Pięć konkursów Turnieju Czterech Skoczni z rzędu – właśnie taką passę ma obecnie Kamil Stoch, który w poprzednim sezonie wygrał wszystkie cztery konkursy i wyrównał osiągnięcie Svena Hannawalda, który cztery konkursy wygrał w sezonie 2001/2002. Zarówno Stoch, jak i Hannawald mają jednak dłużą passę zwycięstw, bo Polak wygrał także ostatni konkurs w Bischofshofen w sezonie 2016/2017, a Hannawald zwyciężył w Oberstdorfie rok po swoim wielkim wyczynie.
Na początku Turnieju Czterech Skoczni pięć zwycięstw z rzędu zaliczył także legendarny Helmut Recknagel, który wygrał dwa konkursy w sezonie 1957/1958 oraz trzy w kolejnej, siódmej edycji. Gdyby więc Kamil Stoch wygrał jeszcze niedzielny konkurs w Oberstdorfie, to stałby się prawdziwym królem imprezy, bo wygranie sześciu kolejnych zawodów TCS byłoby czymś naprawdę niezwykłym.
Stoch jest jednym z głównych faworytów Turnieju Czterech Skoczni, choć Polak nie błyszczał w pierwszej części sezonu. Zdecydowanie lepiej wypadali od niego znakomity Ryoyu Kobayashi (cztery zwycięstwa), który nad Stochem ma już 191 punktów przewagi w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata oraz Piotr Żyła. Warto jednak zauważyć, że dla Stocha to i tak najlepszy start sezonu w historii, bo Polak jeszcze ani razu nie wypadł z czołowej dziesiątki, a trzy razy stawał na podium. Dzięki temu ma nawet więcej punktów niż w sezonie 2013/2014, w którym przed Turniejem Czterech Skoczni udało mu się nawet dwa razy wygrać, ale potem nie wytrzymał presji związanej z świąteczno-noworocznym cyklem.
Stoch pokazał także, że im bliżej nowego roku, tym jego forma jest lepsza. Mogą o tym świadczyć także mistrzostwa Polski, które Stoch po prostu zdominował i zdeklasował wszystkich rywali, w tym Piotra Żyłę, któremu nie wyszedł pierwszy skok.
Polscy skoczkowie mają za sobą nie tylko mistrzostwa Polski, ale także krótki obóz, który Stefan Horngacher zorganizował przed świętami na Wielkiej Krokwi w Zakopanem. Standardowo austriacki szkoleniowiec zamknął skocznię dla wszystkich trenerów i zawodników, co kolejny raz nie spodobało się trenerom klubowym. – To jest trochę śmieszne, bo to my wychowaliśmy tych skoczków, nie Horngacher. Przecież żaden trener czy junior nie zrobi nikomu na złość i nie zrobi zdjęć jakichś nowinek technicznych i nie wyśle ich do Niemców czy Norwegów. Młodzi skoczkowie nawet dla nauki by ich podglądali, ale wizja Horngachera jest inna – mówi nam jeden z zakopiańskich trenerów.
Zgrupowanie było jednak tajne, bo biało-czerwoni testowali sprzęt przygotowany na najbliższą imprezę. Nowe kombinezony dostał także Aleksander Zniszczoł, który do tej pory startował w sprzęcie przygotowanym dla kadry B, ale teraz dostał powołanie na turniej. Na TCS będzie mógł jednak startować dokładnie w tym, w czym startują podopieczni Horngachera. Bardzo możliwe, że w Oberstdorfie Polacy wystartują w brązowych, ale matowych strojach, które w Engelbergu testował Maciej Kot.
Kamil Stoch już jest legendą Turnieju, ale w tym sezonie może wyrównać znakomite osiągnięcie Bjoerna Wirkoli, który trzy razy wygrywał cały turniej. Wirkola wygrywał turniej w latach 1966/1967, 1967/1968, 1968/1969, a po zakończeniu kariery skoczka narciarskiego został piłkarzem Rosenborga Trondheim i... udało mu się nawet zdobyć mistrzostwo Norwegii. Żeby tak się stało, Stoch musi 6 stycznia 2019 roku trzeci raz z rzędu podnieść Złotego Orła. Czy tak się stanie? Przekonamy się już wkrótce. Początek kwalifikacji przed pierwszym konkursem już w sobotę o godzinie 16.30. Przypomnijmy, że w Turnieju Czterech Skoczni są one niezwykle ważne, bo zdecydują o parach do rywalizacji KO, a także o kolejności startów.