Skoki narciarskie. Maciej Kot musi walczyć z samym sobą. Horngacher ma plan na jego problemy, ale ambicja może to wszystko zepsuć

Maciej Kot zajął dopiero 29. miejsce w pierwszym konkursie indywidualnym. Skoczek, który w poprzednim sezonie skakał znacznie poniżej oczekiwań, ma swój nowy plan przygotowań opracowany przez Stefana Horngachera. W kolejnych tygodniach czeka go prawdziwa walka z samym sobą, bo trener każe mu jednak cieszyć się z najmniejszych rzeczy, jak choćby dwa punkty w Pucharze Świata.

- Nie miałem oczekiwań wynikowych przed początkiem tego sezonu. Pewnych elementów nie mogliśmy przetestować wcześniej, ale byłem dobrej myśli. Pierwsze skoki w Wiśle sprawiły więcej problemów. W niedzielę było dużo lepiej, to były takie dobre skoki.  Analiza prób nie była długa. Najpierw przeanalizowałem je w swojej głowie, potem na wideo ze Stefanem Horngacharem. Powiedziałem mu swoje uwagi, a on je tylko potwierdził. To dobra informacja, wiadomo nad czym trzeba pracować – mówił Maciej Kot po zajęciu 29. miejsca w pierwszych zwodach.

Musi szukać pozytywów – zalecenie Horngachera

Pod koniec poprzedniego sezonu dużo mówiło się o tajemniczym planie austriackiego trenera na Macieja Kota. Okazuje się, że jest nim przekonanie zawodnika do tego, że nie zawsze trzeba wygrywać i myśleć o zwycięstwie. Kot musi skupić się na podstawach i budowaniu formy krok po kroku już w czasie trwania zimowego sezonu.

Widać to w wypowiedziach skoczka, bo ten starał się jednak szukać pozytywów. - Cieszą dwa punkty, to oznacza, że nie trzeba będzie trzeba jeździć z grupą krajową w Finlandii, tylko można być już w grupie rozstawionych. Wracamy do domu, będziemy trenować na siłowni, a kolejne skoki przewidziane są dopiero na Kuusamo. Myślę, że nikt nie jest zmęczony. Testy na platformie dynamometrycznej pokazały, że każdy jest w bardzo dobrej formie fizycznej – mówił Kot po zawodach.

Kot pokusił się także o analizę tego, co najbardziej zawodzi w jego skokach. - Pozycja dojazdowa powoduje, że moje odbicie jest zbyt agresywne do przodu. To należy ustabilizować, a mówiąc kolokwialnie, trzeba bardziej pchać do ziemi, a nie rzucać się do przodu – analizował spokojnie Kot.

Okiełznać chorą ambicję, która wszystko psuje

Kot zajął dopiero 21. miejsce w klasyfikacji generalnej, a na jego twarzy często pojawiał się grymas złości. Już pod koniec sezonu w Planicy Stefan Horngacher stwierdził, że ma plan na Macieja Kota, którym będą małe kroki i praca nad podstawowymi elementami skoku. - Obaj prowadził długie rozmowy ze Stefanem Horngacherem. Stwierdzili, że Maciek nie jest skoczkiem, który potrafi zmienić coś w jednym skoku. Jest przeciwieństwem Piotra Żyły czy Kamila Stocha. Oni mogą skakać słabo, ale wystarczy jakaś wskazówka, jeden dobry skok i wszystko zaczyna działać. U Kota nigdy to nie działało – mówił Rafał Kot.

Przykładów jest mnóstwo, a najnowszym ten z Wisły. Kamil Stoch w piątkowych treningach skakał niewiele ponad 100 metrów, ale w konkursie drużynowym był już najlepszym skoczkiem w zawodach, a w niedzielę przegrał podium o zaledwie 0,3 pkt. U Macieja Kota poprawianie skoków jest długim procesem. - Ja jako ojciec martwię się jednak, czy wystarczy mu cierpliwości. Jego nie obchodzą miejsca w trzeciej dziesiątce. Trudno mu powiedzieć sobie: dzisiaj jestem trzydziesty, jutro będę dwa miejsca wyżej. Nie, to nie jest głowa Maćka – dodawał Rafał Kot.

Maciej Kot się zmienił i ufa trenerowi

Na tę chwilę Kot sprawia wrażenie człowieka, który daje sobie z tym radę. Wiadomo jednak, że wraz z kolejnymi weekendami trudniej mu będzie znosić porażki, jakimi niewątpliwie są dla niego miejsca poza czołową dziesiątką.

Zmianę u Kota dostrzega także Adam Małysz, który po niedzielnych zawodach powiedział, że skoczek wreszcie się zmienił, widać u niego spokój. – Nie irytuje się, widać u niego luz. W zeszłym sezonie denerwowałby się nawet, gdyby zajął drugie miejsce. Wtedy zastanawiałby się dlaczego nie wygrał. Teraz jest inaczej.

Lepsze było wrogiem dobrego

35.,18.,17.,65.,35.,5., 21. – to miejsca w klasyfikacji generalnej zajmowane przez Macieja Kota w Pucharze Świata. Gdy Stefan Horngacher przejął kadrę wydawało się, że ten zawsze ambitny, myślący o zwycięstwach skoczek wreszcie wszystko sobie poukładał i na stałe zacznie być skoczkiem ze światowej czołówki. No i był, ale tylko przez jeden sezon. Dwa indywidualne zwycięstwa, równa i stabilna forma dały mu piąte miejsce w klasyfikacji generalnej. Niestety, zamiast potwierdzić wszystko w sezonie 2018/2019, wszystko po prostu się rozsypało.

Przed poprzednim sezonem Kot chciał wyeliminować swój największy problem polegający na krzywym locie. Wierzył, że to pozwoli mu na seryjne wygrywanie. Właśnie dlatego kadra zaczęła bliżej współpracować ze znakomitym czeskim fizjoterapeutom - Jakubem Kozelem. Wydaje się jednak, że zamiast dołożenia kolejnego puzzla, układanka po prostu się rozleciała. Próba korekcji postawy Kota sprawiła, że skoczek pracował nad szczegółowymi elementami skoku, a pogubił się w podstawowych kwestiach technicznych. Horngacher podkreśla jednak, że plan odbudowy Kota polega na powolnym kroczeniu naprzód, a w  tym sezonie skupiają się głównie na podstawowych elementach skoku – to ma dać sukces.   

W niedzielnym konkursie indywidualnym najlepszy z Polaków był Stoch, który zajął czwarte miejsce. Szósty był Żyła, ósme miejsce zajął Kubacki. Punkty zdobyli jeszcze 23. Jakub Wolny i 29. Maciej Kot. Do drugiej serii nie awansował Stefan Hula, którego sklasyfikowano na 38. pozycji. W sobotę Żyła, Wolny, Kubacki i Stoch wygrali zawody drużynowe.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.