Skoki narciarskie. Bolesne potknięcie Stocha

Plan był prosty - nie stracić za wiele na początku sezonu. W sobotę Kamil Stoch był trzeci w Lillehammer. Świetnie. W niedzielę nie zdobył nawet punktu w PŚ. Fatalnie

- Potknięcie Kamila boli bardzo i nie łagodzą tego radosne wydarzenia w Lillehammer - wzdycha Łukasz Kruczek, trener kadry polskich skoczków. W sobotę śmiał się od ucha do ucha. Stoch był bohaterem. Dzięki kapitalnemu skokowi w drugiej serii wylądował na najniższym stopniu podium. A po pierwszej kolejce był dopiero 11. Po raz czwarty w karierze trafił do trójki Pucharu Świata. Do tego Piotr Żyła i Maciej Kot zajęli miejsca w drugiej dziesiątce. Dla Kota były to pierwsze w życiu punkty PŚ. - Losy rozdawał wiatr. My na tym skorzystaliśmy, kilku niezłych zawodników "wycięło" - opowiada Kruczek.

Po zawodach Stoch awansował na trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej PŚ, a Żyła na jedenaste. Nic nie zapowiadało katastrofy.

- Początek sezonu jest dla mnie ważny, nie chcę za dużo stracić do liderów Pucharu Świata - mówił niedawno Stoch, nawiązując do poprzedniej zimy, kiedy na inaugurację w Kuusamo nie wszedł do trzydziestki. W niedzielę w Lillehammer mieliśmy niespodziewanie smutną powtórkę. Stoch zawalił pierwszy skok i wyprzedził ledwie trzech rywali. Nie zdobył więc nawet punktu.

- Popełnił błąd na progu - opowiada Kruczek. - To się zdarzyć nie powinno. Wiemy, co było przyczyną błędu, i mam nadzieję, że więcej się to nie powtórzy. Podczas odbicia Kamil pochyla się za bardzo do przodu. Popełniał ten błąd wcześniej, ale skakał w lepszych warunkach i mimo tego potrafił pofrunąć. To trochę uśpiło naszą czujność. W niedzielę, kiedy wiało z tyłu, nie miał szans. Szkoda, bo mógł mieć miejsce w ścisłej czołówce i sporo punktów PŚ. Błędy zdarzają się także najlepszym.

Niedzielny skok Kamila to była duża chochla dziegciu w beczce miodu zawodów w Norwegii.

W czołowej dziesiątce Stocha zastąpił Piotr Żyła, który doleciał do siódmego miejsca, najlepszego w życiu. Po trzech indywidualnych konkursach on i Kamil są w pierwszej dziesiątce PŚ. Czyli w następny weekend w Harrachowie nie będą musieli skakać w kwalifikacjach. - Dwóch zawodników w czołowej dziesiątce PŚ na początku sezonu nie było nawet w czasach, kiedy skakał Adam Małysz - mówi Kruczek. - Żałuję tylko, że między Kamilem i Piotrkiem a resztą skoczków jest przepaść. Trzeba tę lukę zapełnić. Brakuje nam kilku spokojnych skoków. Nie ma gdzie trenować, w Europie brak śniegu. Możemy skakać tylko podczas oficjalnych treningów, a to nie sprzyja pracy nad błędami. Organizatorzy PŚ cieszą się, że w ogóle udało się zorganizować zawody. Na wiatr nikt nie zwraca uwagi.

Absolutnym liderem sezonu jest Austriak Andreas Kofler, który wygrał wszystkie trzy konkursy i jest zdecydowanym liderem PŚ. Stoch spadł aż na ósme miejsce, ale do wicelidera Gregora Schlierenzauera traci tylko 60 punktów. - W poniedziałek wracamy do Polski, w środę jesteśmy już w Czechach, gdzie czekają nas dwa konkursy indywidualne i drużynowy. Prognozy są optymistyczne, ma być zimno, ma być śnieg - mówi Kruczek.

Wyniki. Sobota : 1. A. Kofler (Austria) 279,3 (105 m i 98); 2. R. Freitag (Niemcy) 273,3 (95,5 i 103,5); 3. K. Stoch 249,6 (90 i 96,0). 11. Piotr Żyła 231,5 (92 i 89);...; 19. Maciej Kot 222,4 (87 i 85).

Niedziela : 1. Kofler 252 (125,5 i 129); 2. S. Freund (Niemcy) 249,2 (132 i 124) i A. Bardal (Norwegia) 249.2 (125 i 140,5);...; 7. Żyla 238 (127 i 127,5). Klasyfikacja PŚ: 1. Kofler 300; 2. G. Schlierenzauer (Austria) 170; 3. R. Freitag (Niemcy) 154;...; 8. Stoch 110; 9. Żyła 72.

My też mamy zdanie! Dzielimy się nim na Facebook.com/Sportpl ?

Więcej o:
Copyright © Agora SA