Niesamowity finisz Pucharu Świata w skokach narciarskich. Przed konkursem w Planicy Severin Freund miał 44 pkt przewagi nad drugim Peterem Prevcem. Po pierwszej serii lotów, to liderujący Prevc miał 20 pkt przewagi nad 7. Freundem. I Niemiec w drugim skoku nie zachwycił. Przed ostatnim skokiem sezonu Słoweńca, był na 6. miejscu. A więc sytuacja była jasna. Jeśli Prevc wygra, to on cieszyłby się z Kryształowej Kuli. Jeśli zajmie drugie miejsce lub niższe, triumfatorem będzie Freund.
I Prevc miał arcytrudne zadanie. Arcytrudne, bo fenomenalnie w II serii skoczył jego rodak Jurij Tepes (244 m). Prevcowi do wygranej potrzeba było około 236 metrów. Na dodatek, tuż przed nim, pogorszyły się warunki wietrzne. Drugi po pierwszej serii Kamil Stoch, jako jedyny w stawce, skakał przy wietrze w plecy. Słoweniec warunki miał tylko minimalnie lepsze.
I nie dał rady. 233,5 metra dało mu tylko drugie miejsce ze stratą 2,8 pkt do zwycięzcy. Freund przeszedł drogę z piekła do nieba. Po swoim skoku skrył ręce w dłoniach i był przekonany, że na samym finiszu zaprzepaścił szansę na Kryształową Kulę. Stało się inaczej. Po 31 konkursach PŚ w tym sezonie, obaj uzbierali identyczną liczbę punktów! 1729! Freund wygrał, bo miał więcej pojedynczych zwycięstw w tym sezonie. Niemiec triumfował 9 razy, Słoweniec trzy.
Bohaterem weekendu wybraliśmy Arkadiusza Malarza. Tak, tego zawodnika, który w hicie ekstraklasy dostał czerwoną kartkę. A było to w 62. minucie meczu. Bramkarz Legii zagrał ręką poza polem karnym i w pełni zasłużenie wyleciał z boiska. I to uratowało mecz. Do tego momentu byliśmy świadkami niesamowitej nieporadności obu zespołów. Składne akcje? Brak. Celne strzały? Niewidoczne. Celne podania? No, może kilka.
Dzięki Malarzowi wszystko się ożywiło. Najpierw Douglas pięknie przymierzył z wolnego, po chwili Hamalainen podwyższył na 2:0. Legia się nie poddała. Kucharczyk potężnym strzałem zdobył bramkę kontaktową, która jak się okazało później, była jednocześnie honorową. Ale emocje były do końca. Dziękujemy, panie Malarz! Zmalował pan nam piękne widowisko.
To był fatalny weekend dla najlepszych bramkarzy na świecie. Thibaut Courtois popełnił ogromny błąd w meczu z Hull:
Tak David de Gea: A tak Manuel Neuer:
Przedwczesne załamanie Freunda. tak wyglądał Niemiec, po swoim drugim skoku w konkursie w Planicy. Zdawał sobie sprawę, że musi mieć duuuużo szczęścia, aby wygrać Kryształową Kulę. I to szczęście otrzymał. Peter Prevc nie wygrał. Pokonał go rodak Jurij Tepes. A tak wyglądał Freund, gdy było już po wszystkim:
DARKO BANDIC/AP
W przerwie meczu Liverpool - Manchester United na boisku pojawił się Steven Gerrard. 40 sekund później jednak już go na nim nie było. Były reprezentant Anglii najpierw kopnął, a potem przydeptał leżącego na ziemi przeciwnika. Sędzia pokazał mu za to czerwoną kartkę. Ostatecznie Czerwone Diabły pokonały The Reds 2:1, a cały mecz Gerrarda możemy zobaczyć na powyższym obrazku.
?Nie będę skakał do głowy jak jakiś śledź?. Tak w przerwie meczu z Lechią wypowiedział się piłkarz Górnika Zabrze Rafał Kosznik. Za takie między innymi cytaty uwielbiamy polską ekstraklasę. Co prawda nie był to Ćwielong, którzy narzekał na słoneczną pogodę w niedzielę o 17, czy też słynne spodenki Wasilewskiego, ale jednak, to było coś.
?Wsadził głowę tam, gdzie inni baliby się wsadzić nogę?. Tak kiedyś mówiono o Andrzeju Szarmachu. I chyba polski napastnik był idolem piłkarza Atletico Raula Gimeneza. Ten, w meczu z Getafe (wygrana 2:0) popisał się taką interwencją:
1729 - no bo czy mogła być inna liczba? Tyle punktów w 31 konkursach zebrali skoczkowie Severin Freund i Peter Prevc. Do tej pory największą różnicą między zwycięzcą, a drugim miejsce w PŚ było 10 pkt. W sezonie 2003/04 Janne Ahonen okazał się lepszy o tyle od Roara Ljoekelsoeya.