Rok temu Dawid Kubacki wskakiwał w sezon z bagażem wielkich oczekiwań. Po świetnym lecie – z pięcioma startami i pięcioma zwycięstwami w Grand Prix – miał być rewelacją olimpijskiej zimy. Okazało się, że od listopada do marca nie rządził tak, jak to robił latem, ale zdecydowanie zanotował dobry sezon – z pierwszymi podiami w Pucharze Świata, z dziewiątym miejscem w klasyfikacji generalnej, z szóstą pozycją w Turnieju Czterech Skoczni, z brązowymi medalami w drużynie na MŚ w lotach i na igrzyskach olimpijskich w Pjongczangu. Czy teraz jest gotowy do jeszcze lepszego skakania? Latem nie wygrywał, swoje starty w Grand Prix kończył na miejscach: czwartym, dziesiątym, piątym, czwartym, trzecim i dziesiątym. Ale 28-latek z Nowego Targu przekonuje, że teraz spokojniej robił swoje z myślą o zimie.
Dawid Kubacki: Lato nie było tak wybitne jak poprzednie, ale dużo plusów było, choć może wyniki aż tak na to nie wskazują. Byłem skupiony na wypracowaniu dyspozycji na zimę, a nie na wynikach latem.
- Wiem, że jestem przygotowany, więc ciągnie mnie już do skakania.
- Wygranie letnich mistrzostw Polski w Zakopanem pod koniec października dodało mi pewności siebie, bo fajnie wygrać ostatni start przed sezonem. Ale już od jakiegoś czasu staram się to wszystko wyważać, bo wiem, że nie ma co się napalać.
- Wtedy też się nie napalałem. Doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że trzeba cierpliwości. Mam sklerozę, ale wydaje mi się, że pierwszy konkurs poprzedniej zimy skończyłem na 10. pozycji, którą uważałem za dobr±. We wcześniejszych sezonach nie udawało mi się zaczynać z takiej pozycji, więc wiedziałem, że dobrze wykonałem pracę. W tym roku tak samo nie napalam się na miejsca, tylko wiem, że stać mnie na dobre skakanie.
- Nie czytam takich rzeczy.
- Nie, takich wygórowanych celów nie miałem, bo wiedziałem, że to mi może zaszkodzić. Po to pracuję z panią psycholog, żeby w takich sytuacjach umieć wyciągnąć wnioski z poprzednich sezonów. Już w zeszłym roku dużo się nauczyłem, a teraz będę umiał jeszcze więcej.
Skoki narciarskie. PŚ w Wiśle. Skład reprezentacji Norwegii
- Podejrzewam, że wszystko by zależało od tego, jak konkurs by wyglądał. Jeśli zacznę dwoma dobrymi skokami i będę na 10. pozycji, to będę zadowolony.
- Jak każdy startujący – na pierwszej. Ale tego się nie da założyć. Na to trzeba pracować i walczyć o to przez cały sezon.
- Jak najbardziej widzę jako realne. Po to pracuję. Ale każdy z nas trenując, dając z siebie 100 procent, chce walczyć o to pierwsze miejsce. Ono jest zawsze najważniejsze. Różne miejsca się zajmuje, ale zawsze walczy się o to, żeby skoczyć jak najlepiej. I tylko konkursy z takimi skokami dają miejsca pierwsze, drugie, trzecie.
- Porozmawiamy po starcie sezonu.
Skoki narciarskie. Jernej Damjan: Mam nadzieję, że Polacy czegoś się nauczyli
- Pracowałem nad każdym elementem skoku, bo jeżeli w jakimś są braki, to to rzutuje na całość. Ale bardzo się cieszę, że na mistrzostwach Polski sędziowie docenili mój styl. Jestem z tego bardzo zadowolony, bo od dłuższego czasu pracuję nad lądowaniem.
- Przez ćwiczenia stabilizacyjne. Ale szczegółów nie zdradzę.
- Mamy rzeczy przetestowane, z których już korzystamy, bo wiemy, że działają, ale są i takie elementy, nad którymi dalej trwa praca. Zimą też się różne rzeczy testuje. Tu praca cały czas jest otwarta.
- Zobaczycie zimą.
- Tak.
- Poprzednie lata pokazały, że nawet bez możliwości skoczenia na śniegu przed pierwszym konkursem można podejść do niego i startować normalnie. Mieliśmy okazję skakać na torach lodowych, a to jest największa różnica w skokach między latem a zimą. Jeżeli chodzi o spad, to tam jest już tylko wykończenie skoku. Główne elementy trenuje się na rozbiegu i podczas odbicia. Pewnie, że gdyby się udało skoczyć na śniegu, to by było miło. Ale nie powiedziałbym, że to dałoby wielką przewagę.
- Czujemy, że nie ma dużej przerwy między sezonami letnim i zimowym, i to dobrze. Jak jest duża przerwa, to człowiek potrzebuje więcej startów, żeby się wkręcić w rytm. A w takim wypadku przerwa jest krótka i nie czuje się tego przejścia.
- To ułatwienie, że nie mamy długiej podróży. Poza tym kibice jak zwykle dopiszą. Te dwa punkty będą nam sprzyjać. A resztę trzeba będzie sobie wypracować.
Skoki narciarskie. Robert Johansson czarnym koniem nowego sezonu? To może być nowa gwiazda skoków
- Na to zawodnik nie zwraca tak bardzo uwagi. Dziennikarze i kibice to kwestie, które się - w cudzysłowie - załatwia po zakończonym konkursie, a nie w trakcie czy przed.
- Bo mediów nie udało się wtedy odsunąć na tyle, żebyśmy rozmawiali dopiero po konkursie. Naciski były na tyle duże, że trzeba było konferencję zorganizować jeszcze przed zawodami. Ale to jest coś, czego normalnie nie robimy. Takie mamy zasady, tego staramy się cały czas trzymać.