Kamil Stoch: Był dla mnie trudny. Pod wieloma względami. Borykałem się z kilkoma problemami technicznymi. A kiedy coś nie gra, to człowiek nie jest całkowicie spokojny, pewny siebie, chce problemy rozwiązać jak najszybciej. Im dłużej to trwa, tym bardziej człowiek się denerwuje.
- Z tym, że nie leciało, ha, ha. Żartuję, oczywiście wiem z czym mam problem. Muszę się bardziej skupić nad pozycją najazdową. Żeby była luźna, swobodna, odpowiednia do tego, żebym się mógł jak najlepiej odbić.
- Tutaj już czułem trudy Turnieju. Ale jestem pewien, że i tak dałem z siebie wszystko [w Bischofshofen Stoch zajął 12. miejsce, wcześniej był: ósmy w Oberstdorfie, szósty w Garmisch-Partenkirchen i piąty w Innsbrucku]. Walczyłem do końca, robiłem co mogłem, żeby pokazać jak najlepsze skoki. Wystarczyło na tyle, na ile wystarczyło.
- Już to mówiłem: w Dawidzie drzemie ogromny potencjał, który jeszcze się do końca nie ujawnił. Wierzę, że same dobre chwile przed nim. I przede mną też.
- Każdy turniej kosztuje mnóstwo wysiłku fizycznego i psychicznego. Natomiast w tym roku nie szło tak jak poprzednio. Nie było tak pewnie i solidnie. Ale i tak było okej.
- Ja mam tę moc. Tylko jej nie wykorzystuję. Ale uważam, że wszystko jest w porządku. Nie mam za co siebie rugać, nie mam powodu, żeby lamentować. Jestem na dobrej drodze. Nie zawsze będę wygrywał i wskakiwał na podium. A skoro przy problemach, które się pojawiają, do końca walczę o podium Turnieju i wiem, że stać mnie na dużo więcej, to nie mam się czym przejmować.
- Tak. Bardzo lubię te miejsca, te skocznie. Ale nic nie obiecuję, będę robił swoje.
- Powiedziałem, że cieszę się jego sukcesem, bo wiem, jak trudno go osiągnąć. Skakał naprawdę wybornie. Pokazał nie tylko, że stać go na świetne skoki, ale też, że potrafi utrzymać nerwy na wodzy. Uważam, że jego odporność psychiczna była kluczowa.
- Przeczytałem te słowa [„Kamil, jesteś bogiem, a ja tu tylko na chwilę wskoczyłem”], a możliwości ich usłyszenia nie miałem i nie miałem też możliwości powiedzenia tego, co chciałem. A mianowicie, że bardzo gratuluję wszystkim nominowanym sportowcom, że każdy zasługuje na miano sportowca roku za to, co osiągnął. Ale sportowiec roku może być tylko jeden, więc chylę czoła przed Bartkiem i gratuluję całej siatkarskiej rodzinie. Dali czadu, bez dwóch zdań.