Skoki narciarskie. Robert Johansson komentuje swoją dyskwalifikację

Nowy sezon skoków narciarskich rozpoczął się od sensacji. Robert Johansson został zdyskwalifikowany, przez co Norwegia zajęła dopiero 10. miejsce w konkursie drużynowym. Norwegowie już szukają winnych.

- Katastrofa - napisał norweski Nettavisen. Norwegia była najlepszą reprezentacją w poprzednim sezonie i zdecydowanym faworytem PŚ w Wiśle. W Pucharze Narodów zdobyła aż 7149 pkt - Niemcy zdobyli 5976 pkt, a Polacy 5795 pkt. W dodatku z dużą przewagą wygrała konkurs drużynowy na igrzyskach olimpijskich w Pjongczangu oraz mistrzostwa świata w lotach.

Robert Johansson: To nie może się powtórzyć

- Moje ciało okazało się za małe w stosunku do kombinezonu. Nie pozwolę na to, by sytuacja się powtórzyła - powiedział w norweskiej telewizji smutny Robert Johansson, który był zadowolony ze swojego skoku na 126,5 m. Pod tym względem był najlepszy w norweskiej kadrze.

Gdyby nie dyskwalifikacja Johanssona, to Norwegia byłaby czwarta, co i tak byłoby sporym rozczarowaniem. Daniel Andre Tande skoczył 119 metrów, Johann Andre Forfang 120 metrów, a Anders Fannemel 122,5 m. W ten sposób Norwegia wyprzedziła jedynie najsłabszy Kazachstan i znalazła się nawet za Finlandią. Te trzy reprezentacje nie awansowały do drugiej serii nie dostaną żadnych punktów do klasyfikacji Pucharu Narodów.

- Najprawdopodobniej to wina naszego zespołu - powiedział dyrektor kadry Clas Brede Brathen. - To mały kryzys. Jest mi przykro, że doszło do takiej sytuacji, bo wyglądamy naprawdę głupio - powiedział trener Alexander Stoeckl. - Granica bezpieczeństwa powinna być większa. Ale na tym poziomie balansuje się na granicy - powiedział były skoczek Johan Remen Evensen, obecnie ekspert stacji NRK.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.