Ryoyu Kobayashi. Leń, który leci po zwycięstwo w Turnieju Czterech Skoczni

Od kiedy Ryoyu Kobayashi zrozumiał, że samo jeżdżenie Porsche nie zrobi z niego wielkiego sportowca, mocno poprawił wyniki. Ale tej zimy jego wyniki to już czyste szaleństwo. Nadal czekające na wyjaśnienie.
Zobacz wideo

Na fotelu siedzi leń. Na fotelu lidera Pucharu Świata, na fotelu lidera Turnieju Czterech Skoczni. W Turnieju ma już przewagę ponad 45,5 pkt nad Markusem Eisenbichlerem i trzy zwycięstwa w trzech konkursach TCS. A do tego taką lekkość wygrywania, że trudno sobie wyobrazić by Ryoyu Kobayashi nie wygrał również w Bischofshofem i nie zebrał turniejowego Wielkiego Szlema jak przed nim Sven Hannawald i Kamil Stoch. – Nasz mały Japończyk poleciał tutaj jak karteczka papieru – powiedział o nim w Kuusamo na początku obecnego sezonu Andreas Wellinger. Po tym jak Kobayashi wyrównał rekord skoczni, mimo że miał rozbieg o dwie belki krótszy niż rywale i skracał skok przed lądowaniem. I tę lekkość kartki na wietrze ma nadal, rywale nie mogą znaleźć na Kobayashiego żadnego sposobu.

A wszystko dzięki temu, że leń wziął się wreszcie do roboty. Tak mówi jego fiński trener Janne Väätäinen. – Od dawna go próbowałem zapędzić do cięższej pracy, ale nie był zachwycony – mówi Väätäinen, który w Japonii pracuje już od blisko dekady, jest ożeniony z Japonką. Ale do Ryoyu długo nie umiał dotrzeć. Zachwycił się jego talentem już wtedy, gdy Ryoyu miał 14 lat. Ale często się bał, że Kobayashi roztrwoni talent, nie dokładając do niego pracy.  – Od kiedy zrozumiał, że trzeba robić więcej niż tylko jeździć Porsche, stał się całkiem dobry – powiedział Väätäinen przed Turniejem Czterech Skoczni w „Tiroler Tageszeitung”.

– To prawda, że Porsche Cayenne odciągało pana od treningów? – zapytali dziennikarze Kobayashiego.

– Nieprawda – odpowiedział Kobayashi. - To jest Porsche Cayman.

„U nas skoki są w płatnej telewizji i trudno o popularność”

Przyznaje: uwielbia leniuchować. – Jestem neo-Japończykiem – mówił w Oberstdorfie, tłumacząc, że młode pokolenia Japończyków są już inne niż starsze. Bardziej spontaniczne, zajęte sobą. Ryoyu po zwycięskim skoku cieszy się bardzo ekspresyjnie, w strefie wywiadów, w przeciwieństwie do Noriakiego Kasai, nie kłania się dziennikarzom (ale np. o Stochu mówi „Kamilsan”, pan Kamil) i nawet nie próbuje pozować na pracoholika. Choć jak wielu japońskich skoczków, pracuje poza sportem. Gdy nie trenuje, jedzie do pracy w firmie budowlanej. – U nas skoki są w płatnej telewizji i trudno o popularność – przypominał przed startem Turnieju Kasai. O Kobayashim Kasai mówił, że jest lekko zwariowany, „robi wiele głupot”. – I bardzo dobrze – dodawał. Kobayashi jest w grupie treningowej zbudowanej wokół Kasaia. To tę grupę prowadzi Väätäinen. Trenerem kadry jest teraz Hideharu Miyahira.

Väätäinen mówi, że przełomem w karierze Kobayashiego był sezon 2016/2017. – Wystartował we wszystkich zawodach Pucharu Świata. I w żadnym nie zdobył punktów. Wtedy do niego dotarło, że trzeba pracować – mówi Fin. To był cios dla chłopaka, który słyszał od dawna, że jest urodzony do skoków i który w sezonie 2015/2016 zadebiutował w PŚ i już w pierwszym konkursie, w Zakopanem, był siódmy. W tym samym sezonie w mistrzostwach świata juniorów zdobył brąz. A potem przez następne dwa sezony był w czołowej dziesiątce PŚ jeszcze tylko raz, rok temu w Lahti. Miał udane igrzyska w Pjongczangu, był siódmy na mniejszej skoczni i dziesiąty na dużej. Ale dopiero obecnej zimy wielki talent zmienił się w wielkiego skoczka.

Werner Schuster: - On jest w przeformie. Niebywale szybko ustawia narty do lotu

– Jest w przeformie – mówi o nim trener Austriaków Werner Schuster. Kobayashi z 10 konkursów sezonu wygrał siedem, w dwóch był trzeci i tylko raz znalazł się poza podium, na siódmym miejscu w Engelbergu. Z czego wynika ta przeforma? – On niebywale szybko ustawia narty za progiem. Ma minimalne straty prędkości, to daje mu dwa, trzy metry więcej niż rywalom – mówi Schuster, który zna dobrze Väätäinena i zna też przeszłe problemy Kobayashiego z wyjściem z progu: gdy przyciągał narty zbyt energicznie i był czasem bliski zrobienia sobie krzywdy. A teraz znalazł złoty środek i godzi świetną pozycję dojazdową z doskonałym wyjściem. Schuster przypuszczał, że w znalezieniu tego złotego środka pomogło skracanie nart przed obecnym sezonem, po zaostrzeniu wymogów dotyczących wagi skoczków.  Ale odpowiadający za kontrole sprzętu Sepp Gratzer mówi, że Kobayashi ma jedne z najdłuższych nart w czołówce.  Trener Väätäinen mówi, że Kobayashi dojrzewa jako skoczek, bardzo rozwinął czucie powietrza, potrafi rozpoznać kiedy skok jest dobry, kiedy nie, jak reagować w locie.

Pomogło zatrudnienie Norwega do udoskonalania kombinezonów?

Inni spekulują, że Japończycy bardzo poprawili sprzęt, a pomogło im w tym zatrudnienie Stiana Andre Skinnesa, Norwega któremu karierę skoczka skróciły problemy ze zdrowiem. Od obecnego sezonu Skinnes odpowiada w japońskim narciarstwie za sprzęt, przede wszystkim kombinezony w kadrze mężczyzn i kobiet oraz w kombinacji norweskiej.

Od kombinacji norweskiej Ryoyu i jego starszy o pięć lat brat Junshiro (zwycięzca PŚ w Wiśle w 2017) zaczynali kiedyś kariery. Ich ojciec, instruktor narciarski z wyspy Honsiu, wszystkie swoje dzieci posłał na skocznie. Skacze również Yuka, siostra Ryoyu i Junshiro (medalistka Uniwersjady), oraz ich młodszy brat. Od 6 stycznia w rodzinie Kobayashich będzie zapewne zwycięzca Turnieju Czterech Skoczni. Być może zwycięzca z kompletem turniejowych triumfów. A to wszystko w wieku zaledwie 22 lat.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.