Kamil Stoch pierwszy, Dawid Kubacki trzeci, Stefan Hula szósty: tak ulokowani byli Polacy w czołówce konkursu po pierwszej serii. W drugiej – co nieco zaskakuje – swojej pozycji nie obronił tylko najbardziej utytułowany z naszych zawodników. Podwójny mistrz olimpijski z Soczi przeplata ostatnio skoki znakomite takimi, o których sam mówi, że było w nich za dużo błędów. W Willingen nasz faworyt odleciał w pierwszej serii w pięknym stylu na 146 m, ale w finale wylądował o 8,5 metra bliżej, przez co spadł z podium.
Szkoda, wahania formy Stocha mogą trochę niepokoić, ale generalnie nie mamy powodów do narzekań. Przeciwnie, na tydzień przed pierwszym olimpijskim konkursem w Pjongczangu mamy prawo niecierpliwie przebierać nogami. Ewidentnie gotowi do rywalizacji o wielkie rzeczy są już Kubacki i Hula, a Stoch to mistrz, który wiele razy pokazywał, że potrafi się ustabilizować. Do tego Piotr Żyła oraz Maciej Kot walczący o ostatnie miejsce w drużynie prezentują co najmniej solidny poziom. Na Muehlenkopfschanze Żyła była 13, Kot – 21., a punkty zdobył jeszcze sklasyfikowany na 23. pozycji Jakub Wolny.
Gdyby w sobotę w Willingen rozgrywano „drużynówkę”, nasza czwórka w składzie Kubacki (nota 254,8 pkt), Stoch (254,5), Hula (248,9) i Żyła (230,2) zajęłaby drugie miejsce. Polacy z notą 988,4 pkt okazaliby się gorsi o zaledwie 1,2 pkt od Norwegów. Te wyliczenia można traktować jako kolejną już zapowiedź ekscytującej walki o olimpijskie złoto w rywalizacji zespołowej. Od dwóch najlepszych obecnie zespołów dosyć wyraźnie odstają Niemcy. Ich najlepsza czwórka zdobyła w sobotę łącznie 968,9 pkt.
W niedzielę o godz. 10.20 ostatni konkurs przed igrzyskami. Relacja na żywo w Sport.pl.