MŚ w Oslo. Skoki narciarskie: Polska tuż za podium

Reprezentacja Polski zajęła czwarte miejsce w konkursie drużynowym skoków narciarskich na skoczni K-95 podczas mistrzostw świata w narciarstwie klasycznym w Oslo. Złoto wywalczyli rewelacyjnie skaczący Austriacy, srebro Norwegowie, a brąz Niemcy.

Tak relacjonowaliśmy konkurs Zczuba i na żywo

Wszyscy nasi reprezentanci skakali dziś dobrze lub bardzo dobrze. Do żadnego z nich nie można mieć pretensji, medalu Polska nie zdobyła po prostu dlatego, że trzy czołowe reprezentacje skakały bezbłędnie. O ile forma Austriaków i Norwegów nie dziwi, o tyle zaskakująca była znakomita dyspozycja Niemców, którzy na każdy dobry skok Polaków odpowiadali próbą jeszcze lepszą. Sporo emocji było pod koniec konkursu, gdy wywrócił się Severin Freund, ale wtedy przewaga Niemców była tak duża, że nawet mnóstwo odjętych punktów nie zabrało im brązu.

Pierwsza seria

W pierwszej grupie skoczków z bardzo dobrej strony pokazał się Kamil Stoch. Polak oddał skok na odległość 101 metrów, który wywindował Polskę na czwarte miejsce. Pierwsze skoki czołowych reprezentacji pokazały, że największym rywalem dla faworytów z Austrii będzie ekipa Norwegii. Najpierw Jacobsen pokonał Schlierenzauera, jednak Martin Koch odzyskał prowadzenie po fantastycznym locie - Austriak uzyskał 105,5 metra. Piotr Żyła oddał całkiem dobrą próbę - 98 metrów utrzymywało nas w gronie czołowych ekip.

Po trzech grupach skoczków Polacy tracili aż 22 punkty do trzecich w tabeli Niemców, którzy skakali równo i daleko. Co prawda Stefan Hula nie zawiódł - skoczył 97,5 metra, ale z fantastycznej strony pokazał się Uhrmann. Niemiec wylądował na 102. metrze.

Adam Małysz nie zawiódł oczekiwań kibiców i sztabu trenerskiego. Nasz najlepszy zawodnik skoczył 104,5 metra. Wydawało się, że Małysz odrobi część strat do Niemców, ale młody Severin Freund przeskoczył Polaka o pół metra i powiększył przewagę swojej ekipy do 26,3 pkt. Na czele trwała walka pomiędzy Norwegią i Austrią - po pierwszej serii ci drudzy mieli przewagę 10,7 pkt.

Druga seria

Przed drugą serią wiadomo było, że jeśli żaden z Niemców nie zaliczy tragicznej próby, to dogonić ich będzie piekielnie trudno. Kamil Stoch broni nie złożył - skoczył 102,5, ale Schmitt dołożył do wyniku Polaka jeszcze półtora metra.

Kilka punktów do rywali zdołał odrobić Piotr Żyła. Uzyskał 101 metrów i po skoku Neumayera na 99,5 metra różnica wynosiła 18,6 punktu. W walce o złoto sprawa zaczęła się krystalizować - Koch przeskoczył Romoerena i przewaga Austriaków wzrosła do ponad 16 punktów.

Słabszy skok polskiej kadrze przytrafił się dopiero w trzeciej grupie skoczków - Stefan Hula uzyskał tylko 93 metry. Uhrmann nie miał zamiaru pozostawiać nam złudzeń - skoczył 102,5 metra i zapewnił Niemcom brązowym medal. Kofler zapewnił zaś złoto Austriakom - jego 103,5 metra rozwiało wszelkie wątpliwości.

Ostatnia seria nie przyniosła niespodzianek, chociaż przyniosła sporo emocji. Wydawało się, że nawet fantastyczny skok Adama Małysza (106,5 metra) nie mógł wywindować nas na medalową pozycję, ale wtedy upadł Severin Freund i zaczęło się liczenie punktów. Okazało się, że przewaga rywali po poprzednich seriach była jednak wystarczająca i to oni wywalczyli brązowy medal.

Konkurs zakończył kapitalnym skokiem złoty medalista z konkursu indywidualnego Thomas Morgenstern - uzyskał 108 metrów i potwierdził, że to Austria zasłużyła na złoto. Srebro wywalczyli Norwegowie.

Ale my medal już mamy - srebro Małysza ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.