P¦ w skokach. Dawid Kubacki: Pierwsze miejsce? Jak najbardziej realne. Ale nie napalam się

- Już w zeszłym roku dużo się nauczyłem, a teraz będę umiał jeszcze więcej - mówi Dawid Kubacki przed startem nowego sezonu Pucharu ¦wiata w skokach. Czy jeden z liderów naszej kadry doskoczy do pierwszych zwycięstw w karierze? Inauguracja P¦ w Wi¶le od 16 do 18 listopada. Relacje na żywo z kwalifikacji, konkursu drużynowego i indywidualnego w Sport.pl.

Rok temu Dawid Kubacki wskakiwał w sezon z bagażem wielkich oczekiwań. Po świetnym lecie – z pięcioma startami i pięcioma zwycięstwami w Grand Prix – miał być rewelacją olimpijskiej zimy. Okazało się, że od listopada do marca nie rządził tak, jak to robił latem, ale zdecydowanie zanotował dobry sezon – z pierwszymi podiami w Pucharze Świata, z dziewiątym miejscem w klasyfikacji generalnej, z szóstą pozycją w Turnieju Czterech Skoczni, z brązowymi medalami w drużynie na MŚ w lotach i na igrzyskach olimpijskich w Pjongczangu. Czy teraz jest gotowy do jeszcze lepszego skakania? Latem nie wygrywał, swoje starty w Grand Prix kończył na miejscach: czwartym, dziesiątym, piątym, czwartym, trzecim i dziesiątym. Ale 28-latek z Nowego Targu przekonuje, że teraz spokojniej robił swoje z myślą o zimie.

PŚ w Wiśle. Co dalej z polskimi skokami narciarskimi? Zaplecze zaczęło odbudowę. "Rok temu była tam katastrofa"

Łukasz Jachimiak: Król lata tym razem w Grand Prix skakał spokojniej. Dlaczego nie wygrywałeś?

Dawid Kubacki: Lato nie było tak wybitne jak poprzednie, ale dużo plusów było, choć może wyniki aż tak na to nie wskazują. Byłem skupiony na wypracowaniu dyspozycji na zimę, a nie na wynikach latem.

Na sezon zimowy czekałeś ze spokojem?

- Wiem, że jestem przygotowany, więc ciągnie mnie już do skakania.

Czujesz, że w tę zimę może być Ci łatwiej wskoczyć niż w poprzednią?

- Wygranie letnich mistrzostw Polski w Zakopanem pod koniec października dodało mi pewności siebie, bo fajnie wygrać ostatni start przed sezonem. Ale już od jakiegoś czasu staram się to wszystko wyważać, bo wiem, że nie ma co się napalać.

Nie ma co się napalać? To nauka z początku poprzedniego sezonu, gdy po lecie z Twoimi pięcioma zwycięstwami w pięciu startach w Grand Prix wszyscy oczekiwaliśmy od Ciebie miejsc na podium, a nawet zwycięstw w Pucharze Świata?

- Wtedy też się nie napalałem. Doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że trzeba cierpliwości. Mam sklerozę, ale wydaje mi się, że pierwszy konkurs poprzedniej zimy skończyłem na 10. pozycji, którą uważałem za dobr±. We wcześniejszych sezonach nie udawało mi się zaczynać z takiej pozycji, więc wiedziałem, że dobrze wykonałem pracę. W tym roku tak samo nie napalam się na miejsca, tylko wiem, że stać mnie na dobre skakanie.

Nie czytałeś wtedy, że będziesz drugim Kamilem Stochem?

- Nie czytam takich rzeczy.

Sam sobie ani trochę takich oczekiwań nie stawiałeś? Miałeś przecież piękne lato, uprawniające do marzeń.

- Nie, takich wygórowanych celów nie miałem, bo wiedziałem, że to mi może zaszkodzić. Po to pracuję z panią psycholog, żeby w takich sytuacjach umieć wyciągnąć wnioski z poprzednich sezonów. Już w zeszłym roku dużo się nauczyłem, a teraz będę umiał jeszcze więcej.

Skoki narciarskie. PŚ w Wiśle. Skład reprezentacji Norwegii

Gdybyś teraz też zaczął zimę od 10. miejsca, to byłbyś zadowolony?

- Podejrzewam, że wszystko by zależało od tego, jak konkurs by wyglądał. Jeśli zacznę dwoma dobrymi skokami i będę na 10. pozycji, to będę zadowolony.

A na jakiej pozycji chciałbyś skończyć sezon 2018/2019?

- Jak każdy startujący – na pierwszej. Ale tego się nie da założyć. Na to trzeba pracować i walczyć o to przez cały sezon.

Pracujesz z psychologiem, wszystko sobie układasz w głowie tak, by myśleć o wykonaniu zadań, a nie o wyniku, ale chyba o pierwszym miejscu nie powiedziałeś tylko dlatego, że tak wypada, że teoretycznie każdy ma szanse? Poukładałeś sobie siebie na tyle, że pierwsze miejsce widzisz jako realne?

- Jak najbardziej widzę jako realne. Po to pracuję. Ale każdy z nas trenując, dając z siebie 100 procent, chce walczyć o to pierwsze miejsce. Ono jest zawsze najważniejsze. Różne miejsca się zajmuje, ale zawsze walczy się o to, żeby skoczyć jak najlepiej. I tylko konkursy z takimi skokami dają miejsca pierwsze, drugie, trzecie.

Czujesz się lepszym skoczkiem niż na starcie poprzedniego sezonu?

- Porozmawiamy po starcie sezonu.

Skoki narciarskie. Jernej Damjan: Mam nadzieję, że Polacy czegoś się nauczyli

Co robiłeś latem, żeby stać się lepszym zawodnikiem?

- Pracowałem nad każdym elementem skoku, bo jeżeli w jakimś są braki, to to rzutuje na całość. Ale bardzo się cieszę, że na mistrzostwach Polski sędziowie docenili mój styl. Jestem z tego bardzo zadowolony, bo od dłuższego czasu pracuję nad lądowaniem.

Jak się ćwiczy telemarki?

- Przez ćwiczenia stabilizacyjne. Ale szczegółów nie zdradzę.

O nowinkach sprzętowych w szczegółach też na pewno nie opowiesz, ale powiedz chociaż czy dużo rzeczy przygotowaliście.

- Mamy rzeczy przetestowane, z których już korzystamy, bo wiemy, że działają, ale są i takie elementy, nad którymi dalej trwa praca. Zimą też się różne rzeczy testuje. Tu praca cały czas jest otwarta.

Wasze rękawiczki faktycznie są wyjątkowe?

- Zobaczycie zimą.

W nich już skaczecie, to jest element przetestowany, działający?

- Tak.

Nie przetestowaliście śniegu rozłożonego na skoczni w Wiśle. Duża strata? Mielibyście sporą przewagę nad rywalami, gdybyście mogli potrenować przed inauguracją Pucharu Świata?

- Poprzednie lata pokazały, że nawet bez możliwości skoczenia na śniegu przed pierwszym konkursem można podejść do niego i startować normalnie. Mieliśmy okazję skakać na torach lodowych, a to jest największa różnica w skokach między latem a zimą. Jeżeli chodzi o spad, to tam jest już tylko wykończenie skoku. Główne elementy trenuje się na rozbiegu i podczas odbicia. Pewnie, że gdyby się udało skoczyć na śniegu, to by było miło. Ale nie powiedziałbym, że to dałoby wielką przewagę.

Czujecie, że czas między sezonami mija coraz szybciej? W październiku kończyliście letnie skakanie, a już w połowie listopada zaczynacie zimowe. Tego skakania nie jest za dużo?

- Czujemy, że nie ma dużej przerwy między sezonami letnim i zimowym, i to dobrze. Jak jest duża przerwa, to człowiek potrzebuje więcej startów, żeby się wkręcić w rytm. A w takim wypadku przerwa jest krótka i nie czuje się tego przejścia.

Ty i koledzy z polskiej kadry rytm musicie złapać od początku, bo inaugurację macie u siebie i od razu mierzycie się z dużymi oczekiwaniami. Nie byłoby lepiej zaczynać Puchar Świata poza krajem, bez dodatkowej presji?

- To ułatwienie, że nie mamy długiej podróży. Poza tym kibice jak zwykle dopiszą. Te dwa punkty będą nam sprzyjać. A resztę trzeba będzie sobie wypracować.

Skoki narciarskie. Robert Johansson czarnym koniem nowego sezonu? To może być nowa gwiazda skoków

To, że będzie mnóstwo polskich dziennikarzy czekających na relacjonowanie sukcesów nie będzie męczyło?

- Na to zawodnik nie zwraca tak bardzo uwagi. Dziennikarze i kibice to kwestie, które się - w cudzysłowie - załatwia po zakończonym konkursie, a nie w trakcie czy przed.

Nie zawsze się da. Ostatnio już pod koniec Turnieju Czterech Skoczni obawialiście się, że trudno będzie pod tym względem znieść zawody w Zakopanem.

- Bo mediów nie udało się wtedy odsunąć na tyle, żebyśmy rozmawiali dopiero po konkursie. Naciski były na tyle duże, że trzeba było konferencję zorganizować jeszcze przed zawodami. Ale to jest coś, czego normalnie nie robimy. Takie mamy zasady, tego staramy się cały czas trzymać.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.