Przygotowania do imprezy idą pełną parą. Ostatnie formalności zostały dopełnione w Innsbrucku podczas spotkania organizatorów z Walterem Hoferem, dyrektorem Pucharu Świata. Dobra pogoda sprzyja pracującym ekipom monterskim.
- Nie ma mrozu, więc pracownicy zajmują się telebimami. W ciągu dwóch tygodni zapniemy wszystko na ostatni guzik - zapewnia Nadarkiewicz. - Pogoda? Nie ma powodów do niepokoju.
Jedyny problem dotyczy kibiców, którzy wciąż liczą na bilety. Zapytań jest sporo, ale wejściówki skończyły się już na początku grudnia. Świetna atmosfera podczas zakopiańskich zawodów to jeden z powodów, dla których pod Tatrami stawia się cała światowa czołówka.
- Zgłosiło się już dwanaście reprezentacji na czele z Niemcami, Finami czy Szwajcarami. Wciąż nie dostaliśmy wniosku od Japończyków, więc nie wiemy, czy się pojawią - mówi Nadarkiewicz.
Nie wiadomo jeszcze, którzy polscy zawodnicy wystąpią na Wielkiej Krokwi. Jako gospodarz w kwalifikacjach możemy wystawić dziewięciu Polaków. - Powinno znaleźć się miejsce dla Klimka Murańki, ale nie może na nim spoczywać żadna presja wyniku - uważa Nadarkiewicz.
13-letni skoczek ostatnio zdobył punkty w Pucharze Kontynentalnym w słoweńskim Kranju, gdzie zajął siódme miejsce. Działacze obiecali umożliwić mu występ na Wielkiej Krokwi. Ostateczną decyzję o ewentualnym debiucie Murańki w PŚ podejmie sztab trenerski na czele z Hannu Lepistoe.
Święto skoków narciarskim pod Tatrami rozpocznie się w czwartek 24 stycznia, kiedy zaplanowano kwalifikacje. Piątkowe i sobotnie konkursy Pucharu Świata rozpoczną się o godz. 17.