Pierwszy konkurs 67. Turnieju Czterech Skoczni odbędzie się 30 grudnia w niemieckim Oberstdorfie. Na te zawody wyprzedano już wszystkie 25 tysięcy biletów. Ostatnie dwie edycje TCS wygrał Kamil Stoch, ale teraz to nie on jest faworytem tych zawodów. - Ryoyu Kobayashi, wszyscy powtarzają dziś nazwisko Japończyka. Małysz mówi o nim „luzak”, ja też jestem pod wrażeniem entuzjazmu, z jakim skacze ten młody chłopak - powiedział Szturc w rozmowie z "GW".
- Wygrał w tym sezonie cztery konkursy, czasem osiągał dużą przewagę, przeskakiwał skocznie. Sześć razy był na podium, a siódme miejsce w sobotę w Engelbergu można potraktować jako wypadek przy pracy. Zaraz za Kobayashim są jednak nasi: Żyła i Kamil Stoch. Kamil ma już miejsce zarówno w historii skoków, jak i Turnieju Czterech Skoczni. Wygrał ostatnie dwie edycje, jest mistrzem, nikt mu tego nie odbierze. Piotrek swoją historię dopiero pisze, ale to, co stworzył do tej pory, też ma swoją wagę. Zwłaszcza w tym sezonie, gdy nie zszedł poniżej szóstej pozycji w Pucharze Świata. Jest regularny jak maszyna, nie popsuł właściwie ani jednego skoku. Z listy kandydatów do zwycięstwa w TCS nie skreślałbym także Niemców, Austriaków i Norwegów. Oni też będą mocni. Na przełomie roku czeka nas pasjonujące 10 dni - powiedział Szturc.
Ryoyu Kobayashi jest zdecydowanym liderem klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Ma 556 punktów. Drugi jest Piotr Żyła (445 pkt), a trzeci Kamil Stoch (365 pkt) i to spośród tej trójki upatruje się głównych kandydatów do wygrania kolejnej edycji TCS. Japończyk jest również skoczkiem, który zarobił najwięcej w tej edycji Pucharu Świata w skokach narciarskich. Zarobił już 265 tysięcy złotych. Dla porównania konto Piotra Żyły powiększyło się o 210 tys., a Kamila Stocha o 167 tys.