Czy Zakopane przetrwa bez Małysza?

Największa impreza w Polsce topnieje jak nieruchoma śnieżna kula. Co będzie z Pucharem Świata w Tatrach, gdy za rok Adam Małysz skończy karierę?

Małysz poza 10-ką marketingowego rankingu ?

- Kilka lat temu, gdy Adam wygrywał, nie było w Pucharze Świata imprezy, która mogłaby się równać z Zakopanem. Teraz jest ich kilka, choć Polska wciąż jest w czołówce - mówił po piątkowym konkursie jego zwycięzca Wolfgang Loitzl. Refleksja Austriaka jest prawdziwa. Choć trybuny Wielkiej Krokwi znów były pełne, nietrudno było zauważyć, że w tym roku na Puchar Świata w Tatry przybyło dwa razy mniej osób.

Kiedyś po konkursach Krupówki przypominały Time Square w godzinach szczytu. Nie można było się poruszyć, ze wszystkich stron trąbiono sobie w uszy, śpiewy o Małyszu nie milkły nawet w nocy. Bilety na konkursy, noclegi, a także miejsca w restauracjach rezerwowano na kilka miesięcy przed pucharowym weekendem. A potem i tak długie kolejki czekały na mrozie przed zakopiańskimi barami.

Na skoczni? Kilkudziesięciotysięczny tłum czekał pod Wielką Krokwią po kilka godzin. Najsłynniejsze było zdarzenie z Pucharu Świata w 2002 roku: kiedy o 4 rano ochroniarze przyszli na obiekt, pod skocznią siedziało już kilkanaście tysięcy ludzi. Bez biletów, co sprawiło, że ci, którzy przybyli później z legalnymi kartami wstępu, na skocznię nie zostali wpuszczeni. Proces z organizatorami o narażenie życia kibiców trwał kilka lat.

Wokół skoczni? Stało kilkadziesiąt tysięcy ludzi, płacąc góralom za miejsce na polanach, skąd przez lornetkę można było przez moment dostrzec skoczka w locie. Stamtąd zawodów właściwie się nie oglądało, tylko przeżywało. Entuzjazm spod Wielkiej Krokwi docierał tu, a potem nawet do centrum miasta.

Dziś impreza fazę rozkwitu ma zdecydowanie za sobą. Bilety można było kupić jeszcze pod skocznią i nie od koników, ale w kasach. Zawody tracą sponsora głównego. Na tradycyjnym, hucznym bankiecie przed pucharowym weekendem bawili się w większości dziennikarze - nie było 200-osobowej grupy pracowników firm, które dawały dotąd pieniądze na zakopiańską imprezę. - Osiągnęliśmy co chcieliśmy, więcej z tych zawodów wycisnąć nie można - tłumaczył pracownik browaru, który kończy współpracę z PŚ. O nowych sponsorów w czasach kryzysu łatwo nie będzie. Firmy tną wydatki promocyjne.

Na razie organizatorzy "rozwiązali" problem, podnosząc ceny biletów o 10 zł - ale to najgorszy ze sposobów, by przyciągnąć ludzi w Tatry. Na dodatek w przyszłym roku impreza straci swój największy magnes. Adam Małysz wystartuje pewnie po raz ostatni, a karierę zakończy po igrzyskach w Vancouver. Przez osiem lat małyszomanii, która coroczną kulminację przeżywała w Zakopanem, Polski Związek Narciarski nie potrafił wychować nawet kandydata na następcę czterokrotnego mistrza świata. Gdy więc Małysz powie "dość", łzy poleją się nie tylko w rodzinnej Wiśle, ale przede wszystkim w Zakopanem.

Jak potrzebna jest kibicom choć nadzieja na następcę Małysza, przekonaliśmy się rok temu przy okazji debiutu w Pucharze Świata Klimka Murańki. 13-letni zakopiańczyk wywołał narodową debatę, kiedy zajął ostatnie miejsce w kwalifikacjach.

Optymiści pocieszali się, że osiem lat boomu na skoki wychowało publiczność. Że gotowa jest ona przyjść, by podziwiać dalekie loty Ammanna, Loitzla, Schmitta czy Schlierenzauera. Ale to tylko pobożne życzenia - widać, co się stało w tym roku, gdy Małysz przeżywa kryzys formy. Chętnych na zakopiański weekend było o 50 proc. mniej.

Nie tylko kryzys formy skoczka z Wisły jest przyczyną tego, że zakopiańska impreza zaczęła topnieć jak nieruchoma, śnieżna kula. Entuzjazm ludzi naturalnie się wypala, a prawdę mówiąc, w najlepszych latach Puchar Świata w Zakopanem był imprezą wręcz monstrualną i na tym poziomie utrzymać się raczej nie mógł.

Po stronie atutów organizatorów jest Wielka Krokiew: oświetlona, wyremontowana, rozbudowana - obiekt europejskiej klasy. Jest miasto Zakopane, które mimo wielu wad (o 22.30 już nic nie zjesz, a koło północy już się nie napijesz, za to trasy narciarskie są źle przygotowane), wciąż jest wśród Polaków popularne i kochane. To wszystko jednak za mało, by uratować pucharowy weekend w Tatrach.

Dotąd PŚ w Tatrach był samograjem - przynosił dochody, nie wymagając zbyt wielkiego wysiłku promocyjnego. Dziś oczywiste jest jedno: jeśli działacze z Tatrzańskiego Związku Narciarskiego i PZN nie wdrożą planu kryzysowego, największa sportowa impreza w Polsce może wejść w stan agonii znacznie szybciej niż im się wydaje.

Czy powstanie Team Małysz?

Powstanie Team Małysz. Cz. 1

Powstanie Team Małysz. Cz. 1

Czy Małysz skończy karierę - czytaj tutaj ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.