Hannu Lepistoe: Zwycięstwo Kamila mnie w ogóle nie zaskakuje, bo dla mnie był faworytem Turnieju. Od pewnego czasu jest po prostu najmocniejszy w stawce. Stawiałem też na dobre miejsce Macieja Kota. Ale że Piotr Żyła będzie taki mocny... To jest zaskoczenie. Przyglądałem się Piotrowi od lat. To jest skoczek o ogromnych możliwościach. Ale z nim było tak, że raz skoczył dobrze, a dziesięć razy gorzej. Teraz jest wreszcie powtarzalny i jestem z niego bardzo dumny. Ta powtarzalność wynika też z techniki. Piotr skacze dziś znakomicie technicznie. U Kamila to oczywiste. Ale u Piotrka warte podkreślenia.
Piotrek za dużo myślał o skokach i o różnych metodach treningowych. Jest bardzo pracowity, ale wymyślał różne swoje sposoby. Nie przyjmował z zaufaniem tego, co mu doradzali trenerzy, bardzo trudno go było przekonać, że z boku naprawdę widać lepiej. Wyciągał błędne wnioski i potem to utrwalał w treningach. I myślę, że się na tych błędach w końcu nauczył. Pogodził się z tym, że jednak warto robić to tak, jak robił Adam Małysz, jak robi Kamil, jak radzą trenerzy. I okazało się, że to działa. Jako trener, który miał z nim tak długo do czynienia, bardzo się z tego cieszę.
Tak, to jest ten przypadek. Jedni się na błędach uczą od razu, inni potrzebują mylić się dłużej.
Ale tak właśnie funkcjonują mistrzowie. Kryzys Kamila był do przewidzenia. Jeśli jesteś na szczycie, oczekuj że następny rok będzie trudny. A Kamil był w sezonie igrzysk w Soczi na naprawdę wysokiej górze. I musiały przyjść gorsze dni. To tak jak z Peterem Prevcem. W poprzednim sezonie był na innym poziomie niż reszta. A teraz jest zwyczajnym skoczkiem. Z Kamilem też tak się stało. A teraz wrócił na dawny poziom. Jest znów najlepszym sobą. I myślę, że tak już pozostanie aż do wiosny. Że Kamil będzie skoczkiem roku 2017.
Tak, był u mnie asystentem w austriackiej kadrze. Dobrze nam się razem pracowało. I mam nadzieję, że trochę się ode mnie nauczył, jeśli chodzi o bycie trenerem.
Miło to słyszeć. Dla niego to była pierwsza praca trenerska. Było widać, że to będzie dobry nauczyciel. Potem pracował z Heinzem Kuttinem, długo z Wernerem Schusterem. Można powiedzieć - kończył dobre szkoły trenerskie. Wszędzie zostawiał dobre wspomnienia. Nagle uznał, że jednak chciałby zostać trenerem głównym. I od razu mu się udało. Polacy byli niesamowicie mocni do samego końca turnieju. Daniela Andre Tande spotkała w finałowej serii duża przykrość. Ale nawet gdyby uniknął problemów, nie wygrałby z Kamilem.
On nie odlatuje od ziemi. Zachowuje spokój. Bardzo dobrze zna się na sprzęcie, wiele się pod tym względem nauczył przez lata. I ważna rzecz: on nie próbuje wymyślać skoków na nowo. Nie przyszedł do Polski, żeby zmieniać, tylko udoskonalać. Ma dobre oko do takich drobnych, ale ważnych poprawek. Ma umiejętność wyłapywania tego, co najbardziej wymaga zmiany, co może być kluczem do poprawy wyników. To jest niezwykle cenne u trenera skoczków.
Po konkursie w Bischofshofen rozmawiałem z tatą Maćka, gratulowałem. Był taki szczęśliwy. Maciej ma teraz swój moment. Bardzo poważnie podchodzi do tego co robi, atletycznie jest przygotowany bez zarzutu, spokojny. Szczerze mówiąc, to spodziewałem się go zobaczyć takiego mocnego już kilka lat temu. Ale lepiej późno niż wcale. On chyba też się musiał nauczyć na swoich błędach. Tak wywnioskowałem z rozmowy z tatą. Że w poprzednich latach Maćka wiele rzeczy rozpraszało. Teraz poświęcił się skokom w pełni. I będzie skakał jeszcze lepiej, jestem pewien.
Ja mogę powiedzieć, czego się spodziewają organizatorzy z Lahti: są zachwyceni, że Polska ma tak silną drużynę, bo to oznacza, że przyjedzie wielu kibiców z Polski.
Skocznia normalna została zbudowana na nowo. Jest zupełnie inna niż stara, bardzo nowoczesna i będzie pasować Polakom. Z dużą skocznią jest trochę inaczej: przeszła gruntowny remont, jest zbudowana z nowych materiałów, ale jej profil się nie zmienił.
Przeciwieństwo Bischofshofen. Ale dobrzy skoczkowie lubią Lahti. Skocznia musi być trochę inna, bo my jesteśmy płaskim krajem. Nie ma w okolicach Lahti gór, więc trzeba było wieżę wynieść wysoko nad ziemię. Ale to dobra skocznia. Kamil zwykle dobrze skakał w Lahti, Maciej też nie ma złych wspomnień, bo w Lahti debiutował w Pucharze Świata i wypadł nadspodziewanie dobrze. Będą przyjemne mistrzostwa, z wieloma Polakami. I uzasadnionymi nadziejami na polski sukces. Nie mam żadnych wątpliwości, że Polacy są w stanie utrzymać formę do mistrzostw. Stefan umie tak przygotować skoczków, żeby byli mocni aż do wiosny.
Stoch wygrał Turniej Czterech Skoczni! Wenger zły na Kota, a Duda? "Nie dziękujcie"