PŚ w Klingenthal: Prevc i Freund nie przestali, jest trzeci brat, Ammann ma problem, Polacy też

Bohaterem niedzieli skoczek z lękiem wysokości, ale całego weekendu Severin Freund i Peter Prevc, którzy z końcem poprzedniej zimy najwyraźniej wcale nie skończyli pojedynku o miano najlepszego skoczka świata. Polacy z Kamilem Stochem bezbarwnym tłem tej walki, choć żaden z nich nie ma takiego problemu jak Simon Ammann - to wnioski z Pucharu Świata w Klingenthal, pierwszego weekendu w sezonie 2015/2016.

Polacy niedostateczni

Przed rokiem bez kontuzjowanego Kamila Stocha polska drużyna zajęła w Klingenthal dziewiąte miejsce, a w konkursie indywidualnym punktowali tylko Piotr Żyła (14. miejsce) i Maciej Kot (29.). Teraz z podwójnym mistrzem olimpijskim w składzie zespół Łukasza Kruczka był szósty, a byłby siódmy, gdyby Norwegia nie została zdyskwalifikowana za nieprzepisowy kombinezon Andersa Fannemela. Trener postawę swoich zawodników w inauguracyjnych zawodach ocenił w szkolnej skali na dostateczny z plusem. Na wyrost, bo bez Stocha w składzie drużyna mogłaby skończyć jak przed rokiem, a w niedzielę bez niego nie mielibyśmy żadnego zawodnika w drugiej serii. Mało tego, niewiele brakowało, a z siedmiu Polaków do konkursu zakwalifikowałoby się tylko trzech, bo Bartłomiej Kłusek odpadł, a w "40", która się kwalifikowała Maciej Kot był dopiero 32., Klemens Murańka 37., a Jan Ziobro 40. i to tylko dlatego, że zdyskwalifikowani zostali Władimir Zografski oraz Robert Kranjec.

Szkoda, że przed startem sezonu nasi zawodnicy, trenerzy i szefowie Polskiego Związku Narciarskiego tak dużo mówili o świetnej dyspozycji całej grupy. Ostatnie treningi musiały być udane, skoro wszyscy byli przekonani, że będzie dobrze. Ale przecież z przeszłości dobrze wiemy, że nasi zawodnicy potrafią być mistrzami treningów spalającymi się w zawodach. W sobotę o zjadającym go stresie mówił nawet Stoch. On - jak na najbardziej doświadczonego przystało - poradził sobie chociaż na tyle, by wylądować na 13. miejscu. Reszta ma problem i teraz zamiast zapowiadać, że już za chwilę będzie dobrze powinna popracować w spokoju i ciszy.

FIS naprawdę sprawdza

W konkursie drużynowym do drugiej serii nie mogły przystąpić Norwegia i Rosja, bo w nieprzepisowych kombinezonach swoje skoki oddali Anders Fannemel i Jewgienij Klimow. W kwalifikacjach do konkursu indywidualnego za to samo zdyskwalifikowani zostali Władimir Zografski i Robert Kranjec, a w zawodach - Harri Olli. Maciej Kot opowiadał, że po "drużynówce" pod skocznią zmierzono go i choć wszystko było w porządku, kazano zdjąć kombinezon, by zmierzyć strój jeszcze raz, najdokładniej jak się da. Wnioski? Razem z wprowadzeniem pomiaru kombinezonów na górze skoczni, tuż przed wejściem zawodnika na belkę startową, zaostrzono też kontrolę pod skocznią. I bardzo dobrze. Niech wygrywają najlepsi, a nie ci, którzy najlepiej kombinują.

Severin Freund Severin Freund JENS MEYER/AP

Prevc i Freund nie przestali

Ostatniej zimy Severin Freund i Peter Prevc stoczyli najbardziej pasjonujący pojedynek o Kryształową Kulę w historii Pucharu Świata. Niemiec i Słoweniec skończyli sezon z dokładnie taką samą liczbą punktów, a trofeum przypadło Freundowi tylko dlatego, że w sezonie odniósł więcej zwycięstw. Minęło osiem miesięcy, a wielcy rywale walczą, jakby nie było żadnej przerwy. W Klingenthal Słoweniec błyszczał w treningach. Uzyskał 143 i 137 m, wygrał obie serie. Freund był trzeci (130,5) i drugi (135,5 m). W "drużynówce" indywidualnie odrobinę lepszy był Freund (138 i 136 m, nota 273,9 pkt, a Prevc 139 i 132 m, nota 270,3 pkt), obaj wyraźnie odskoczyli całej reszcie. W niedzielę pogodził ich skoczek z lękiem wysokości, czyli Daniel Andre Tande. Ale mimo wyskoku norweskiej rewelacji już widać, że Prevc (był drugi) i Freund (trzeci) mają ochotę na dogrywkę.

Domen Prevc, Peter Prevc, Jurij Tepes i Anze Lanisek Domen Prevc, Peter Prevc, Jurij Tepes i Anze Lanisek AP Photo/Jens Meyer

Trzeci brat się przedstawił

Jest Peter, czyli 23-latek, który ma już m.in. tytuł wicemistrza olimpijskiego i wicemistrza świata. Jest Cene, który ma 19 lat, a w Pucharze Świata punktował już w marcu 2014 roku. I jest Domen. Chłopak, który w czerwcu skończył 16 lat to trzeci z braci Prevców. Właśnie zadebiutował w Pucharze Świata. W Klingenthal oddał sześć skoków, błysnął w każdym. Na treningach był piąty i czwarty, w "drużynówce" indywidualnie miał czwarty wynik, a niedzielny konkurs skończył na ósmej pozycji. Tak wysoko w swoich debiutach nie plasowali się Kanadyjczyk Steve Collins (10. w debiucie), Austriak Thomas Morgenstern (dziewiąty), Finowie Toni Nieminen (48.) i Janne Ahonen (56.). To czterej najmłodsi zwycięzcy konkursu PŚ w historii. Domen Prevc ma całą zimę, by zostać piątym i wyprzedzić w tym zestawieniu Gregora Schlierenzauera (w swoim debiucie był 24.).

Czy ma tyle talentu co Austriak? Czy to on za kilkanaście lat okaże się najlepszym z braci Prevców? Ile ci bracia osiągną? Na pewno jest dużo za wcześnie, by widzieć w nich słoweńskich Ruudów (Asbjoern był mistrzem świata, Sigmund mistrzem świata i wicemistrzem olimpijskim, Birger dwukrotnym mistrzem olimpijskim i pięciokrotnym mistrzem świata, choć dwa z tych tytułów zyskał automatycznie po wygraniu igrzysk), ale już skojarzenie z dawnymi mistrzami z Norwegii wiele mówi o klasie Prevców.

Ammann lata, ale nie ląduje

Simon Ammann w konkursie drużynowym skoczył 130,5 i 132 m. Odległości dobre, styl fatalny. Za każdy z tych skoków Szwajcar dostał od sędziów po 48 punktów. Ze wszystkich 32 zawodników, którzy oddali w sobotę po dwa skoki miał najniższe oceny. W zawodach indywidualnych odległości czterokrotnego mistrza olimpijskiego znów były dobre - 132 i 132,5 m - ale od sędziów ponownie dostał najmniej - 48,5 i 48 - punktów ze wszystkich 30 zawodników, którzy zdobyli punkty, wyłączając Andreasa Koflera ratującego się w drugiej serii przed upadkiem. 34-letni mistrz ma duży problem, najwyraźniej obawia się o swoje zdrowie, na którym podupadł po kilku twardych lądowaniach w ostatnich sezonach. Ammann nigdy nie był specjalistą od telemarku, często oszukując, że go robi naciągał sędziów na świetne noty. Teraz żal patrzeć, jak się męczy. W konkursach z telemarku praktycznie zrezygnował, spada bez żadnego wdzięku. Na treningach u schyłku kariery zmienił układ nóg przy lądowaniu, teraz z przodu ma prawą, a nie jak przez lata lewą, liczy, że dzięki temu poczuje się pewniej. Niedawno opowiadał, że potrzebowałby cudu, żeby w pierwszych konkursach sezonu być wysoko, tak duże ma problemy. - Przy większości skoków treningowych wydaje mi się, że jest dobrze, ale gorzki moment przychodzi, gdy oglądam nagrania - opowiadał. Tych po 14. miejscu w Klingenthal nie powinien oglądać.

Więcej o:
Copyright © Agora SA