- Problem jest dlatego, że na rynku mamy monopolistę. Buty produkuje tylko jedna firma. Z Niemiec. Gdybyśmy mieli taką firmę w Polsce, to buty byśmy mieli na kiedy chcemy i moglibyśmy wprowadzać swoje nowinki techniczne. A tak nie warto. W zeszłym roku wedle naszych pomysłów zrobiono nowy model. W innych miejscach buty zostały usztywnione, inaczej wyglądały. Sprawdzały się, ale już na następnych zawodach wszyscy w takich skakali. I tyle było korzyści z naszego pomysłu. Niemiecka firma zrobiła to samo dla innych i wszyscy zyskali na tym, co my wymyśliliśmy - tak o butach używanych przez skoczków kilka miesięcy temu mówił w rozmowie ze Sport.pl Maciej Kot. Teraz dużo o swoich butach mówią Norwegowie. - Są wykonane z karbonu, są sztywniejsze od dotychczas używanych. W nich zawodnicy mają większą kontrolę nad nartami. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, zyskamy dodatkowe metry i będziemy bezpieczniej lądować - chwali się ich austriacki trener Alexander Stoeckl.
Butom, nartom, a przede wszystkim kombinezonom skoczków jeszcze uważniej będą przyglądać się wyznaczone do tego osoby przez Międzynarodową Federację Narciarską. Dotychczas kontrolerzy FIS zgodność sprzętu z przepisami sprawdzali po skoku. W sezonie letnim zawodnicy będą sprawdzani również przed startem. Tajemnicą poliszynela jest, że na szczycie skoczni, tuż przed wejściem na belkę startową, niektórzy zawodnicy zwiększają swoją powierzchnię nośną, naciągając kombinezony, a po skoku dostosowują je do wymaganych rozmiarów. Jeśli nowa procedura kontroli okaże się skuteczna, FIS zastosuje ją zimą. - Kontrola kombinezonów na górze skoczni to inicjatywa wychodząca przede wszystkim od trenerów i zawodników. Było to dyskutowane już pod koniec minionej zimy, podczas spotkań trenerów z przedstawicielami FIS. To kwestia przede wszystkim udoskonalenia metody, która była już dostępna w przeszłości, zdarzało się że kontrolerzy FIS byli na górze, przed skokiem. Teraz ma to być natomiast obligatoryjne przed każdą serią zawodów - wyjaśnia na łamach Skijumping.pl trener naszej kadry, Łukasz Kruczek.
Ciekawe za ile lat FIS najpierw sprawdzi skocznię pod dachem, a później przekona się, że na takim obiekcie warto rozgrywać oficjalne zawody. W kwietniu w szwajcarskiej Lucernie oddano do użytku pierwszą skocznię, na której rywalizować można w niezmiennych warunkach pogodowych. Obiekt mający punkt K na ósmym metrze stanął w hali lotniczej Muzeum Transportu, a skok na nim podczas ceremonii otwarcia oddał Simon Ammann. - To bardzo fajna skocznia, naprawdę można na niej poczuć klimat tego sportu - oceniał czterokrotny mistrz olimpijski.
Ammann znalazł się w składzie szwajcarskiej kadry na nowy sezon, ale nadal nie zdecydował czy kolejnej zimy będzie jeszcze skakał. - Prowadzę wiele rozmów, które pomogą mi podjąć decyzję - mówił pod koniec kwietnia. Jeśli Szwajcar zostanie, trenował będzie już nie z Martinem Kuenzlem, który prowadził go przez ostatnich siedem lat. Bernie Schoedler (jako trener doprowadził Ammanna do pierwszych sukcesów, m.in. dwóch złotych medali olimpijskich na igrzyskach w Salt Lake City w 2002 roku), dyrektor skoków w szwajcarskiej federacji, na stanowisko powołał swojej brata, Pipo Schoedlera.
Ammann się waha, a takiego stanu najwyraźniej nie zna Noriaki Kasai. - Myślałem, że karierę skończę w wieku 50 lat, ale Sapporo kandyduje do organizacji igrzysk olimpijskich w 2026 roku. Będę miał wtedy prawie 54 lata. To dużo, ale nie poddałbym się, gdyby Sapporo dostało igrzyska. Jeśli ich nie dostanie, przejdę na emeryturę, gdy będę 50-latkiem - mówi najstarszy w historii zwycięzca konkursu Pucharu Świata i aktualny wicemistrz olimpijski (w 2014 roku w Soczi na dużej skoczni przegrał tylko z Kamilem Stochem). Kasai wierzy, że na najbliższych igrzyskach poprawi ten wynik. - Chcę zdobyć złoto w Pjongczang (w Korei Południowej w 2018 roku), na oczach mojej rodziny - mówi. W międzyczasie marzy mu się również zdobycie Kryształowej Kuli za triumf w klasyfikacji generalnej PŚ. Tego nie dokonał żaden skoczek spoza Europy.
Blizzard Gogle narciarskie 906 | MAJESTY narty Thunderbolt | Narty Majesty Dirty Bear |
Sprawdź ceny ? | Sprawdź ceny ? | Sprawdź ceny ? |
Kasai, który zaliczył w Pucharze Świata już 478 konkursów (jest pod tym względem rekordzistą, drugi Janne Ahonen ma 396 występów), najbliższej zimy po raz pierwszy w karierze będzie miał szansę powalczyć o punkty w dwóch miejscach. Do kalendarza wskoczyły Szczyrk i Ałmaty. W Kazachstanie najlepsi skoczkowie globu pojawią się w lutym, pod koniec sezonu, a w Szczyrku - w styczniu. Ciekawe tylko czy Kasai skusi się na start w polskim "Turnieju Trzech Skoczni". Zawody w Szczyrku, Wiśle i Zakopanem odbędą się 20, 21, 23 i 24 stycznia, a na 30 i 31 stycznia zaplanowano starty w Sapporo. Często Japończycy rezygnowali z przyjazdu do Polski, chcąc dobrze przygotować się do roli gospodarzy. Ale w minionym sezonie Kasai był naszym gościem.