Nowe plany skoczków narciarskich. Kadra Stefana Horngachera będzie trenować na Wielkiej Krokwi

Stefan Horngacher podjął decyzję, że nasi skoczkowie narciarscy zostają w Polsce i w weekend będą trenować na Wielkiej Krokwi, którą udało się przygotować. - Na odwołaniu zawodów w Titisee-Neustadt zyskają nie tylko Maciej Kot i Stefan Hula, ale także inni zawodnicy - mówi Sport.pl Apoloniusz Tajner.

Stefan Horngacher podjął decyzję, że od soboty polska kadra będzie trenowała na Wielkiej Krokwi w Zakopanem. To efekt odwołania zawodów w niemieckim Titisee-Neustadt w związku z bardzo niesprzyjającymi warunkami atmosferycznymi, które uniemożliwiły zgromadzenie odpowiedniej ilości śniegu. Mimo że zawody odwołano już we wtorek Austriak postanowił nie podejmować pochopnej decyzji. Sztab przygotował alternatywę na wypadek nieprzygotowania Wielkiej Krokwi, ale Centralnemu Ośrodkowi Sportu udało się naśnieżyć cały obiekt. Dzięki temu nasza kadra może zostać w domu, i nie będziemy tracić czasu na zagraniczne wyjazdy. 

Można więc cieszyć się z faktu, że Polska ma już gotowe dwie największe skocznie w kraju (wkrótce będzie też gotowa mniejsza skocznia w Szczyrku), a w Europie wiele krajów ma problem z przygotowaniem swoich obiektów.

Wydaje się, że odwołanie zawodów jest jednak dobrą informacją dla Macieja Kota i Stefana Huli, którzy nie są w najlepszej formie na początku sezonu 2018/2019. Sztab Horngachera zaplanował kilka spokojnych treningów, dzięki którym skoczkowie będą mogli naprawić błędy. - Ogólnie dobra informacja to nie jest, bo odwołane zawody psują plany. Generalnie taki czas dla wszystkich jest szansą na spokojny trening. Czyli zyskają na tym nie tylko Maciej Kot i Stefan Hula, ale także inni zawodnicy - mówi Apoloniusz Tajner w rozmowie ze Sport.pl. 

Maciej Kot zupełnie nie radzi sobie na początku tego sezonu. Skoczek w pięciu konkursach zdobył zaledwie dwa punkty (w inauguracyjnych zawodach w Wiśle), a od czterech konkursów nie potrafi wejść do drugiej serii. - Kota dopadł dołek. Trudno uzasadnić, czy to są faktycznie błędy popełniane na skoczni, czy ten dołek je jakoś potęguje. Taki moment trzeba po prostu "przeskakać", przetrwać. Nie ma potrzeby wykonywania tutaj żadnych nerwowych ruchów. Dla Maćka taka przerwa może być bardzo pomocna, bo to zawsze jest czas na kilka spokojnych treningów - zauważa prezes PZN. 

Jak przed wybuchem wielkiej formy Małysza

Odwołanie konkursów Pucharu Świata w skokach narciarskich w związku z brakiem śniegu nie zdarza się często. Polscy kibice mogą jednak pamiętać sytuację z sezonu 2000/2001, w którym najpierw przeprowadzono konkursy w Kuopio, a tydzień później skoki znów wróciły do Kuopio, bo w Lillehammer brakowało śniegu. Później odwołano wszystkie konkursy aż do Turnieju Czterech Skoczni, ale wiele ekip trenowało w austriackim Ramsau, gdzie w drugiej połowie grudnia udało się przygotować skocznię.

To właśnie tam wszyscy trenerzy byli zdumieni formą, która wybuchła u Adama Małysza, bo polski skoczek skakał zdecydowanie dalej niż reszta jego rywala i często robił to z niższych belek. Apoloniusz Tajner pamięta ten okres, ale mówi, że tym razem sprawa wygląda nieco inaczej. - Tam była jednak inna sytuacja. W tym roku odbyły się już trzy weekendy Pucharu Świata. Szkoleniowo, to dobra informacja, bo każdy gdzieś będzie trenować i każdy będzie mieć szansę na dobre przygotowanie się do zawodów w Engelbergu, a także do Turnieju Czterech Skoczni - mówi. 

- Ryoyu Kobayashi, Piotr Żyła czy Kamil Stoch mogą tylko ustabilizować swoją dyspozycję. Natomiast sądzę, że do dobrej formy dojdą inni skoczkowie, którzy byli już blisko, ale przez cykl startowy nie mieli czasu na treningi. Myślę zatem, że za tydzień obraz sił się może nieco zmienić, bo po prostu dojdzie grupa innych skoczków - dodaje Apoloniusz Tajner.

Kolejne zawody Pucharu Świata zaplanowano w szwajcarskim Engelbergu. Konkursy odbędą się w dniach 15-16 grudnia. Na razie jednak na skoczni próżno szukać śniegu.

***

Skoki narciarskie. Zakopane zastąpiłoby Titisee-Neustadt, gdyby nie ustawa

Było pytanie z FIS-u czy chcemy przejąć konkursy PŚ od Titisee-Neustadt. Odpowiedziałem, że nie, bo moglibyśmy wpuścić tylko po 999 widzów - mówi w rozmowie ze Sport.pl Wojciech Gumny, wiceprezes Polskiego Związku Narciarskie i szef komitetu organizacyjnego Pucharu Świata w Zakopanem. Zakopane nie pali się też do organizacji dodatkowych zawodów w styczniu, które pod Wielką Krokwią mogłoby zobaczyć ponad 20 tysięcy kibiców

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.