Małysz znów bezkonkurencyjny w mistrzostwach Polski

134 metry na Wielkiej Krokwi w drugiej serii pokazały miejsce w szeregu pozostałym naszym skoczkom. Walkę z mistrzem próbowali nawiązać Marcin Bachleda i Kamil Stoch.

Wszystko nie było takie oczywiste po serii kwalifikacyjnej, w której najlepszy był Marcin Bachleda. Zawodnik Wisły Zakopane skoczył 128 metrów. Wyprzedził Rafała Śliża i Kamila Stocha, którzy wylądowali pół metra bliżej. Małysz z wynikiem 124 metry był dopiero piąty.

- Dosyć ciężko pracowaliśmy, musiałem poprawić błędy, a nawet je wyeliminować i dlatego starałem się skakać stabilnie - swoje spóźnione skoki na początku zawodów tłumaczył Małysz.

Zupełnym zaskoczeniem był Bachleda, marnie skaczący w ostatnich dwóch konkursach Grand Prix. W Oberhofie i Klingenthal skoczek Wisły nie awansował nawet do finałowej trzydziestki. - Chcę walczyć o miejsce w kadrze na zimowe zawody PŚ. A poza tym po urodzeniu dziecka mam dla kogo się starać - przekonywał Bachleda. Czy to zmieni jego sytuację w kadrze Polski? - Na zawody pojadą najlepsi - uciekł od odpowiedzi Hannu Lepistoe, trener Polski.

Zaskoczeniem były słabe skoki Stocha, który dla odmiany w Niemczech na LGP raz wygrał, a raz był piąty. - Nie wiem co nie zagrało. Nawet nie wiem dlaczego byłem niezadowolony z moich skoków - próbował odpowiedzieć na pytanie. A co dwudziestolatek z Porońca chciałby zaczerpnąć od mistrza? - Ten spokój i wiarę we własne umiejętności - odpowiedział po namyśle Stoch.

Nie powtórzyła się sytuacja sprzed trzech tygodni z zawodów o Puchar Solidarności, gdy Stoch podjął ostrą walkę z Małyszem. Najbardziej utytułowany polski zawodnik w pierwszej serii rozwiał nadzieje konkurentów. Pofrunął na 126, 5 metra i reszta mogła tylko podziwiać spokój, opanowanie i technikę. Rafał Śliż był cztery metry bliżej, a trzeci Stoch, który miał sprawić niespodziankę skoczył tylko 121 metrów.

Serie treningową i kwalifikacyjną rozegrano w śnieżnej zadymce. Przez moment wydawało się, że uniemożliwi ona rozegranie zawodów. - Rozbieg jest podgrzewany, a na zeskoku śnieg nawet pomaga zawodnikom - przekonywał Lech Nadarkiewicz, członek zarządu PZN.

- Większą przeszkoda był zmienny wiatr - wtórował mu Małysz, który nie wycofał się z zawodów mimo problemów (choroba teścia) rodzinnnych. - Tworzy się całkiem niezła drużyna. Wcale bym się nie zdziwił gdyby wygrał Kamil, nie wykorzystał swoich możliwości w 100 procentach, będzie się jednak liczył w walce o punkty Pucharu Świata - podsumował kolegę Małysz.

Na zakopiańskim igielicie Małysz wygrał jest bezkonkurencyjny od czterech lat, odkąd rozgrywane są mistrzostwa na obu skoczniach.

Najlepszym polskim juniorem został Dawid Kowal ze Startu Krokiew Zakopane, choć wyżej od niego byli sklasyfikowani Klemens Murańka (znów dziewiąty wśród starszych od siebie!) i Maciej Kot. - Być może powinniśmy inaczej traktować kategorię open? - zastanawiał się Apoloniusz Tajner, prezes PZN. - Młodzi nie pytają mnie o rady, bo się wstydzą. na pierwszym zgrupowaniu czułem się w kadrze jak dziadek, teraz jest odwrotnie i to dodaje mi skrzydeł - wyznał ze śmiechem Małysz. W niedzielę drugi dzień zawodów, tym razem na Średniej Krokwi.

Wyniki:

Copyright © Agora SA