Takiego weekendu w karierze Żyła jeszcze nie miał. Dwa starty i dwa podia. Dopiero szóste i siódme w karierze. On trwa już długo – za miesiąc minie 13 lat od debiutu skoczka z Wisły w Pucharze Świata. Za miesiąc Żyła skończy 32 lata. Wygląda na to, że wreszcie naprawdę zrozumiał, że to ostatnia chwila, by wykorzystać swoje wielkie możliwości.
Kilka dni temu w rozmowie ze Sport.pl Apoloniusz Tajner nie zgodził się z niedawną opinią Wernera Schustera. Austriacki trener kadry Niemiec stwierdził, że Ryoyu Kobayashi ma największą na świecie moc na progu. - Oczywiście ja stawiam, że nie ma na świecie lepszego zawodnika niż Piotrek jeżeli chodzi o dynamikę odbicia – przekonywał prezes Polskiego Związku Narciarskiego.
Dynamit w nogach, do tego niesamowita zwinność, gibkość, elastyczność - kibice od lat słyszą, że Żyła ma niesamowity potencjał. Kiedyś w rozmowie ze Sport.pl Piotr opowiedział o swoich możliwościach.
Na takiej linie z Żyłą nie mogli konkurować nawet Kamil Stoch i Adam Małysz. Ale też nawet Małysz nie był w stanie przekonać Żyły do zmiany dziwnych przyzwyczajeń w technice. A te od zawsze ograniczały dzisiejszego wicelidera Pucharu Świata.
Gdy w 2013 roku Żyła odniósł swoje jedyne w karierze pucharowe zwycięstwo (w Oslo), to uznał, że z „garbikiem i fajeczką” na progu może wszystko, że wcale nie musi dojeżdżać do progu klasycznie. Dopiero Stefan Horngacher dokonał tego, co wcześniej było niemożliwe. - Pamiętam pierwszy trening. Stefan mówi: „Zrób pozycję”. Pytam: „Jaką?”. „Normalną, tamtej już nie ma” – opowiadał nam Żyła przed startem sezonu 2016/2017, pierwszego pod wodzą Austriaka.
Tamtą zimę Żyła skończył z drugim miejscem w Turnieju Czterech Skoczni, z brązowym medalem mistrzostw świata wywalczonym w Lahti w konkursie indywidualnym, ze złotem MŚ w drużynie, z Pucharem Narodów, do którego przyłożył się, zdobywając w Pucharze Świata 634 punkty. Wówczas „generalkę” PŚ skończył na najwyższej w karierze, 11. pozycji.
W drugim sezonie pracy z Horngacherem było nieźle, ale wyraźnie gorzej. W PŚ Żyła był 16., z dorobkiem 403 punktów. Bardzo zabolało go, że na igrzyskach w Pjongczangu był tylko rezerwowym. Nie wystąpił ani w żadnym z dwóch konkursów indywidualnych, ani w drużynówce. Tam ominął go historyczny, olimpijski brąz.
Horngacher, Małysz, Tajner, Szturc – wszyscy są zgodni, że to zmobilizowało Żyłę. I do cięższej pracy, i do zmiany podejścia do sportu. - Nie wystartował w drużynie na igrzyskach w Pjongczangu, to był dla niego ważny moment. Jego psikusy zaczynają odchodzić, on staje się wyważony, skoncentrowany. Zazwyczaj był pierwszy na skoczni i ostatni z niej schodził. Poza skocznią zawsze pędził, nawet jadł najszybciej. A teraz Piotrek wolno chodzi, je najdłużej, do niczego się nie spieszy, na wszystko ma czas. Przemiana totalna. Myślę, że to bardzo dobrze – mówił nam Małysz w Wiśle, po pierwszych konkursach trwającego sezonu.
Okazuje się, że u siebie Żyła zanotował najgorszy występ, bo tam indywidualnie był szósty. Później przyszły miejsca trzecie i piąte w Kuusamo oraz drugie i trzecie w Niżnym Tagile. To daje mu już 285 punktów w Pucharze Świata. Czyli w pięciu startach tej zimy Żyła zgromadził już niewiele mniej punktów niż w całym poprzednim sezonie.
A punktów mogło być jeszcze więcej, gdyby w Rosji Żyle troszeczkę pomogło szczęście. W sobotę do drugiego zwycięstwa w karierze naszemu skoczkowi zabrakło 0,2 pkt. O tyle wyprzedził do Johann Andre Forfang. W niedzielę Żyła był trzeci, tracąc do drugiego Forfanga 0,3 pkt.
Tak naprawdę i w niedzielę Polak mógłby odnieść zwycięstwo, gdyby nie miał pecha. W pierwszej serii Żyła miał bardzo niekorzystne warunki wietrzne, dlatego skończył ją na dopiero 10. miejscu.
W rundzie finałowej zaatakował znakomicie. W tej serii miał drugi wynik. Lepszy był tylko Kobayashi. Nieznacznie, o 1,9 pkt. Z imponująco wyglądającej przewagi 14,2 pkt nad Polakiem w całym konkursie Japończyk zdecydowaną większość wypracował sobie w pierwszej serii.
W Niżnym Tagile trójka Kobayashi, Forfang, Żyła odskoczyła reszcie, w niedzielę do tych zawodników dołączył jeszcze tylko Kamil Stoch. W sobotę zawodnicy z podium mieli prawie 10 punktów przewagi nad czwartym skoczkiem konkursu, w niedzielę czwarty Stoch miał prawie 10 punktów przewagi nad piątym Geigerem. Kobayashi jest najlepszy w gronie najlepszych, jako jedyny nie schodzi z podium, wygrał trzy z pięciu startów. Ale czy Żyła jest wyraźnie gorszy? W sobotę, w równych warunkach pokonał Japończyka, wyprzedził go o 2,2 pkt. W niedzielę w równych warunkach w drugiej serii stracił do niego 1,9 pkt. Zwycięstwa naprawdę nie są poza zasięgiem naszego wicelidera Pucharu Świata.
A w nim też wyraźnie widoczna staje się przewaga wymienionej czwórki nad resztą stawki. Prowadzący Kobayashi ma 420 punktów, dalej plasują się Żyła (285), Stoch (275) i Forfang (255), a dopiero wyraźnie za nimi jest kolejna grupka, niemiecka: Stephan Leyhe (191), Karl Geiger (177) i Andreas Wellinger (173).