Skoki narciarskie. Apoloniusz Tajner: Maciej Kot jest ważny i będzie skakał bardzo dobrze. Kobayashi nie będzie dominował

- Szukanie tłumaczeń, że Maćkiem Kotem nie ma się kto zająć, że nikt na niego nie zwraca uwagi, to jest nieprawda - mówi Apoloniusz Tajner. Prezes Polskiego Związku Narciarskiego wyjaśnia, dlaczego najsłabiej spisujący się z naszych skoczków będzie startował w Pucharze Świata w Niżnym Tagile, choć mógłby właśnie pracować nad wyeliminowaniem błędów w Wiśle. Tajner przekonuje też, że to wcale nie rewelacyjny Ryoyu Kobayashi ma najmocniejsze obicie na świecie

W piątek (od godziny 13.45) treningi i kwalifikacje (o 15.45) w Niżnym Tagile. W sobotę i niedzielę konkursy indywidualne (o 15.45 i 16.00). Relacje na żywo w Sport.pl

Po trzech indywidualnych startach nowego sezonu liderem klasyfikacji generalnej Pucharu Świata jest Ryoyu Kobayashi. Japończyk ma 260 punktów. Drugi jest Kamil Stoch (190 pkt), trzecie miejsce zajmuje Piotr Żyła (145). Wysoko są jeszcze Dawid Kubacki (12. miejsce, 54 pkt) i Jakub Wolny (13. lokata i 52 pkt), a poprawić muszą się Stefan Hula (jest 33., ma 11 punktów) i Maciej Kot (42. miejsce i tylko dwa punkty w dorobku). 

Łukasz Jachimiak: Kilka dni temu Jakub Kot powiedział w rozmowie ze Sport.pl, że jeśli sztabowi kadry zależy na Macieju Kocie, to ktoś z tego sztabu powinien się odłączyć i jechać z Maćkiem na treningi, zamiast na Puchar Świata do Niżnego Tagiłu. Z kolei trener Kazimierz Długopolski stwierdził, że nikt z tego sztabu Maćkowi już nie jest w stanie pomóc. W zespole też jest nerwowo w związku ze słabą formą Maćka?

Apoloniusz Tajner: Obserwuję to i konsultuję, więc mogę powiedzieć, że jest spokój. Dla mnie to naturalna rzecz, że przychodzi słabszy moment dla zawodnika. Każdy takie momenty ma. To jest związane z czuciem głębokim. Przychodzi taki moment, że robi się niby wszystko tak samo, a nie trafia się jak trzeba, nie rozwija się odbicia kątowo jak trzeba i zaraz się pojawiają problemy w locie. To jest normalna rzecz, nawet z Adamem Małyszem to przechodziliśmy. I to nie raz, nawet przecież trzeba go było wycofywać.

Kota nie warto byłoby wycofać? Ostatnio odpadł w kwalifikacjach w Kuusamo, czyli jest naprawdę źle.

- Mogę tylko powiedzieć, że mamy bardzo doświadczony sztab. Jest tam Małysz, jest Stefan Horngacher. Oni się cały czas konsultują. Jest też Sobczyk, jest Klimowski, jest Doleżal i oni wszyscy o Maćku rozmawiają. Przecież nie jest tak, że coś się robi źle dla zawodnika. Widocznie trenerzy uznali, że to jeszcze nie jest moment na wycofywanie Maćka. Problemu organizacyjnego z takich ruchem by nie było. Skocznia w Wiśle jest cały czas czynna, jest tutaj trener Maciej Maciusiak, codziennie skaczą zawodnicy. Czyli nawet nie trzeba by było szukać skoczni po Europie, jeżeli trenerzy widzieliby potrzebę wysłania Maćka na treningi, to teraz on byłby w Wiśle. Ale sztab przeanalizował sytuację i uznał, że Kota warto zabrać do Niżnego Tagiłu. Szukanie tłumaczeń, że Maćkiem nie ma się kto zająć, że nikt na niego nie zwraca uwagi, to jest nieprawda. Ten zawodnik jeszcze w tym roku będzie skakał bardzo dobrze. Jestem o tym przekonany. Kwestia kilku tygodni, żeby dół minął. Jeżeli trenerzy zdecydowali, że Maciek pojechał do Niżnego Tagiłu, to mieli jakieś pomysły. Może chcą sprawdzić, jak wszystko będzie wyglądało na innej skoczni. Czasem zmiana skoczni powoduje, że momentalnie coś puszcza. Ale oczywiście czasem to kilka dni przerwy powoduje, że coś puszcza. Różne dylematy na pewno sztab rozważał, ale absolutnie nie wierzę, że problemy Maćka są bagatelizowane. Nie byłoby żadnego kłopotu, żeby Kota dołączyć do grupy Maciusiaka czy oddelegować dla niego któregoś z trenerów kadry A, czy Klimowskiego, czy Sobczyka. To byłaby sprawa Małysza, żeby wszystko zorganizować.

Mówiąc, że Kot będzie skakał bardzo dobrze jeszcze w tym roku na pewno miał Pan na myśli ten rok, a nie ten sezon?

- Oczywiście chodziło o sezon. W tym roku to może być trudno. Oczywiście może być tak, że Maćkowi szybko się jakaś klapka otworzy i on zaraz zacznie łapać czucie. Ale myślę, że na dobre skakanie Kota w grudniu to jeszcze będzie za wcześnie, bo jego dół jest wyraźny. To się zaczyna od niepewności na dojeździe do progu, a przez nieodpowiednie odbicie pierwsza faza lotu jest nieustabilizowana. Tam widać, jak Maćkiem kręci. Ale zachowajmy spokój. Wiele powrotów już widziałem. Pamiętam jak kiedyś Piotr Fijas został wycofany ze startów w lutym, bo bardzo słabo skakał. Z trenerem Pawlusiakiem codziennie byli na Wielkiej Krokwi, spokojnie sobie trenowali, a z końcem marca Piotrek pobił rekord świata, lecąc w Planicy 194 m. Kiedy przychodzi słabszy moment, to nie można zrobić nic innego jak tylko podjąć znane kroki. Takie albo inne. Ja naszym trenerom podpowiadać nie muszę, oni dobrze wiedzą, co robić. Muszę panu jeszcze powiedzieć, że przeczytałem pana wywiad z Kubą Kotem. Kuba to jest bardzo rozsądny chłopak i on problemy widzi od środka, bo on to czuje. Natomiast zupełnie niepotrzebny jest ten jego brak wiary w sztab. I myślenie, że Maciek jest odstawiony na boczny tor. To nie na miejscu.

On nie przesądzał, że tak jest, podkreślał, że wczuwa się w zawodnika. A wczuwa się pewnie tym mocniej, że chodzi o jego brata.

- Rozumiem. I cenię Kubę. Jest prawdziwym ekspertem, bardzo fajnie wszystko naświetla, z innej strony. Dogłębnie analizuje różne aspekty, wszystko jest rzeczowe i w porządku. Łącznie z tym, że ma jakieś uwagi, że on by coś zrobił tak, a nie inaczej. Ale jeszcze raz o Maćku mówię to, co pewne – kroki naprawcze są znane, a sztab decyduje kiedy i co zastosować. Problemu organizacyjnego nie ma bez względu na rozwiązania, jakie trenerzy kadry zaproponują.

Skaczemy na drugi biegun – wie Pan, że Niżny Tagił to ostatnie miejsce w całym kalendarzu Pucharu Świata, w którym Kamil Stoch nie stał jeszcze na podium? Pewnie jako optymista jest Pan przekonany, że to się za chwilę zmieni?

- Wiemy, że Kamil jest w czołowej grupie, że jest kandydatem do wygrywania. Można być pewnym, że będzie skakał solidnie, powtarzalnie, dobrze, bo jest w dobrej dyspozycji, a odporność ma taką, że nic go nie wzruszy. Ale nigdy nie wiemy, jakie warunki zawodnik trafi, w jakiej strefie wiatrów będzie skakał. Popatrzmy na Kuusamo. Stefan Hula oddał naprawdę dobry skok, wszystko zrobił jak trzeba, analizy to potwierdziły, a nie awansował do drugiej serii [zajął 44. miejsce], bo jako jedyny w konkursie miał wiatr w plecy [faktycznie niekorzystne podmuchy miał jeszcze tylko Kevin Bickner, który został sklasyfikowany na 49. pozycji]. I teraz jak to porównać ze skokiem Kobayashiego, który jest nie tylko w wysokiej formie i świetnie skacze, ale też dostał tak silny wiatr pod narty od początku do końca, że przeskoczył skocznię mimo obniżonej belki? Trzeba ocenić, że nic złego się nie dzieje, bo Stefan nic nie zepsuł, a jedynie trafił na gorsze warunki. Ludzie sobie dyskutują i wyciągają inne wnioski, a trzeba chłodno podejść do sprawy. W Pucharze Świata jest ponad 30 konkursów, niemożliwe, żeby zawodnik ciągle źle trafiał. Ważne jest, żeby wszystko robił dobrze i żeby się na tym, a nie na wyniku, cały czas koncentrował.

Ryoyu Kobayashi poleciał 147,5 m, a „hamował” w powietrzu już lecąc nad linią 120. metra. Jest w niesamowitej formie, gdyby nie podparte lądowanie w Wiśle [był trzeci], to pewnie miałby teraz komplet trzech zwycięstw. Ale chyba ciągle nie jest poważnie typowany do zdobycia Kryształowej Kuli. Pan też myśli, że z nim może być tak, jak przed chwilą było z Jewgienijem Klimowem, który po zwycięstwie w Wiśle w Kuusamo był dopiero 31. i 26.?

- Klimow, Junshiro Kobayashi, Domen Prevc – dużo mieliśmy zawodników, którzy listopadzie i grudniu mocno zaczynali, ale ich forma szybko gasła. Lada moment zawody będą rozgrywane na skoczniach gdzie warunki będą niekorzystne, czyli będzie wiało z tyłu, z boku, będzie cisza. Takich warunków nie lubią tacy skoczkowie jak Kobayashi czy Prevc, a do takich warunków świetnie dopasowana jest technika naszych zawodników. Bo ona jest bardzo uniwersalna. Zawodnicy szykujący się na przednie wiatry tych z tyłu strasznie nie lubią. Nasi skoczkowie i Niemcy są technicznie uniwersalni, skaczą klasycznie, a nie tak płasko, co się sprawdza tylko na przednich wiatrach.

W Niżnym Tagile wiać może z każdego kierunku, ale na razie Kobayashi wygląda na tak mocnego, że chyba powinien sobie poradzić? W ostatnim konkursie drugiego Wellingera wyprzedził aż o 22 punkty. Jedyna nadzieja rywali chyba w tym, że 22-letni Japończyk jeszcze nie ma doświadczenia, że dopiero pierwszy raz w życiu jest w czołówce?

- To prawda, że skacze świetnie. Gdyby w niedzielę w Kuusamo miał belkę obniżoną nie o dwie pozycje, tylko o cztery, to pewnie i tak osiągnąłby te 147,5 m. Wtedy po prostu nie musiałby się w locie wycofywać. Wiatr miał świetny, ale żeby tak maksymalnie wykorzystać warunki, to oczywiście trzeba wszystko perfekcyjnie zrobić, trzeba się intuicyjnie wślizgnąć. To się udaje tylko wtedy, kiedy jest się w najwyższej formie. Ale myślę, że jak tylko przyjdą boczne i tylne ruchy powietrza, to Kobayashi nie będzie w stanie dominować. O miejsce w czołówce pewnie będzie rywalizował, ale widzę go na miejscach powiedzmy trzecim, piątym, ósmym, a nie w roli zwycięzcy. Natomiast na przednich wiatrach na razie będzie najlepszy. Dzięki czuciu, ale też dlatego, że jest lżejszy niż inni. Widać, że skacze nawet na krótszych nartach. Nośność ma świetną, ustawia siły nośne tak, że nie wytraca prędkości, tylko płynie, dosłownie ślizga się po wietrze.

Trener Niemców Werner Schuster twierdzi, że poza świetną techniką Kobayashi ma też najmocniejsze odbicie na świecie. Chyba nie widział wyników Piotra Żyły na platformie dynamometrycznej?

- Nie wiem czy widział, czy nie, ale generalnie trenerzy mają orientację w takich rzeczach. Oczywiście ja stawiam, że nie ma na świecie lepszego zawodnika niż Piotrek jeżeli chodzi o dynamikę odbicia. Z nim jest tylko ten problem, że jeżeli on nie trafia na progu, jeśli nie rozwija odbicia kątowo, to wtedy jego moc tylko pogłębia błąd. Natomiast jak jemu zaczyna się na progu układać, to wyczuwa się u Piotrka swobodę, próg mu twardo oddaje odbicie i Żyła ląduje na podium. Teraz właśnie to obserwujemy. On już od dłuższego czasu jest w dobrej dyspozycji. Jest stabilny. I to się w najbliższych tygodniach nie zmieni. Fizycznie cała grupa jest tak przygotowana, że wytrzyma cały sezon. Łącznie z Maćkiem Kotem. Naprawdę wytrzymałościowo oni wszyscy są świetnie przygotowani.

Co się stało z Żyłą poza skocznią? To Horngacher kazał mu się zmienić? A może to poza przyjęta przez Piotrka, bo sam sobie coś wymyślił?

- Nie wiem. Szczerze. Piotrek zawsze był troszeczkę inaczej myślący – tak bym to powiedział. Czasem trudno zrozumieć jak on sam się ustawia wewnętrznie. Na pewno Horngacher dużo z nim rozmawia. A Piotrek też dojrzewa jako mężczyzna. Przez ostatnie dwa i pół roku miał trudne przejścia osobiste. Widać, że to wszystko się uregulowało, a on dojrzał. Teraz przyjął sobie jakąś inną postawę, inną taktykę.

Chyba chodzi nie tylko o zmianę taktyki podejścia do mediów?

- Nie, również jest to inna taktyka podejścia do własnej osobowości. Widać, że Piotrek się zmienił. Ale nas interesuje, żeby był efekt na skoczni i żeby nie było tak, że robi się coś wbrew zawodnikowi, że się go do czegoś przymusza, przyciska do jakichś zmian, których on sam w sobie nie akceptuje. Wtedy dochodziłoby do tego, że w stresie startowym w skoczku coś w głębi by się odzywało, przychodziłby dylemat czy zrobić tak, czy inaczej. Horngacher świetnie rozumie, że trzeba iść w zgodzie z tym, co skoczek czuje. A my oczekujemy od zawodników, żeby skakali, a nie żeby się ładnie wypowiadali czy może czasem zachowywali inaczej.

Więcej o:
Copyright © Agora SA