. I nie będę mówił, że to przypadek. Musimy się zachować jak po Turnieju Czterech Skoczni. Po nim wyciągnęliśmy wnioski, wprowadziliśmy poprawki i Predazzo było super [Kubacki był drugi i pierwszy, a Stoch dwukrotnie trzeci, drużynowo w oba dni mieliśmy najlepsze wyniki]. Wydawało się, że przyszedł przełom i że w Zakopanem też będzie super, ale my też wiedzieliśmy, że Zakopane będzie trudne. Już powiedziałem z jakich powodów. Mnóstwo kibiców, mnóstwo mediów, wielka presja – to nie pomogło. 

Teraz też nie będzie łatwo, bo wyjazd do Sapporo oznacza zmianę strefy czasowej i konieczność szybkiej aklimatyzacji. 

- To prawda, wyjazd do Azji zawsze był szybki, tempo szalone. A jeszcze wiemy doskonale, że w Sapporo jest skocznia, na której często rządzi przypadek. Tam wieje, sypie, jeden konkurs jest rozgrywany wcześnie, drugi bardzo późno. Ale trzeba dobrze skakać. Potrafiliśmy się szybko poprawić po Turnieju Czterech Skoczni, więc i teraz powinniśmy to zrobić. A jak się dobrze skacze, to i w trudnym Sapporo wyniki powinny być dobre. 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.