Skoki narciarskie. Młodzi chcą być jak Diethart

Za dwa tygodnie w Klingenthal rozpocznie się nowy sezon Pucharu Świata w skokach narciarskich. Trenerzy niektórych reprezentacji podają już składy, a młodzi zawodnicy marzą o takim wyskoku, jaki przed rokiem zaprezentował Thomas Diethart. Sport.pl typuje, kto ma szansę choć trochę nawiązać do gigantycznego sukcesu Austriaka, który praktycznie z marszu stał się czołowym zawodnikiem świata.

Większe szanse miał Ziobro



Wygrywając 62. Turniej Czterech Skoczni Diethart sprawił być może największą sensację w jego historii. Przed nim tylko trzy razy w karierze zdobywał punkty w konkursach Pucharu Świata. Działo się to dwa lata wcześniej, gdy zajął 28. miejsce w Innsbrucku oraz w poprzedzających 62. TCS startach w Engelbergu, gdzie był czwarty i szósty. Dobrym występem w Szwajcarii 22-latek wywalczył sobie miejsce w kadrze Austrii, ale na czarnego konia nadchodzącej imprezy typowano raczej Jana Ziobrę, który po zajęciu pierwszego i trzeciego miejsca w Engelbergu był wówczas 11. skoczkiem klasyfikacji generalnej PŚ. Niestety dla nas, Ziobro w TCS nie istniał. A Diethart odlatywał wszystkim. W Oberstdorfie był trzeci, w Garmisch-Partenkirchen pierwszy, w Innsbrucku piąty, w Bischofshofen znów wygrał. W sumie drugiego w klasyfikacji tej edycji imprezy Thomasa Morgensterna pokonał pewnie, różnicą 18,3 pkt. Po TCS Diethart już nie wygrywał, ale w Soczi zdobył srebrny medal olimpijski w konkursie drużynowym, a Puchar Świata ukończył na wysokim, ósmym miejscu. Dla skoczków bez wielkich osiągnięć, ale z wielkimi ambicjami Austriak jest dowodem, że można błyskawicznie stać się jednym z najlepszych.

Sjoeen się nakręca



W styczniu bieżącego roku, kiedy mistrzem świata juniorów zostawał Jakub Wolny, Phillip Sjoen zajmował w Predazzo dopiero 39. miejsce. W Pucharze Świata norweski 19-latek jeszcze nie startował, ale po świetnych skokach w Letniej Grand Prix nie może się doczekać debiutu. Sjoeen wygrał dwa konkursy w Hakubie, był drugi w Courchevel i trzeci w Ałmatach. W klasyfikacji generalnej zajął drugie miejsce. - Diethart pojawił się znikąd i wygrał. Chcę zrobić to samo, moim marzeniem jest zwycięstwo w Turnieju Czterech Skoczni - zapowiada przed startem sezonu. Ważne: trenerem Sjoeena w norweskiej kadrze jest Alexander Stoeckl, który trenował Dietharta w słynnym sportowym gimnazjum w Stams.

Tande lepszy niż Hilde



Kolejny z podopiecznych Stoeckla, Daniel-Andre Tande w Pucharze Świata już skakał i punktował. W ubiegłym sezonie był 15. w lotach w Tauplitz i 17. w Wiśle. Latem wyskakał sobie 10. miejsce w ?generalce? GP, zajmując ósme miejsce w Einsiedeln, 10. w Courchevel oraz trzecie i drugie w Hakubie. Czy 20-latek jest gotów do podobnego skakania zimą? Austriacki trener wierzy, że Tande będzie przyszłością jego drużyny. Do Soczi zabrał go kosztem Toma Hildego. I choć tam 14. zawodnik ostatnich MŚ juniorów nie wystartował w żadnym z konkursów, zdaniem szkoleniowca wiele się nauczył. Jak wiele może przekonamy się już w najbliższych miesiącach.

Wolny szybszy od Murańki?



Kompleksów wobec uznanych, zagranicznych szkoleniowców nie muszą mieć nasi trenerzy. Przecież to Łukasz Kruczek zrobił z Kamila Stocha najlepszego skoczka świata, a drużynę doprowadził już do medalu mistrzostw globu. Z kolei Maciej Maciusiak i Robert Mateja świetnie prowadzą młodzież. Według Apoloniusza Tajnera ze skoczków, których nie ma w naszej kadrze A, na ten sezon najlepiej rokuje Wolny. - On już prezentuje poziom naszych najlepszych zawodników, czyli Stocha, Kota i Żyły - mówił prezes Polskiego Związku Narciarskiego w rozmowie ze Sport.pl tuż przed końcem Letniej Grand Prix i dodawał, że na ten moment Wolny jest lepszy od starszych o rok Aleksandra Zniszczoła i Klemensa Murańki, z którymi do niedawna wiązaliśmy większe nadzieje. Wolny, który w Pucharze Świata startował dotąd tylko dwa razy i nie punktował, w tegorocznej LGP wchodził do drugiej serii we wszystkich swoich czterech występach. Zajął 28. miejsce w Wiśle, 13. i 11. w Hakubie oraz 15. w Hinzenbach. Na początku października w Klingenthal świetnie skakał na treningach, a w kwalifikacjach uzyskał najlepszą odległość, ale upadł i to tak niefortunnie, że musiał przejść artroskopię kolana. Na skocznię ma wrócić mniej więcej wtedy, kiedy światowa czołówka znów spotka się w Klingenthal, tym razem już na śniegu. Miejmy nadzieję, że głód skakania, który czuje, zaspokoi jeszcze tej zimy.

Prevc leci za bratem



18-latek ze Słowenii w Pucharze Świata debiutował już prawie dwa lata temu. W styczniu 2013 roku nie przebrnął kwalifikacji w Innsbrucku i Bischofshofen. Drugie podejście miał dużo lepsze. W kończących ubiegły sezon konkursach w Planicy zajął 16. i 27. miejsce. A w ?drużynówce? był najlepszy ze wszystkich Słoweńców, skakał dalej nawet od utytułowanego, starszego brata. Są tacy, którzy twierdzą, że Cene ma jeszcze większy talent niż Peter. Ten poza drugim miejscem w ostatniej edycji PŚ, ma w dorobku m.in. srebro i brąz tegorocznych igrzysk w Soczi, srebro i brąz mistrzostw świata w Val di Fiemme 2013 oraz brąz MŚ w Oslo w 2011 roku. Ale będąc w wieku, w jakim jest teraz Cene, Peter wcale nie był od niego lepszy. Pierwsze zwycięstwo w PŚ odniósł dopiero w bieżącym roku, a na podium po raz pierwszy stanął jako 21-latek.

Bojarincew jak Stoch



- Jestem w optymalnej dyspozycji - mówi Dmitrij Wasiljew. Ale rosyjski weteran ma na myśli raczej to, że wreszcie uporał się kontuzjami, a nie to, że złapał formę, jak na załączonym obrazku. Rosjanie ostatni raz mogli pasjonować się startami swojego zawodnika w sezonie 2008/2009. Wtedy Wasiljew stanął na podium sześciu konkursów (był drugi i pięć razy trzeci) i w końcowej klasyfikacji zajął piąte miejsce. W edycji, której start się zbliża, 35-latek nie ma większych szans na nawiązanie do tamtych wyników. Dla rosyjskich skoków i dla rozwoju skoków w ogóle byłoby znakomicie, gdyby zrobił to Władysław Bojarincew. 20-latek w LGP zajął 16. miejsce wspólnie z Kamilem Stochem. Obaj zdobyli po 136 punktów. Nieważne, że Rosjanin potrzebował do tego ośmiu, a Polak tylko pięciu startów. Istotne, że w Ałmatach zawodnik, który nie skakał jeszcze w Pucharze Świata, dwukrotnie potrafił powalczyć z jego znanymi postaciami (nie zmienia tego fakt, że wielu czołowych skoczków w Kazachstanie nie wystartowało), zajmując trzecie i czwarte miejsce. To dowód, że warto obserwować, jak rozwinie się talent tego chłopaka.

Shimizu nowym cesarzem?



Jeśli szukamy kogoś, kto zastąpi Wasiljewa, to tym bardziej szukać wypada następcy najstarszego skoczka światowej czołówki. Oczywiście 42-letni Noriaki Kasai kończyć kariery jeszcze nie zamierza, już wiemy, że jest w kadrze na zawody w Klingenthal, a w planach ma pewnie zadziwiać tej zimy nie tylko na inaugurację. Ale mimo sympatii dla Japończyka nie możemy nie zauważać, że z wolna będzie się ze sportem żegnał. Z japońskiej młodzieży najsolidniej wygląda Reruhi Shimizu. W Soczi zdobył z kolegami brąz w drużynie. Lepiej w niej skakał tylko Kasai, 21-latek miał w stawce ósmy wynik. Indywidualnie były kombinator norweski zajął 18. miejsce na skoczni normalnej i 10. na dużej. W Pucharze Świata był piąty w Trondheim, a w sezonie przedolimpijskim 10. i dziewiąty w Soczi. W 2012 roku wygrał konkurs LGP w Courchevel, tego lata był drugi w Ałmatach i 12. w 'generalce' cyklu. Minionej zimy wiele razy błyszczał na treningach i w kwalifikacjach. Na pewno ma się z czego odbić i na dobre wylądować w światowej czołówce. - To jasne, że chcę osiągnąć takie sukcesy, jak Noriaki. Oglądałem go już jako dziecko i marzyłem, że kiedyś będę skakał podobnie - mówi Shimizu.

Więcej o:
Copyright © Agora SA