- W mojej ocenie Adam nie ma szans zgubić tej formy. Nawet jeśli będzie skakał słabiej, i tak będzie w czołówce. Dlatego jest głównym faworytem do zdobycia Pucharu Świata - powiedział "Gazecie" trener polskich skoczków Apoloniusz Tajner
Małysz wygrał w Sapporo w sobotę i niedzielę. Po tych konkursach w PŚ ma już 139 pkt. przewagi nad Martinem Schmittem. - Adam ciągle koncentruje się na dobrych lotach. Na górze nie liczy punktów, pieniędzy czy czegokolwiek innego. Nie kalkuluje, tylko stara się dobrze skoczyć. I dlatego wygrywa. Jest w tej chwili w takiej formie, że przerasta wszystkich. Mam wrażenie, że on skacze dokładnie tyle, ile potrzeba mu, by wygrywać - powiedział trener Tajner.
Po pierwszej serii Małysz miał ledwie 1,6 pkt. przewagi nad Finem Jane Soininenem, który skoczył 133 m, o pół metra dalej niż Polak, ale miał gorsze noty za styl. Na trzecim miejscu z 2,9 pkt. straty był Japończyk Noriaki Kasai. W drugiej serii na skoczni Okura działy się rzeczy niezwykłe. Ci, którzy pierwszy skok mieli udany, w drugim skakali bliżej - Kasai 113,5 m, Soininen 116 m. Dalej lecieli ci, którym nie powiodło się w pierwszej serii: m.in. Wolfgang Loitzl (123,5 i 129), Andreas Widhoelzl (125,5 i 127 m).
- Zmieniły się warunki na górze - opowiada trener Tajner. - Kręcił wiatr albo była cisza. Zmniejszyła się także prędkość na progu, ale Adam w drugim skoku pokazał najwyższą klasę. Poleciał tak, jak podczas Turnieju Czterech Skoczni czy też konkursów na "mamucie" w Harrachovie. Miał znakomity dojazd do progu i idealne niemal odbicie. A odbicie to w skokach wszystko. Jak trafi się w punkt, to potem jest dobrze, zawodnik ma komfort, może korygować wszelkie zmiany. Gdzieś do 105. metra Adam leciał w "ciszy". Gdyby tak było do końca, wylądowałby na 125.-126. metrze. Ale w tym momencie dostał wiatr z przodu. On teraz ma znakomite czucie i już wiedział, co zrobić. Ten podmuch zaniósł go kilka metrów dalej.
Polak osiągnął 133,5 m i przewaga nad rywalami wzrosła z 1,6 pkt. aż do 25,8 pkt.! Czyli drugą serię Małysz wygrał o 24,2 pkt. Ponieważ rekordzista skoczni w Sapporo (139 m) Martin Schmitt zajął siódme miejsce, Małysz odzyskał prowadzenie w klasyfikacji generalnej PŚ.
Cieszył się drugi w konkursie Loitzl. - Oczywiście byłbym bardziej zadowolony, gdyby tu nie było Adama - żartował. - I w ogóle wszyscy bylibyśmy szczęśliwi, gdyby coś dało się zrobić z tą jego dominacją.
Konkurs nie był już tak jednostronny, choć skończył się tak jak zwykle. Zwycięstwem Małysza. - To chyba ostatecznie przekonało wszystkich, że upadek w Hakubie to był przypadek - mówi Tajner. - Choć oczywiście tamtego dnia nie był w stanie wygrać ze Schmittem, ale widać, że formy nie stracił. Był zmęczony, miał kryzys klimatyczny. To wszystko zadziałało negatywnie.
W niedzielę nad ranem polskiego czasu najgroźniejszym rywalem Polaka był Fin Risto Jussilainen. W pierwszej serii osiągnął 132 m, w drugiej o półtora metra więcej. - To były idealne skoki - zachwyca się trener Tajner. - W zasadzie z takimi skokami i notą wygrywa się konkursy. Pod warunkiem, że nie startowałby Adam.
Małysz w obu skokach lądował dalej niż Jussilainen. W pierwszym wygrał o pół metra, w drugim o dwa i pół. Podczas lądowania przy pierwszym skoku Małysz zachwiał się, odjechała mu lewa narta i niewiele brakowało, by upadł. Udało mu się jednak utrzymać równowagę. - Zaczęło się od tego, że o 30 cm za wcześnie się odbił. Potem, przy lądowaniu trafił na bardzo twardą grudkę, a za chwilę był miękki śnieg i trochę mu "zakantowało" narty, a potem je rozbiło - opowiada trener Tajner. - Ale Adam był bardzo skoncentrowany i szybko odzyskał równowagę, zapanował nad tym. Miał ułatwione zadanie, bo ciało było idealnie ułożone w stosunku do podłoża.
A drugi skok.... - No nie mam słów - mówi trener Polaków. - To był majstersztyk. W pierwszej fazie lotu nie wiało, w drugiej był przedni wiatr "chwycił" narty i poniósł Adama.
Stacje telewizyjne pokazały miny Jussilainena przed, w trakcie i po skoku Polaka. Najpierw był uśmiechnięty, zadowolony ze swojego skoku. Patrzył w górę, gdzie był Małysz. Z nadzieją, że wygra. Chwila niepewności podczas lotu Małysza... i Finowi pozostało tylko niedowierzanie. Przeżył zawód, ale i tak może być dumny z tego, że 5,4 punktu to najmniejsza przewaga, z jaką Małysz wygrał w tym sezonie.
Znakomite szóste miejsce zajął w niedzielę Robert Mateja i awansował na 24. lokatę w PŚ. - No, nareszcie, Robert skoczył, jak trzeba - cieszy się trener Polaków. - Powiedziałem mu, żeby zrezygnował z mocnego odbicia. Tak było wcześniej. "Nurkował" głową do przodu, a kolana zostawały. Teraz wyszedł z progu "technicznie", nie "napalał" się na mocne odbicie. I udało się. Szóste miejsce to znakomita sprawa. Cieszę się i z tego, że Robert dostanie premię finansową, bo od prawie dwóch lat "biedziło" mu się w skokach.
Trzeci z Polaków Wojciech Skupień - tak jak w sobotę - nie awansował do pięćdziesiątki. - Nie czuje progu. Za wcześnie się odbija. W niedzielę wyszedł w powietrze o metr za wcześnie. To do niego niepodobne.
Już po niedzielnym konkursie japońska dziennikarka zapytała Małysza: - Jak Pan to robi? - Odbijam się, a później już się leci - odpowiedział Polak.
Za tydzień konkursy w niemieckim Willingen. W piątek drużynowy, w sobotę i niedzielę indywidualne.
1. Adam Małysz 282,3 pkt. (132,5 i 133,5 m); 2. Wolfgang Loitzl (Austria) 256,5 (123,5 i 129) 3. Jussi Hautamaeki (Finlandia) 255,0 (127,5 i 125); 4. Andreas Widhoelzl (Austria) 254,0 (125,5 i 127); 5. Risto Jussilainen (Finlandia) 248,6 (125 i 124,5 m); 6. Jani Soininen (Finlandia) 246,7 (133 i 116); 7. Stefan Horngacher (Austria) 245,5 (124,5 i 123) Martin Schmitt (Niemcy) 245,5 (128,5 i 119); 9. Janne Ahonen (Finlandia) 241,6 (121 i 123,5); 10. Noriaki Kasai (Japonia) 241,4 (129,5 i 113,5 m);(...) 17. Robert Mateja 211,5 (115 i 115).
1. Adam Małysz (Polska) 283,8 pkt. (132,5 i 136 m); 2. Risto Jussilainen (Finlandia) 278,4 pkt. (132 i 133,5); 3. Dmitrij Wasiliew (Rosja) 262,8 (131 i 127,5); 4. Jani Soininen (Finlandia) 253,8 (124 i 127); 5. Noriaki Kasai (Japonia) 244,4 (125,5 i 120); 6. Robert Mateja (Polska) 243,3 (125 i 121); 7. Martin Hoellwarth (Austria) 242,1 (122 i 122,5); 8. Hideharu Miyahira (Japonia) 238,8 (117 i 126,5); 9. Jussi Hautamaeki (Finlandia) 238,1 (126,5 i 118); 10. Stefan Horngacher (Austria) 222,3 (116 i 120); 11. Janne Ahonen (Finlandia) 222,1 (113 i 121,5); 12. Sven Hannawald (Niemcy) 222 (116 i 119); 13. Tony Nieminen (Finlandia) 218,1 (121,5 i 110,5); 14. Tommy Ingebrigtsen (Norwegia) 214,6 (119 i 113); 15. Jure Radelj (Słowenia) - 214,2 (119,5 i 112).
1. Adam Małysz 871 pkt;
2. Martin Schmitt (Niemcy) 732;
3. Janne Ahonen (Finlandia) 646;
4. Noriaki Kasai (Japonia) 517;
5. Risto Jussilainen (Finlandia) 448;
6. Sven Hannawald (Niemcy) 400;
7. Matti Hautamaeki (Finlandia) 372;
8. Wolfgang Loitzl (Austria) 360;
9. Andreas Widhoelzl (Austria) 333;
10. Dmitrij Wasiliew (Rosja) 298;...;
24. Robert Mateja 116.