W piątek w Zakopanem odbyły się dwie serie treningowe i kwalifikacje. Po tych skokach Stefan Horngacher wybrał skład na „drużynówkę”. Obecność Kota w „czwórce” może zaskakiwać, bo w kwalifikacjach lepszych od niego było aż siedmiu innych polskich skoczków. Dlaczego Horngacher nie przejął się skokiem Kota tylko na 112 m i dopiero 41. miejscem? Najwyraźniej uznał, że wpływ na ten rezultat miały niekorzystne warunki pogodowe i był zadowolony z dwóch wcześniejszych prób Kota. W treningach zawodnik miał 22. i 15. wynik, był w tych seriach odpowiednio czwartym i drugim najlepszym Polakiem.
Kot wraca do drużyny po bardzo trudnym dla siebie czasie. W Turnieju Czterech Skoczni odpadał w kwalifikacjach do konkursów w Oberstdorfie, Garmisch-Partenkirchen i Innsbrucku, a w Bischofshofen zajął 40. miejsce. Po Turnieju lepiej spisał się w Predazzo, gdzie był 34. i 25. Ten ostatni wynik jest jego najlepszym w całym trwającym sezonie.
Maciej Kot: Najważniejsze dla mnie jest to, że Zakopane zacząłem od poziomu na jakim skończyłem Predazzo, czyli od dobrych skoków przede wszystkim z dobrym czuciem. Chodzi o pozycję dojazdową, odbicie, lot, w którym mogłem popracować. W piątek na Wielkiej Krokwi wszystkie trzy skoki miałem podobne. Kwalifikacyjny był krótszy, ale technicznie nie odbiegał od poprzednich.
- Po prostu akurat warunki nie rozpieszczały. Ciężko było odlecieć, bo obniżono belkę startową, a do tego był wiatr w plecy. Taki jest ten sport. Ale ja ze swojej pracy jestem zadowolony.
- Muszę przeanalizować z trenerem na wideo, ale według mnie drugi skok był najlepszy, były fajne warunki, które umożliwiły zrobienie dobrej odległości [128 m].
- Szczerze mówiąc nie skakałem z myślą o sobocie. Chciałem wykonać malutki kroczek do przodu albo utrzymać poziom. Decyzja należy do Stefana [rozmawialiśmy jeszcze zanim Horngacher podał skład zespołu]. Myślę, że ze Stefanem [Hulą] i Kubą [Wolnym] mamy jednakowe szanse, żeby wystartować.
- Na pewno byłby to dla mnie zastrzyk pozytywnej energii, której mi zresztą od Predazzo nie brakuje. Zawsze dobrze się czułem w konkursach drużynowych, w których presja jest większa. Na początku sezonu w Wiśle zaraz po kwalifikacjach powiedziałem, że nie jestem gotowy, że nie czuję się na siłach, żeby skakać w drużynie [tam Polska wygrała skacząc w składzie: Żyła, Kubacki, Stoch i Wolny]. Teraz sytuacja się zmieniła, czuję, że jestem gotowy. Ale uszanuję każdą decyzję, jesteśmy jedną drużyną, razem wygrywamy i przegrywamy.
- Nie ma mowy o zdenerwowaniu. Znam swoją wartość, wiem nad czym mam pracować, a koncentrując się na tym jestem w stanie oddawać dobre skoki.