PŚ w Zakopanem. Maciej Kot: Nie ma mowy o zdenerwowaniu. Znam swoją wartość

Maciej Kot wraca do czwórki Stefana Horngachera. W sobotniej "drużynówce" w Zakopanem mistrz świata i brązowy medalista igrzysk olimpijskich wystąpi razem z Piotrem Żyłą, Kamilem Stochem i Dawidem Kubackim, mimo że w kwalifikacjach do niedzielnego konkursu indywidualnego był dopiero 41. - To dla mnie zastrzyk pozytywnej energii - komentuje Kot. Konkurs w sobotę o godz. 16.15. Transmisja w Eurosporcie, relacja na żywo w Sport.pl.
Zobacz wideo

W piątek w Zakopanem odbyły się dwie serie treningowe i kwalifikacje. Po tych skokach Stefan Horngacher wybrał skład na „drużynówkę”. Obecność Kota w „czwórce” może zaskakiwać, bo w kwalifikacjach lepszych od niego było aż siedmiu innych polskich skoczków. Dlaczego Horngacher nie przejął się skokiem Kota tylko na 112 m i dopiero 41. miejscem? Najwyraźniej uznał, że wpływ na ten rezultat miały niekorzystne warunki pogodowe i był zadowolony z dwóch wcześniejszych prób Kota. W treningach zawodnik miał 22. i 15. wynik, był w tych seriach odpowiednio czwartym i drugim najlepszym Polakiem.

Kot wraca do drużyny po bardzo trudnym dla siebie czasie. W Turnieju Czterech Skoczni odpadał w kwalifikacjach do konkursów w Oberstdorfie, Garmisch-Partenkirchen i Innsbrucku, a w Bischofshofen zajął 40. miejsce. Po Turnieju lepiej spisał się w Predazzo, gdzie był 34. i 25. Ten ostatni wynik jest jego najlepszym w całym trwającym sezonie.

Łukasz Jachimiak: Po słabym Turnieju Czterech Skoczni w Predazzo wróciłeś do punktowania w Pucharze Świata. Czy w Zakopanem czujesz się jeszcze lepiej?

Maciej Kot: Najważniejsze dla mnie jest to, że Zakopane zacząłem od poziomu na jakim skończyłem Predazzo, czyli od dobrych skoków przede wszystkim z dobrym czuciem. Chodzi o pozycję dojazdową, odbicie, lot, w którym mogłem popracować. W piątek na Wielkiej Krokwi wszystkie trzy skoki miałem podobne. Kwalifikacyjny był krótszy, ale technicznie nie odbiegał od poprzednich.

Czyli o tym, że był znacznie krótszy decydował przede wszystkim wiatr?

- Po prostu akurat warunki nie rozpieszczały. Ciężko było odlecieć, bo obniżono belkę startową, a do tego był wiatr w plecy. Taki jest ten sport. Ale ja ze swojej pracy jestem zadowolony.

Pewnie najbardziej z drugiego skoku, który dał Ci 15. wynik w stawce?

- Muszę przeanalizować z trenerem na wideo, ale według mnie drugi skok był najlepszy, były fajne warunki, które umożliwiły zrobienie dobrej odległości [128 m].

Miałeś nadzieję, że wystąpisz w sobotniej „drużynówce”?

- Szczerze mówiąc nie skakałem z myślą o sobocie. Chciałem wykonać malutki kroczek do przodu albo utrzymać poziom. Decyzja należy do Stefana [rozmawialiśmy jeszcze zanim Horngacher podał skład zespołu]. Myślę, że ze Stefanem [Hulą] i Kubą [Wolnym] mamy jednakowe szanse, żeby wystartować.

Miejsce w drużynie byłoby dla Ciebie szczególnie cenne w tym momencie?

- Na pewno byłby to dla mnie zastrzyk pozytywnej energii, której mi zresztą od Predazzo nie brakuje. Zawsze dobrze się czułem w konkursach drużynowych, w których presja jest większa. Na początku sezonu w Wiśle zaraz po kwalifikacjach powiedziałem, że nie jestem gotowy, że nie czuję się na siłach, żeby skakać w drużynie [tam Polska wygrała skacząc w składzie: Żyła, Kubacki, Stoch i Wolny]. Teraz sytuacja się zmieniła, czuję, że jestem gotowy. Ale uszanuję każdą decyzję, jesteśmy jedną drużyną, razem wygrywamy i przegrywamy.

Jesteś już na tyle pewny swoich skoków, że nie denerwowałbyś się jak Ci pójdzie, gdyby to na Ciebie postawił trener?

- Nie ma mowy o zdenerwowaniu. Znam swoją wartość, wiem nad czym mam pracować, a koncentrując się na tym jestem w stanie oddawać dobre skoki.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.