W sobotę - treningiem i kwalifikacjami w Oberstdorfie - zaczyna się 56. TCS. Pierwszy konkurs w niedzielę o 16.30. Transmisja w TVP.
Apoloniusz Tajner: Nie wiem. Ba, tego nikt nie wie, nawet Adam. Te siedem dni, jakie minęły od konkursów w Engelbergu, powinny mu pomóc. Adam w ogóle nie skakał, lekko trenował. Sam jestem ciekaw, czy odpali teraz, czy tego odpoczynku jeszcze było za mało. Od 1 grudnia trenerzy próbują odświeżyć wszystkich skoczków, ale oni musieli sporo jeździć po Europie, trenować, by podtrzymać dyspozycję i jeszcze startować. Nie wiadomo, co będzie z innymi. Może święta obniżą formę Austriakom? Adam będzie skakał lepiej, wierzę w to.
- Widać, że na wszystkich naszych skoczków coś źle podziałało, tak jak na wszystkich Austriaków coś podziałało dobrze. Każdy z naszych obniżył pułap.
- Trenerzy skończyli przygotowania zbyt krótko przed pierwszym startem. Skumulowała się zbyt duża liczba skoków oddanych w Szczyrbskim Plesie i Zakopanem na pierwszym śniegu. Skocznie były nieprzygotowane. Na Słowacji zawodnicy sami pomagali przygotować rozbieg i zeskok. To źle. Powinni przychodzić na gotowe i tracić energię tylko na oddawanie skoków. Na Słowacji skoków było za dużo. Później w Zakopanem również. Na Wielką Krokiew, od wyciągu, jest spory kawałek drogi, pod górę. Nogi się męczyły. Do tego doszedł trening motoryczny. Każdy z naszych skoczków wykazywał objawy przemęczenia. Nie przetrenowania, ale przemęczenia.
- Nagromadzenie różnych metabolików w komórkach mięśniowych. Żeby to usunąć, potrzeba czasu. Nie jest tak, że komórka oczyści się w dwa dni wolnego. Moc i energia zostają, ale w rywalizacji na światowym poziomie wygrywa ten, który jest świeższy. Zmęczenie powoduje, że zawodnik traci czucie tego, co wypracował. Czucie Adama było dopasowane do sygnałów wysyłanych przez szybki mięsień. Mięsień się zwolnił, ale głowa dalej pracowała tak jak przy dobrych skokach. Dlatego nastąpiło spóźnienie odbicia. Małysz i reszta permanentnie odbijali się za późno.
Kiedy trenerzy zorientowali się w tym w Kuusamo, odsunęli całkowicie ciężkie treningi. Zawodnicy wykonywali tylko niezbędne rzeczy i startowali. Mimo poluzowania organizm nie doszedł do siebie. Poprawę było widać już w Engelbergu. Kamil Stoch skoczył nie dlatego, że mu dmuchnęło, tylko wyskakał sobie 18. miejsce.
Dobrze, że Adam nie pojechał w środę do Zakopanego na mistrzostwa Polski. Rozmawiałem z Hannu Lepistö i on zapytał, czy to konieczne, żeby startował. Odpowiedziałem, że ważniejszy jest Turniej Czterech Skoczni. Reszta jest z Zakopanego, więc dla nich to nie problem startować koło domu. Adam musiałby wyjechać o świcie i wrócić do Wisły po zmroku. Cały dzień na pełnych obrotach. A tak położył w domu nogi do góry i obejrzał konkurs w telewizji.
- Człowiek uczy się do końca życia. Czasem dzieje się coś, czego nie przewidzi.
- Robi jeden, krótszy niż zwykle, trening dziennie. Wyłącza nadmaksymalne czy nawet maksymalne obciążenia. Robi trening podtrzymujący parametry siłowe. Obciążenia są zmniejszone, mniejsza jest liczba powtórzeń poszczególnych elementów. Co drugi czy trzeci dzień truchta przez 30-40 minut, by utrzymać wagę. Trucht jest poniżej wyliczonych progów i parametrów. Tak, żeby nie dochodziło do odkładania się metabolików w mięśniach i w konsekwencji zakwasów oraz zmęczenia. Ale tkanka tłuszczowa musi być spalana.
- To dotknęło wszystkich zawodników, młodszych od niego. Adam nie jest wyeksploatowany fizycznie. Latem skakał od przypadku do przypadku i bez przygotowania był w czołówce. Nie wystąpił w czterech konkursach, a mimo to zajął drugie miejsce w klasyfikacji generalnej. Odzyska poziom, tego jestem pewien. Ale ciekawi mnie, czy już na TCS? Czy ta forma odpali już teraz. Będzie szybszy i świeższy. Wróci do tego swojego stereotypu nerwo-ruchowego. To znaczy: sygnał i wykonanie, czyli trafienie w próg.
- Jeśli "Morgi" utrzyma wysoką formę do końca, nikt go nie dogoni. Nawet jeśli nie będzie wygrywał, wystarczą mu miejsca w czołówce. Na razie wszystko wskazuje na Austriaka.
- Tak zostali poprowadzeni, by na początku być w wielkiej formie. W listopadzie pojechali do Egiptu. Tam nurkowali, trenowali lekko i widać po nich świeżość. Jako grupa podlegają takim samym reakcjom. Skaczą lepiej niż kiedykolwiek. Loitzl czy Kofler dokonują cudów, są blisko czołówki, stać ich nawet na wygrywanie. Schlierenzauer i Morgenstern są na samym szczycie. Każdy jest w formie lepszej, niż mógł być. Ciekawe, jak to zrobili? Jest jedno niebezpieczeństwo - jeśli wyłączyli długie przygotowania fizyczne, może im braknąć sił w drugiej części sezonu. Jak zaczną nadrabiać przygotowania, stępieją, bo siłowy, ciężki trening niszczy siłę i dynamikę.
- Schlierenzauer wydaje mi się bardziej błyskotliwy od Morgensterna. W Koflera i Loitzla nie wierzę. Kuettel i Ammann są nadspodziewanie dobrzy. Może któryś z Norwegów? Np. Jacobsen będzie świeży. A może Ljoekelsoey? Ostatnio był słabiutki, ale w skokach - żeby wszystko się odwróciło - wystarczy parę tygodni.
- Będzie skakał tak, jak skacze. On nie robi niespodzianek. Osiąga pewien poziom i go utrzymuje. Jak inni są słabsi, wygrywa. Jak ktoś jest choć trochę bardziej błyskotliwy, musi go pokonać. On jest za równy w tym swoim skakaniu. Nie wydaje mi się, żeby stać go było na jakieś błyski.
- Nie sądzę. Hannu zakładał lepszy początek - dla całej drużyny - o pięć-sześć miejsc. Adam miał być w szóstce PŚ, Kamil i ktoś jeszcze regularnie zdobywać punkty PŚ. Wyszło gorzej. Słabo.
- Nie. Bo w tym sezonie nie ma MŚ ani igrzysk. Jeśli są kluczowe imprezy i dzieje się coś złego, można robić radykalne ruchy. Loty są dopiero pod koniec lutego, więc ewentualnie będzie czas na naprawę. Teraz lepiej skakać do samego końca i ewentualnie później raczej zastanowić się, co zrobić, niż przerywać i wracać do Polski.