Maciej Kot pracuje nad przygotowaniem do sezonu zimowego, a o bezpieczeństwo w czasie igrzysk olimpijskich się nie martwi

- Poprzedni rok pokazał, że dobre skoki latem wcale nie dyskwalifikują skoczka z zimowej rywalizacji, a wręcz przeciwnie. Wyniki budują pewność siebie i powtarzalność, która jest bardzo potrzebna w sezonie zimowym - mówi Sport.pl piąty skoczek poprzedniego sezonu Pucharu Świata, Maciej Kot.

Piotr Majchrzak: Za Wami kolejne zgrupowanie, tym razem w Ga-Pa. Można powiedzieć, że to pierwsze treningi po małych wakacjach, bo Stefan Horngacher dał Wam dwa luźniejsze tygodnie. Jesteś zadowolony ze swoich skoków na tzw. świeżości?

Maciej Kot: Jestem zadowolony, bo pogoda dopisała, a wszystkie treningi odbyły się zgodnie z planem i w dobrych warunkach. Oddaliśmy dokładnie tyle prób, ile chcieliśmy. Skoki były na wysokim poziomie, a to jest teraz ważne. Chcemy prezentować wysoki poziom skoków, a jednocześnie musimy pracować nad systematyką. Trwają też testy sprzętu, który ma być gotowy na zimę. Oprócz tego trenujemy również na siłowni. Nie ma co ukrywać, że motoryka będzie bardzo ważna zimą. Przerwa dobrze nam zrobiła, bo złapaliśmy też trochę świeżości. Pojawił się również ten głód skoków.

Dawid Kubacki mówił nam niedawno, że jemu bardzo podoba się ten tryb treningów. Czyli nie ma jednej długiej przerwy, ale pojawia się więcej krótkich przerw. Tobie również to odpowiada?

- Zdecydowanie, ja akceptuje plan Stefana Horngachera w stu procentach. Ten tryb przygotowań z większą liczbą krótkich przerw, czasem nawet po trzy-cztery dni, jest bardzo interesujący. Jedna długa przerwa potrafi sprawić, że zawodnik wypada z dobrego rytmu. Z drugiej strony długi czas treningu, bez żadnej przerwy, może sprawić, że zawodnik jest zmęczony monotonią. Dla mnie jest to taka dobra zmiana i każdy się do niej przystosował.

Jeszcze w Wiśle widać było, że ciągle zmagasz się z problemem niestabilnego lotu, co czasem przeszkadzało Ci zimą. Powiedz, jak to wygląda dwa miesiące po zawodach w Wiśle, i dokładnie 2 miesiące przed inauguracją Pucharu Świata również w Wiśle.

- W tym momencie jest na pewno lepiej, niż było w zimie i lepiej niż niedawno w Wiśle. Z drugiej strony nie mogę powiedzieć, że ta praca jest skończona. Nad tym elementem trzeba pracować cały czas, bo to są rzeczy głęboko zakorzenione są w mojej postawie i fizjologii. Niektóre mięśnie są przykurczone, inne zaś rozciągnięte. Można powiedzieć, że jest to wyuczone od dziecka, dlatego nie da się szybko wyeliminować tego problemu. Bardzo dużo pracuję jednak poza skocznią i wzmacniam pewne partii mięśni. Droga, którą podążamy jest jednak dobra. Obóz w Garmish-Partenkirchen pozwolił mi sporo nad tym popracować, bo skocznia jest większa i mamy więcej czasu na pracę w locie, ale z drugiej strony jest trudniej, bo opór powietrza jest mocniejszy. Mogę powiedzieć, że ,,proste’’ skoki się pojawiły, ale nie jest tak, że każdy skok jest idealny, dlatego muszę nad tym ciągle pracować.

Jak układa się współpraca z czeskim fizjoterapeutą Jakubem Kozelem, który ma pomóc Łukaszowi Gębali.   

- To jest bardziej taka współpraca doraźna. Kuba był z nami na trzech obozach. Mniej więcej raz na miesiąc przyjeżdża żeby kontrolować postęp prac i doradzić nowe rzeczy i ćwiczenia. Myślę jednak, że jest to dla nas wystarczające, bo Łukasz Gębala jest bardzo doświadczonym specjalistą.

W zeszłym roku dominowałeś w Letnim Grand Prix. Można powiedzieć, że teraz dominuje Dawid Kubacki, ale ty dzielnie trzymasz się za jego plecami. Poprzedni rok pokazał, że letnie wyniki potrafią przełożyć się na sezon zimowy. Masz podobne zdanie, czy Twoje podejście do LGP w tym roku, w jakiś sposób się zmieniło?

- Każde zawody trzeba traktować poważnie. Od zeszłego roku nic nie się zmieniło.  W poprzednim sezonie ja dominowałem, teraz Dawid jest mocny. Ja jednak staram się cały czas utrzymywać kontakt z czołówką. Najważniejsza jest jednak praca nad zimową formą. Poprzedni rok pokazał, że dobre próby latem wcale nie dyskwalifikują skoczka z zimowej rywalizacji, a wręcz przeciwnie. Wyniki budują pewność siebie i powtarzalność, która jest potrzebna zimą. Nie jest jednak tak, że latem specjalnie przygotowujemy się do tych startów. Skaczemy z marszu, często po jakimś obozie, gdzie również nie odpuszczamy przygotowań na siłowni, bo czekają nas letnie zawody. Letnie wyniki są ważne dla psychiki, ale najważniejsza jest zima.

Niedawno mówiłeś, że czujesz się lepszym, bardziej dojrzałym skoczkiem, niż przed rokiem o tej samej porze. W tym roku czeka nas bardzo emocjonujący sezon, który będzie obfitował w wielkie imprezy. Jakie masz cele na zimę?

- Sezon ma bardzo dużo ważnych punktów. Polska dwukrotnie gości Puchar Świata, mamy mistrzostwa świata w lotach, Turniej Czterech Skoczni, są też igrzyska olimpijskie. Przede wszystkich chciałbym prezentować bardzo wysoką, równą i stabilną formę przez cały sezon. To pozwoli mi na osiągnięcie wysokiego miejsca w klasyfikacji generalnej PŚ, ale także na tych najważniejszych imprezach. Prezentując wysoką formę przez cały sezon można liczyć na coś w rodzaju szczytu w najważniejszych momentach. Nie ukrywam, że chciałbym być pewnym punktem drużyny. Liczę, że jako kraj znów potwierdzimy swoją klasę.

Myślisz, że może w tym pomóc to, że będziecie mieli prawdopodobnie dwie skocznie do treningów przed sezonem? Być może pierwszy raz w historii nie trzeba będzie szukać zagranicznych skoczni z mrożonym rozbiegiem.

- Jeżeli te plany się zrealizują, to bardzo ułatwi to nam przygotowania do zimy, w tym najgorętszym okresie, czyli w październiku i listopadzie. Wtedy trening powinien być najlepszy jakościowo. W tym czasie dobrze jest również unikać podróży, bo każdy taki dzień, to nie tylko zmęczenie, ale również strata czasu na trening.

Możliwość skakania w Wiśle bardzo by nam pomogła, bo do tej pory szukaliśmy torów lodowych w takich miejscach, jak choćby Oberstdorf, a zdarzała się również Skandynawia. Miejmy nadzieje, że te plany zostaną zrealizowane. To byłaby duża zmiana dla nas. Z drugiej strony inauguracja Pucharu Świata zaplanowana jest w Wiśle, dlatego możliwość kilku treningów przed rozpoczęciem sezonu byłaby dla nas jakąś przewagą nad innymi reprezentacjami.

Na koniec nie mogę nie zapytać o igrzyska, ale nie w kontekście sportowym, ale w bardziej politycznym. Pewnie docierają do Was głosy z półwyspu koreańskiego o bardzo ofensywnej polityce Korei Północnej. Mówi się nawet o możliwości bojkotu igrzysk przez niektóre kraje. Jak do tego podchodzisz.

- Oczywiście śledzę doniesienia, bo interesuję się tym co jest na świecie. Niestety, nie jestem w stanie w żaden sposób pomóc, dlatego zupełnie mnie to nie martwi. Moim celem jest przygotowanie się do igrzysk i na tym się koncentruje. Ja muszę być gotowy, a jeżeli igrzyska np. zostaną odwołane, to ja będę wiedział, że wykonałem swoją pracę.

Pamiętamy, że cztery lata temu w Rosji były podobne informacje. Mówiono o tym, że igrzyska mogą się nie odbyć, że grozi im bojkot, a okazało się że był to bardzo piękny czas i myślę, że w przypadku Pjongczangu będzie bardzo podobnie. Ze skocznią w Korei mam bardzo dobre wspomnienia, więc czekam na igrzyska w spokoju i z pozytywnym nastawieniem.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.