Skoki narciarskie. Polscy skoczkowie przełamią fatalną serię? Niżny Tagił zawsze straszył nas wynikami i wyglądem miasta

Polscy skoczkowie rozpoczynają zmagania na jednej z najbardziej niesprzyjających nam skoczni. Puchar Świata przyjechał do Niżnego Tagiłu. Miasta, w którym przez lata rządził przemysł ciężki, a miasto znane było z największej na świecie fabryki czołgów, a teraz słynie z niezwykle nowoczesnego kompleksu skoczni. Trudno tam również dojechać, o czym przekonali się Słoweńcy.

Polscy skoczkowie poprzednim weekendem w Kuusamo przerwali fatalną serię blisko piętnastu lat bez podium na skoczni Ruka. Dzięki Kamilowi Stochowi i Piotrowi Żyle biało-czerwoni aż trzy razy stawali w miejscu dla trójki najlepszych zawodników dnia. Jeszcze gorzej jest w przypadku Niżnego Tagiłu, który w Pucharze Świata gości od 2014 roku.  Niestety, w sześciu rozegranych konkursach Polakom ani razu nie udało się stanąć na podium, a najlepszym miejscem jest szósta pozycja Kamila Stocha z 2015 roku. Nieco gorzej było przed rokiem, gdy nasz najlepszy skoczek był siódmy. Najgorzej zapamiętamy jednak występ w sezonie 2014/2015, gdy w wietrznym konkursie wszyscy biało-czerwoni spadli poza najlepszą trzydziestkę, a Dawid Kubacki zaliczył bardzo zaliczył fikołka w powietrzu i spadł na plecy. Polak tuż po wyjściu z progu stracił panowanie nad nartami i z całym impetem uderzył w zeskok. Kubacki dzięki swojemu doświadczeniu i wielkiemu szczęściu zdołał jednak wyjść cało ze zdarzenia. Skończyło się jedynie na strachu i kilku potłuczeniach. Mimo że kompleks skoczni o nazwie Aist jest niezwykle nowoczesny (otwarty w 2012 roku) i posiada wszystkie potrzebne osłony wiatrowe, to często rządzi na nim wiatr, co wpływa na  sportową rywalizację.

Brzydko i straszno

Po weekendzie spędzonym w niemal bajkowym Kuusamo, cyrk związany z Pucharem Świata przyjechał do prawdopodobnie najbrzydszego miasta, które gości najwyższą ligę skoków. O ile nad Innsbruckiem góruje futurystyczna skocznia Bergisel, a nad Oslo przepiękne wzgórze Holmenkollen z legendarną skocznią narciarską, to w Niżnym Tagile największą „atrakcją” jest fabryka Ural Vagon Zavod, czyli największa wytwórnia czołgów na świecie. Zakład powstał tuż przed II wojną światową, a jego patronem został nie kto inny, jak Feliks Dzierżyński. Od 1936 do 1941 roku produkowano tam wagony kolejowe, ale historia szybko zweryfikowała potrzeby. Po wojnie działalność fabryki została poszerzona o produkcje maszyn o rolniczych, lotniczych, a nawet rakiet kosmicznych. W 2016 zdecydowano o przeniesieniu części produkcji do Rostowa. 

Samo miasto również może się pochwalić siermiężną, poradziecką infrastrukturą, a do wątpliwych kwestii należy uznać także sprawy związane z bezpieczeństwem. Po pierwszej wizycie w Niżnym Tagile nasi skoczkowie wspominali, że w tym 350-tysięcznym mieście czuli się bardzo nieswojo i nikt nie opuszczał hotelu w pojedynkę.

Słoweńcy utknęli w Azerbejdżanie

Dużym problemem zawodów w tej części Rosji jest jednak koszmarna podróż, a to wszystko przez wyjątkowo zły dojazd w głąb Rosji. Zawodnicy zdecydowanie bardziej wolą lecieć do japońskiego Sapporo, niż pokonać krótszą drogę do Niżnego Tagiłu. Reprezentacja Polski swoją wielką eskapadę rozpoczęła już w nocy ze środy na czwartek, bo biało-czerwoni późną nocą wyjechali do czeskiej Pragi. Tam o poranku wsiedli w samolot do Moskwy i dopiero potem przesiedli się w samolot do Jekaterynburga. To nie był jednak koniec wyprawy, bo ostatnie około 150 kilometrów trzeba było pokonać busami podstawionymi przez organizatorów.

Zdecydowanie więcej problemów mieli za to Słoweńcy, którzy swoją podróż rozpoczęli w Lubljanie, skąd polecieli… do tureckiego Istambułu. Tam przesiedli się w samolot do Azerbejdżanu skąd mieli polecieć do Jekateryburga. Niestety, opóźnione loty sprawiły, że Domen Prevc i spółka nie zdążyli na ostatni samolot i wiele godzin musieli spędzić na lotnisku w Baku czekając na kolejny samolot. Okazało się zatem, że ich podróż trwała ponad 30 godzin. Słoweńcy jednak nie byli bardzo zmęczeni, bo niemal od razu po wejściu do hotelu urządzili sobie konsolowy turniej w NBA 2k19. Problemu nie było za to ze sprzętem, który tym razem doleciał nawet szybciej niż zawodnicy.

Więcej o:
Copyright © Agora SA