Apoloniusz Tajner: Zgadzam się. U Kamila widzę jeszcze rezerwy. A jeżeli skacząc tylko solidnie on zajmuje drugie miejsce, przegrywając jedynie z Gregorem Schlierenzauerem, to już jest naprawdę dobrze. Zresztą, dodajmy, że Schlierenzauer miał mnóstwo szczęścia.
- Tak, miał straszne szczęście. Na całej długości skoczni wiał bardzo dobry wiatr, byłem tam, widziałem to osobiście. Schlierenzauer mógł sobie obniżyć rozbieg, dostać za to dodatkowe punkty i jeszcze i tak skoczyć bardzo daleko. Gdyby Stochowi też tak wiało [Schlierenzauer skakał przy wietrze wiejącym pod narty z prędkością 0,99 m/s, a Stoch - 0,02 m/s w plecy], to wykorzystałby sytuację dokładnie tak samo, a może nawet jeszcze lepiej. W drugiej serii, gdy warunki były porównywalne [Austriakowi wiało z tyłu z prędkością 0,18 m/s, a Polakowi też z tyłu z prędkością 0,34 m/s], to obaj wylądowali na 123. metrze. Są na takim samym poziomie.
- Nie, bo to drugie miejsce Kamila jest naprawdę kapitalne. Po nim wskoczył na 10. miejsce w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata i na szóste w Turnieju Czterech Skoczni, a więc jest tam, gdzie planowaliśmy, że będzie. No i mamy Maćka Kota, od którego oczekiwaliśmy, że będzie drugim liderem kadry, że też będzie go stać na wskakiwanie do czołowej "dziesiątki". W Innsbrucku drugi raz z rzędu się w niej znalazł, jego dziewiąte miejsce to też doskonały wynik.
- Przed zawodami w Innsbrucku wydawało się, że Schlierenzauer nie odrobi 12,5 pkt straty do Andersa Jacobsena, wyglądało na to, że do końca będą skakali na styku, a Austriak nie tylko wszystko odrobił, ale też wyraźnie Norwegowi uciekł [ma o 10,7 pkt więcej] i teraz to on jest głównym faworytem. Kamil po drodze do trzeciego Toma Hildego ma do pokonania jeszcze dwóch zawodników. Łatwo nie będzie, ale konkurs różnie może się ułożyć.
- Myślę, że Bardala Kamil spokojnie pokona, tu różnica jest bardzo mała. Hilde i Freund są wyraźniej z przodu, ale niewykluczone, że i z nimi Stoch sobie poradzi. Na to wolę jednak nie stawiać, bo to nic pewnego. Za to uważam, że Kamil utrzyma miejsce w pierwszej szóstce.
- Kamil jeszcze nie wykorzystuje optymalnie mocy, którą posiada. Już skacze dobrze, w Innsbrucku pokazał dwa solidne skoki, ale jeszcze może podwyższyć tor lotu, dołożyć kilka metrów.
- To przyjdzie wraz z większym oskakaniem. Na razie w Oberstdorfie Kamil oddał jeden skok słabszy, w Garmisch-Partenkirchen też, a w Innsbrucku już dwa dobre, ale nie błyskotliwe. Jeśli odpali już w Bischofshofen, to może wskoczyć na podium całego turnieju. Ale to jest kwestia już naprawdę głębokiego czucia skoku. Teraz Kamil wszystko robi dobrze, a żeby poszczególne elementy wykonywał jeszcze lepiej, żeby punkt trafienia w próg był idealny, żeby optymalne były kąty odbicia i rozwinięcie odbicia, musi minąć jeszcze chwila. Na razie nie widzę w jego skokach wirtuozerii, ale już mu do niej dużo nie brakuje. Trzeba po prostu jeszcze skakać, nabierać coraz większej powtarzalności, minimalne poprawić różne niuanse, zgrać wszystko w jeden ruch.
- Jak zawodnik nie jest w formie, to Bergisel jest dla niego bardzo trudną skocznią. Nasi zawodnicy sobie na niej poradzili, poza Stochem i Kotem punktowali Piotr Żyła [22. miejsce] i Krzysztof Miętus [był 27.], a nawet ci, którzy po pierwszej serii odpadli [36. miejsce zajął Dawid Kubacki, a 39. - Stefan Hula] skakali nieźle, wstydu nam na pewno nie przynieśli. Dlatego o żadnego z nich przed Bischofshofen się nie boję.
Bułka z bananem jest przereklamowana - fizjolog o diecie Adama Małysza ?