Na niemieckiej skoczni wiało w niedzielę cały czas pod narty, ale z różną siłą - według wyników: od 0,94 do 2,30 m na sekundę - w różnych miejscach zeskoku. W sobotniej drużynówce, wygranej przez polski zespół, wiatr był słabszy i mimo że zmieniał kierunki, wydawało się że nie przeszkadzał skoczkom tak mocno jak dzień później. W niedzielę aż pięciu Polaków skończyło konkurs w czołowej piętnastce, ale żadnego nie było na podium, co od rozpoczęcia Turnieju Czterech Skoczni, czyli w dziewięciu ostatnich indywidualnych konkursach, zdarzyło się dopiero drugi raz.
Wygrał Niemiec Andreas Wellinger przed Austriakami Stefanem Kraftem i Manuelem Fettnerem. Kamil Stoch był piąty i tak się skończyła seria czterech jego zwycięstw. - Trudny i dziwny konkurs - mówi Maciej Kot, który zajął 13. miejsce dzięki znakomitej drugiej próbie, bo po pierwszej serii był 25. Tuż za Kotem konkurs skończyli Dawid Kubacki i Jan Ziobro, Piotr Żyła zajął dziesiąte miejsce.
- Frajdę miałem z pierwszego skoku - mówił Stoch o locie na 145 m w pierwszej serii. W drugiej wylądował 10 metrów bliżej. - Było.... interesująco. Bardzo loteryjnie i wietrznie. Było trochę mocniejszych podmuchów. Piąte miejsce traktuję jak nagrodę za wykonaną pracę. W takich konkursach najważniejsza jest praca, a nie wynik, bo ten czasem jest nieadekwatny do pracy. Ważne, że jestem nadal w czołówce. Niemcy skakali dobrze przez cały weekend, widać że mają tę skocznię dobrze opracowaną. Wystarczyło trochę więcej szczęścia i tabela mogła się inaczej poukładać - mówił Stoch.
W najbliższy weekend loty w Oberstdorfie, na przebudowanej skoczni, na której zostaną w przyszłym roku rozegrane mistrzostwa świata w lotach. A potem dwa azjatyckie Puchary Świata, ostatnie przed MŚ w Lahti: zawody w Sapporo i próba przedolimpijska w Pjongczang.
Drugie zwycięstwo w historii Polaków w konkursie drużynowym! [MEMY]