Maciej Kot: Skoki były bardzo dobre, wyciągnąłem wnioski po piątku, odnalazłem swój sposób na latanie. Po pierwszej serii śmiałem się, że dałem chłopakom sygnał do ataku. Zawsze było tak, że zaczynał Piotrek i od razu skakał daleko, dawał ten sygnał. Teraz chyba zapomniał [po skoku Żyły Polska była szósta]. Wierzyłem, że jesteśmy w stanie wrócić na właściwe tory i skończyć konkurs na podium. Było już tak w Willingen, gdzie najpierw byliśmy za podium, a później dzięki dobrym skokom wygraliśmy.
- Plan był taki, żeby dobrze skakać. Jak zawsze. Ale nie ukrywam, że porównywałem nasze skoki z Austriakami i Niemcami. Zależało nam, żeby być przed tymi zespołami. Niemcy nas o jedno miejsce wyprzedzili, Norwegowie, którzy wygrali, nie zagrażali nam w Pucharze Narodów. Wiem, że zwycięstwo mamy praktycznie pewne [wyprzedzamy Austrię o 276 pkt, jej trzej skoczkowie musieliby wspólnie wygrać w niedzielę i liczyć na dalekie pozycje Polaków, by nas pokonać], ale trzeba jeszcze w niedzielę dać z siebie wszystko.
- On był jednym z celów na sezon. Stefan Horngacher od początku oczekiwał, że skończymy zimę w trójce najlepszych drużyn. To ważna klasyfikacja, bo pokazuje na jakim poziomie jesteśmy, patrząc na wszystkich zawodników. I dla siebie, i dla całej grupy, dla wielkiego grona osób z nami pracujących, chcieliśmy wygrać tę klasyfikację.
- Rozmawialiśmy o tym, że to nieprawdopodobne. To jest niesamowicie daleko, ponad 25 metrów za wielkością skoczni. Z dołu, z tej perspektywy, to wygląda niewiarygodnie.
- Zobaczymy czy Stefan Horngacher pozwoli. Ale mam nadzieję, że się zgodzi, jedno piwo bardzo chętnie wypiję, bo strasznie mnie suszy (śmiech).