Apoloniusz Tajner: To może być dzień polskich zwycięstw

- Dobrze, że nie będzie startu wspólnego, bo Bjoergen nie będzie się wozić za Justyną. Dziś okaże się, która jest silniejsza - mówi Apoloniusz Tajner przed sobotnim biegiem Pucharu Świata na 10 km stylem klasycznym w Szklarskiej Porębie. - Kamil lata jak Norwegowie. Stać go na świetny wynik - dodaje prezes Polskiego Związku Narciarskiego, który z nadzieją czeka też na konkurs lotów narciarskich w Oberstdorfie. - To może być dzień polskich zwycięstw - przekonuje Tajner.

My też mamy zdanie! Dzielimy się nim na Facebook/Sportpl ?

Łukasz Jachimiak: Mówi panu coś data 27 stycznia 2007 roku?

Apoloniusz Tajner: - Nie, proszę mi przypomnieć, co się wtedy stało.

Adam Małysz wygrał konkurs Pucharu Świata w skokach narciarskich w Oberstdorfie, a Justyna Kowalczyk była najlepsza w Otepaeae, w biegu na 10 km stylem klasycznym.

- Teraz w Oberstdorfie skacze Kamil Stoch, a Justyna w takiej samej konkurencji jak wtedy wystartuje w Szklarskiej Porębie. Bardzo bym chciał, żeby dzień polskich zwycięstw się powtórzył i na pewno jest na to szansa. Niedawno do takiego podwójnego sukcesu zabrakło niewiele. Kiedy Kamil wygrał w Predazzo, Justyna była druga w Rybińsku i odebrała Marit Bjoergen żółtą koszulkę liderki Pucharu Świata. To też był piękny dzień polskiego narciarstwa.

Teraz o wygraną trudniej będzie chyba Kamilowi?

- Jest co najmniej pięciu-sześciu zawodników, których stać na zwycięstwo. Ale Justynie też nie będzie łatwo. Piątek wyraźnie nie był jej dniem, już w eliminacjach sprintu biegło jej się ciężko, później nie zdołała awansować do półfinału. Myślę, że zaszkodziła jej presja. Było widać, że ona bardzo chce i to ją trochę usztywniło. Na szczęście wiemy, że Kowalczyk nawet po słabszym dniu bardzo szybko wraca do normy, dlatego sobota może należeć do niej. Gorzej, że słaby start ma za sobą także Marit Bjoergen, bo i ona będzie teraz bardzo zmotywowana, żeby się zrehabilitować.

Której z nich daje pan więcej szans?

- Justynie. Nie będzie startu wspólnego, co dla niej jest korzystne. Kiedy zawodniczki ruszają na trasę co 30 sekund, każda pracuje sama, nie kombinuje, pruje do przodu. A kiedy biegną razem, zaczynają się rozgrywki, które dla Polki nie są korzystne. Bjoergen się za nią wozi, inne Norweżki starają się pomóc swojej liderce. Dziś okaże się, która jest silniejsza.

Kowalczyk będzie walczyła z Bjoergen, a Stoch z kim?

- Przede wszystkim z Norwegami. Widać, że przygotowali znakomitą formę na mistrzostwa świata w lotach narciarskich, które za tydzień odbędą się u nich, w Vikersund. Nawet trudno typować, który z nich będzie najgroźniejszy, bo wszyscy są w świetnej dyspozycji, wszyscy prezentują optymalną technikę na loty, a więc lecą płasko, dzięki czemu nie tracą prędkości, a w końcowej fazie odlatują nad zeskokiem. Zaatakują ławą, wystarczy, że któryś będzie miał trochę szczęścia do wiatru i odleci. Przy wietrze z przodu trzeba będzie się liczyć też z Japończykiem Daikim Ito, w każdych warunkach na mamutach mocny jest Robert Kranjec, w piątkowych kwalifikacjach zaskoczył też Simon Ammann. Niespodziankę może sprawić Niemiec Richard Freitag.

Nie mówi pan o Słoweńcu Peterze Prevcu, który wygrał kwalifikacje, skacząc aż 221,5 m i o Austriakach. Ale o nich chyba nie bez powodu - nie prezentują się najlepiej.

- Coś im się posypało. Bardzo słabo skacze Schlierenzauer, co mnie dziwi, bo wydawało się, że już łapie swoją najlepszą formę. Jego koledzy też spisują się przeciętnie. Ciekawe, jak wypadną jako drużyna. Na skoczni mamuciej wystarczy jeden błąd, żeby przekreślić dorobek kolegów. Tu najłatwiej o niespodzianki, co jest szansą dla nas. Tylko Maciej Kot, Krzysztof Miętus i Piotr Żyła musieliby skakać równo, po 185-190 metrów.

A co z Prevcem? Uważa pan, że po świetnych treningach w konkursie zje go trema?

- W kwalifikacjach rzeczywiście skoczył świetnie, widać, że jest w wysokiej formie. Ale po nim obniżono rozbieg, a kolejni zawodnicy też odlatywali. Skok Kamila na 214,5 m nie był gorszy. On lata jak Norwegowie, na pewno stać go na świetne wyniki i w Oberstdorfie, i w Vikersund.

W przyszłym tygodniu Prevc będzie rywalem Aleksandra Zniszczoła i innych Polaków na mistrzostwach świata juniorów w Erzurum. Patrząc, jak Słoweniec buduje formę startami w Pucharze Świata nie żałuje pan, że Zniszczoł nie jeździł na zawody tej rangi?

- Prevc jest starszy [we wrześniu skończy 20 lat, a Zniszczoł w marcu będzie świętował swe 18. urodziny], do Pucharu Świata został wprowadzony już jakiś czas temu, dla niego to nie nowość. Dla Olka celem numer jeden są mistrzostwa, uznaliśmy, że będzie lepiej, jeśli spokojnie się do nich przygotuje. Na pewno wiążemy z nim duże nadzieje i wkrótce będzie zabierany na Puchary Świata. Tak samo jak Klemens Murańka. Niedawno Olek był drugi, a Klemens trzeci na Pucharze Kontynentalnym w Bischofshofen. Ekipa, z którą jako szef w niedzielę do Turcji wyruszy Adam Małysz, jest naprawdę bardzo mocna.

Zobacz wideo

Norweskie media: Bjoergen najadła się strachu ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.