Kiedy doczekamy się 300-metrowych skoków narciarskich?

Po modernizacji skocznia w Vikersud stała się największym obiektem na świecie i zabrała to miano słoweńskiej Letalnicy. Dzisiaj najdłuższy ustany skok wynosi 253,5 metra i należy do Stefana Krafta. Słoweńcy rozpoczęli już jednak dyskusje na temat pobicia kolejnej granicy. Dyrektor Pucharu Świata w Planicy zapowiada nawet 275-metrowe skoki, ale jest jednak jeden warunek.

Dzisiaj przekroczenie granicy trzystu metrów w skokach narciarskich wydaje się być absolutnie nierealne. Zawodnicy używają teraz bardzo opływowych kombinezonów, przez które nabiera się większej niż kiedyś prędkości. Dodatkowo, skoczkowie wykorzystują bardzo giętkie narty i wygięte wiązania, które powodują przeciążenia kolan. Na skoczniach mamucich zawodnicy rozpędzają się do około 105 km/h, a prędkość przy lądowaniu wynosi nawet 140 km/h. Eksperci twierdzą, że potrzeba około 115 km/h na rozbiegu, aby polecieć dodatkowe 50 metrów. Przy obecnych profilach skoczni bardzo obciążyłoby to stawy i mogłoby powodować wiele kontuzji. - W przeszłości FIS tworzyło przepisy, żeby nie dało się skakać więcej niż 100 metrów. Jednak stopniowo przesuwano tę granicę. Sepp Bradl przekroczył 100 metrów, pojawiło się nowe wyzwanie i co kilkadziesiąt metrów ta bariera jest przesuwana – mówi projektant Letalnicy Janez Gorisek w rozmowie z delo.si.

275 metrów w Planicy?

Słoweńcy bardzo przeżywali utratę najdłuższych skoków w Pucharze Świata, dlatego wiele funduszy zostało poświęcone na przebudowę Letalnicy. Niestety, nawet to nie pozwoliło im odebrać palmy pierwszeństwa skoczni w Vikersund. Jelko Gros zaznacza jednak, że jeśli przepisy pozwolą, to bardzo małymi kosztami będzie możliwa przebudowa obiektu, tak aby pozwała na loty w okolice 275 metrów. Dziś obowiązują jednak ograniczenia, które narzucają, że różnica poziomów między progiem, a płaską częścią zeskoku może wynosić maksymalnie 135 metrów. Jest to przepis, który blokuje dalszą rozbudowę obiektów.

Przeciążenia na Vikersund są znacznie mniejsze

Skocznia w Planicy bardzo różni się od tej w Norwegii. Skoczkowie uważają ją za nieco łatwiejszą, bo słabsi zawodnicy są w stanie osiągać dwustumetrowe rezultaty, ale zdecydowanie trudniej jest polecieć w okolice 250 metrów. W Vikersund wielu skoczków bije swoje rekordy życiowe, bo obiekt pozwala na bardzo długie skoki. Leci się tam zdecydowanie niżej, dzięki czemu łatwiej jest wylądować. Wydaje się, że jeśli kolejna granica ludzkich możliwości padnie, to będzie to właśnie w Vikersund. W Planicy skoczkowie lecą nawet 15 metrów nad zeskokiem, dlatego lądowanie wymaga niesamowitej mocy w nogach. – Wcisnęło mnie w ziemię, ale gdybym próbował lądować telemarkiem, to bym tam pewnie został – mówił Kamil Stoch tuż po swoim rekordowym skoku na Letalnicy.

Granica przesuwana o 50 metrów

Pierwszy stumetrowy oglądaliśmy jeszcze przed drugą wojną światową. Wówczas Sepp Bradl jako pierwszy człowiek na ziemi poleciał na nartach 101,5 metra. Miało to miejsce w 1936 roku na skoczni w Planicy. Na przekroczenie bariery 150 metrów trzeba było czekać dokładnie 31 lat. Nowym rekordzistą w obiektu do lotów w Oberstdorfie został Lars Grini, który poleciał magiczne wówczas 150 metrów. Kolejną granicą ludzkich możliwości wydawało się być ustanie 200 metrów. Odległość tą już w 1994 roku osiągnął Fin Toni Nieminen. Na 250 metrów trzeba było czekać tylko 21 lat. W 2015 roku pierwszym skoczkiem, który przeleciał ćwierć kilometra był Peter Prevc. Chociaż na dzisiaj wydaje się, że 300-metrowe skoki są tylko mrzonką, to historia jasno pokazuje, że takich lotów możemy oczekiwać już za około 10-15 lat.

A teraz zobacz WIDEO: Puchar Świata w Planicy. Polscy skoczkowie zdobyli Puchar Narodów. Czas na podsumowanie sezonu

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.