Skoki narciarskie. Jak Wisła wystarała się o Puchar Świata

- Kto jeszcze dziesięć lat temu przypuszczał, że w Wiśle odbędzie się impreza tej rangi? - mówi Adam Małysz. Kwalifikacje do pierwszego w historii Beskidów konkursu Pucharu Świata dziś o 17, transmisja w Eurosporcie.

Pomysł zbudowania w Malince nowoczesnej skoczni narciarskiej pojawił się w 2001 roku wraz z wielkimi sukcesami Małysza, mieszkańca Wisły i zawodnika miejscowego klubu. W efekcie pięć lat temu na miejscu przedwojennej skoczni powstał najnowocześniejszy obiekt w Polsce, z punktem konstrukcyjnym na 120. metrze i 8-tysięczną widownią. Nad budową skoczni ciążyło jednak fatum. Termin oddania jej do użytku był kilkakrotnie przekładany. Najgorzej było, gdy w sierpniu 2006 roku osunęły się ziemia i skały. Prace trzeba było przerwać na dłuższy czas.

Gdy na skoczni trwały jeszcze prace budowlane, działacze zaczęli się starać o organizację w Wiśle wielkich zawodów narciarskich. Zdawali sobie sprawę, że zanim Międzynarodowa Federacja Narciarska (FIS) przyzna jej Puchar Świata, najpierw trzeba postarać się o organizację mniej prestiżowych zawodów - Pucharu Kontynentalnego czy Letniego Grand Prix. Prezes Śląsko-Beskidzkiego Związku Narciarskiego Andrzej Wąsowicz mówił: - Jeżdżąc po Europie, jestem wciąż pytany o Malinkę. Zagraniczni skoczkowie słyszeli o niej i chcieliby się tam sprawdzić, wiedzą, że to rodzinna miejscowość Małysza. W dodatku Wisła konkurowała z Zakopanem. Na Wielkiej Krokwi organizowane były zawody PŚ - chwalone przez zawodników, działaczy i zjeżdżających z całego kraju kibiców. Zakopane dostało gwarancję FIS, że co roku będzie organizowało zawody PŚ. Złamanie monopolu stolicy Tatr wydawało się niemożliwe, ale w Beskidach twardo stali na stanowisku, że skokami narciarskimi trzeba i warto się podzielić. Argumentowali, że Niemcy mieli w jednej edycji PŚ konkursy w Oberstdorfie, Garmisch-Partenkirchen, Titisee-Neustadt i Willingen.

Dwa lata temu już wydawało się, że Wisła wreszcie doczeka się prestiżowych zawodów. Działacze przeżyli jednak kolejne niepowodzenie, bo mimo ustnych zapewnień dyrektora PŚ Waltera Hofera komisja kalendarzowa FIS odrzuciła ofertę Wisły na sezon 2011/12. Wpływ na to miała awaria wyciągu narciarskiego, którym zawodnicy mieli wjeżdżać na rozbieg skoczni. Za kandydaturą Wisły głosował tylko polski delegat. Dopiero w sezonie 2012/13, po dziesięciu latach od podpisania umowy na budowę skoczni, do Malinki zjadą najlepsi skoczkowie świata. Zadecydowała o tym dobra organizacja mniej prestiżowych zawodów.

Bez Małysza, patrona skoczni, choć przed laty działacze przekonywali, że najlepszy polski skoczek zdąży powalczyć w swojej rodzinnej miejscowości o punkty PŚ. - Tak to się potoczyło i nie ma co do tego wracać. Najpierw problemem była biurokracja, potem usterka budowlana. Cieszę się, że w ogóle było mi dane na tym obiekcie skoczyć [w letnich zawodach]. A że nie o punkty Pucharu Świata... Kto jeszcze dziesięć lat temu przypuszczał, że w Wiśle odbędzie się impreza tej rangi? - pyta Małysz, który zawodów nie obejrzy, bo startuje w Rajdzie Dakar.

- Warunki na skoczni są wręcz idealne i będą sprzyjać dalekim, rekordowym skokom. W dniu zawodów temperatura ma spaść kilka stopni poniżej zera. Co ważne, po ostatnich opadach nie ma już problemu z naśnieżaniem skoczni - zapewnia Sławomir Rykowski z biura prasowego zawodów. We wtorek na obiekcie odbędą się treningi i kwalifikacje. Środowe zawody rozpoczną się o godz. 19 od serii próbnej. Na godz. 20.30 zaplanowano pierwszą serię konkursową, a na 21.40 serię finałową.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.