PŚ w Wiśle. Alkoholik Strasse dla skoczków, dla telewidzów relacje na żywo z kontroli sprzętu i z pracy sędziów

- Jedna z kamer pokaże, jak Borek Sedlak obserwuje wykresy wiatru i włącza skoczkom zielone światło, inna będzie podglądać pracę sędziów, telewidzowie zobaczą też jak przebiega kontrola sprzętu i na jakiej podstawie zawodnicy są dyskwalifikowani - mówi Andrzej Wąsowicz, szef komitetu organizacyjnego PŚ w skokach w Wiśle.

Po piątkowej wizycie przedstawicieli FIS-u wiadomo, że inauguracja sezonu będzie pełna niespodzianek.

Puchar Świata w skokach w sezonie 2017/2018 rozpocznie się w Wiśle w piątek 17 listopada, kwalifikacjami do konkursu indywidualnego. Do pierwszych skoków zimy z igrzyskami w Pjongczangu został jeszcze ponad miesiąc, ale ustalane są już najdrobniejsze szczegóły zawodów. Rozmawiamy o nich z wiceprezesem Polskiego Związku Narciarskiego, Andrzejem Wąsowiczem

Łukasz Jachimiak: W niedawnej w rozmowie ze Sport.pl zapowiadał Pan, że 13 października do Wisły przyjadą Sepp Gratzer i Horst Nilgen z Międzynarodowej Federacji Narciarskiej, żeby sprawdzić stan Waszych przygotowań do inauguracji sezonu Pucharu Świata i przedstawić nowe pomysły FIS-u dotyczące realizacji telewizyjnej zawodów. Proszę powiedzieć jakie propozycje przedstawili goście i czy wyjechali zadowoleni.

Andrzej Wąsowicz: Muszę powiedzieć, że wszystko idzie nawet nie zgodnie z planem, a ponad plan. Nasi goście wyjechali z bagażem bardzo dobrych informacji. Wyprzedzamy harmonogram, przedstawiciele FIS-u byli zaskoczeni, że aż tak. Podobało im się na tyle, że w najbliższym czasie planują zamieścić na swojej oficjalnej stronie Berkutschi.com relację z Wisły. Pan Nilgen [rzecznik prasowy FIS-u] nagrywał wszystko korzystając z drona, na pewno warto będzie to zobaczyć.

A co nowego zobaczą telewidzowie?

- Zgodnie z planem na naszym spotkaniu był przedstawiciel Telewizji Polskiej. Już wiadomo, że pokażemy mnóstwo rzeczy, których widzowie nigdy wcześniej nie oglądali. Teraz zobaczą, jak przebiega kontrola sprzętu, na jakiej podstawie zawodnicy są dyskwalifikowani i jeszcze wiele innych rzeczy tego typu.

To jest pomysł FIS-u tylko na inaugurację czy na stałe?

- Na razie wiadomo tyle, że tak jak latem na nas trafia eksperyment. Wtedy zaczynał się u nas cykl Grand Prix i po raz pierwszy kwalifikacje były obowiązkowe dla wszystkich, nie byli z nich zwolnieni skoczkowie z czołowej „10”. Teraz FIS chce widzom przed ekranami pokazać kulisy, żeby ci widzowie lepiej rozumieli skoki, bo z tym jest problem, co przecież wszyscy wiemy. Zawody w Wiśle będzie realizowało aż 17 kamer, bo zamysł jest taki, żeby pokazać pracę poszczególnych osób funkcyjnych. Na przykład jedna z kamer będzie na wieży, żeby pokazać, jak Borek Sedlak obserwuje wykresy wiatru i na tej podstawie włącza skoczkom zielone światło.

Zobaczymy też, jak sędziowie wystawiają noty?

- Tak, ich również będzie podglądać kamera. FIS chce wyjść szeroko z informacją dla kibiców. U nas na pewno się to uda, a myślę, że to się przeniesie też na inne skocznie. W każdym razie przedstawiciel TVP przyjął wszystkie propozycje z zadowoleniem, uznał, że dzięki nim transmisje będą ciekawsze.

Ile kamer pracowało w Wiśle ostatnio?

- Dwanaście. Ze względu na dodatkowe kamery zmienimy umiejscowienie różnych rzeczy. Tablica wyników będzie już nie dole, tylko w rogu, gdzie kończy się wybieg skoczni. Kontrola sprzętu też idzie z dołu na górę. To również po to, żeby ją usprawnić.

Te nowe rzeczy, np. kontrolę sprzętu, zobaczymy od A do Z, czy kamera będzie mogła towarzyszyć zawodnikom tylko do pewnego momentu?

- Kontrolę zlokalizujemy za szklanymi drzwiami, bo chłopcy już się do niej nie rozbierają. Teraz skoczek musi przejść przez specjalny przyrząd tak, żeby krokiem o nic nie zahaczyć. To wszystko można pokazać, tak samo jak sprawdzanie wagi, butów i mierzenie nart. Zamiar jest taki, żeby pokazać jak najwięcej. I żeby też uatrakcyjnić pewne sprawy już znane. Na przykład inaczej ma być eksponowany lider. Nowości będzie bardzo dużo. Również dla skoczków.

Ale chyba nie w przepisach?

- Nie, nie – w piątek kiedy nasi goście odpoczywali, my mieliśmy posiedzenie komitetu w sprawie zmiany organizacji dojazdu, żeby te kwestie usprawnić. Zrobimy to, z władzami miasta i z policją wypracowaliśmy rozsądne rozwiązanie dzięki któremu skoczkowie będą po konkursach sprawnie wracali do hotelu. Panów wystartuje bardzo wielu, pewnie znowu będzie ich w Wiśle najwięcej, bo już mamy zgłoszonych 72 skoczków. Teraz po zawodach będą omijać parkingi, wyjazdy, rondo, centrum miasta – pojadą innymi ulicami, takimi na co dzień przeznaczonymi dla miejscowych. Teraz te Alkoholik Strasse będą wyłączone z lokalnego ruchu, policja przeprowadzi nimi sportowców.

Jak Pan powiedział? Alkoholik Strasse?

- To są drogi na które normalnie policja nie zagląda. Niektórym zdarzało się nawet tamtędy uciekać, kiedy na głównej ulicy stał patrol policji i wyjeżdżać koło hotelu Gołębiewski, gdzie będą zakwaterowani skoczkowie. A teraz policji na Alkoholik Strasse będzie pełno, w czasie Pucharu Świata w Wiśle nie będzie mowy o jeździe na podwójnym gazie, ha, ha.

Z czym konkretnie wyprzedzacie harmonogram przygotowań do konkursów?

- Z tym, że już mamy trochę śniegu, że wszystkie trybuny już stoją, że prawie wszystkie instalacje są gotowe, że na skoczni są rozciągnięte siatki, na których się układa śnieg, że kończy się budowa kolejnego domku i już na pewno ich wystarczy.

Ile ich teraz będzie?

- W sumie mamy 26 osobnych pomieszczeń. Nie ma mowy o tym, żeby było ciasno.

A ile reprezentacji do Was przyjedzie, pewnie 12-13?

- Więcej. Codziennie sprawdzam skrzynkę pocztową, bo już jest okres zgłaszania, co prawda jeszcze nie personalnego, ale liczbowego, i już mam zgłoszonych 15 reprezentacji.

Czyli będzie też jakaś egzotyczna drużyna?

- Turcy się zapowiedzieli. Coraz mocniej idą w skoki. Chińczyków jeszcze nie ma, ale wiemy, że myślą o przyszłości i zaczynają się szkolić u Norwegów.

Nie boicie się pogody? Prognozy mówią, że w najbliższych dniach ma być nawet 20 stopni Celsjusza.

- W piątek gościłem również prezesa firmy Supersnow i podjęliśmy decyzję, że od wtorku zwiększamy tempo robienia śniegu.

Czyli ściągacie drugą maszynę?

- Tak, od wtorku ma już pracować. Uznaliśmy, że zrobimy zapas obok skoczni, żeby był na „w razie czego”, a do góry wyciągamy armatki i czekamy na lepsze warunki pogodowe. Jeśli pogoda pozwoli, to na początku listopada cały śnieg już rozprowadzimy, żeby obiekt był gotowy do trenowania dla naszej kadry.

Jeśli będzie 20 stopni, to chyba nie uchronicie się przed utratą dużej części tego, co wcześniej wyprodukujecie?

- To co już mamy przykryliśmy podwójnymi plandekami termoizolacyjnymi, odbijającymi słońce. Powiem panu, że jak się wejdzie pod te plandeki, to czuć zimno od śniegu. Oczywiście już jest ciepło i nie da się uniknąć pewnych strat, ale one nie są na tak dużym poziomie, żeby nas to bardzo niepokoiło. Wisła generalnie ma szczęście do pogody, raz tylko nam się nie udało przeprowadzić konkursu [drugiego w sezonie 2015/2016], ale jestem przekonany, że to był pierwszy i ostatni raz.

Zobacz wideo
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.