PŚ w Klingenthal. Rafał Kot: Stoch za chwilę w czołówce, martwię się o cierpliwość syna

- Nie mam wątpliwości, że już za chwilę Kamil Stoch stanie się jednym z liderów Pucharu Świata. Co do mojego syna, to martwię się, na ile wystarczy mu cierpliwości - mówi Rafał Kot po niedzielnych zawodach w Klingenthal. Stoch zajął czwarte miejsce, spadając na nie z drugiego, Kot po pierwszej serii prowadził, a skończył na piątej pozycji

Obserwuj @LukaszJachimiak

Łukasz Jachimiak: w sobotę pierwsze w historii zwycięstwo drużyny, w niedzielę czwarte miejsce Kamila Stocha i piąte Macieja Kota, ale mogło być znacznie lepiej, bo w połowie konkursu pański syn prowadził, a Kamil był drugi. Jak pan ocenia weekend w Klingenthal?

Rafał Kot: Nie pamiętam tak dobrego początku sezonu w wykonaniu naszych zawodników. Jest bardzo dobrze, ale wiadomo, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. W niedzielę było bardzo blisko wielkiego sukcesu. Kiedy Maciek prowadził, a Kamil był drugi 0,2 pkt za nim, to byłem przekonany, że przynajmniej jeden z nich zostanie na podium. Nie napalałem się na zwycięstwo, ale miejsca w "trójce" dla chociaż jednego z chłopaków naprawdę byłem pewny. Niestety, Maciek nie dał rady w nowej sytuacji, on jeszcze nigdy nie skakał w drugiej serii jako lider konkursu. Kamil też dopiero się zbiera, jemu w Kuusamo nie poszło, dwa razy był dopiero w trzeciej "dziesiątce". Obaj przegrali w głowach, w ich skokach w finale czegoś zabrakło. Umówmy się, że warunki atmosferyczne były wymarzone do skakania. Nie ma możliwości usprawiedliwiania zawodników jakimś podmuchem wiatru. Na pewno Maciek i Kamil nie wytrzymali presji.

Ale obaj się mocni, chyba i jednemu i drugiemu podium nie ucieknie?

- Dla Maćka skakanie w rundzie finałowej z pozycją w "trójce" to ciągle nowa sytuacja. Znalazł się w niej drugi raz [przed tygodniem w Kuusamo spadł z miejsca trzeciego na ósme w drugim konkursie]. Kamil na podium był już kilkadziesiąt razy. On skacze coraz lepiej, ma doświadczenie, nie mam żadnych wątpliwości, że już za chwilę będzie wskakiwał na "pudło" i stanie się jednym z liderów Pucharu Świata. Natomiast co do mojego syna, to na "dzień dobry" pokazał, że jest bardzo mocny psychicznie, że potrafi panować nad emocjami, że się nie szarpie, nie chce czegoś zrobić za wszelką cenę, przyspieszyć jak to robił w poprzednich sezonach. Ale, jak to ojciec, martwię się, na ile wystarczy mu cierpliwości. Na pewno trudno pozostać cierpliwym, a innej recepty nie ma. Musi jeszcze z jeden konkurs wytrzymać, może ze dwa. Dobrze, że koledzy skaczą coraz lepiej, powinno być mu łatwiej.

Czterech Polaków w czołowej "15" Pucharu Świata po dwóch weekendach rywalizacji to wynik, na który pewnie mało kto liczył.

- Nie pamiętam kiedy tak było. Jeśli w ogóle kiedykolwiek było. Czekajmy na Lillehammer z nadzieją, że i tam stabilna będzie pogoda. Tam i w dobrych warunkach będzie trudniej niż w Klingenthal. To jest skocznia Norwegów, gospodarze mają na nią patent. Ale my mamy formę, więc z nimi powalczymy.

Od Adama Małysza słyszałem, że ten patent to dziwny, sztuczny śnieg, do którego smary dobrać potrafią tylko serwismeni gospodarzy.

- Zgadza się, było sporo kłótni, podejrzeń że czegoś do śniegu dosypują, żeby tylko oni wiedzieli, jak smarować. Nie ma co się tym denerwować. Najważniejsze, żeby dobrze skakać.

Kilka dni przed startem sezonu nasza kadra trenowała w Lillehammer, Maciek opowiadał mi, że śnieg był lepszy niż kiedykolwiek.

- Nie ma co się zastanawiać nad przewagami miejscowych. Oni tam trenują najczęściej, my mamy przewagę w Zakopanem i Wiśle. Skocznia w Lillehammer jest jedną z trudniejszych w Pucharze Świata, jak się na niej od razu nie odleci z progu, to później ciężko o dobre metry.

Rozumiem, że warto zachować ostrożność w prognozach na następny weekend, ale też trudno się bać, skoro dopiero co wygraliśmy "drużynówkę", a i indywidualnie jednak wypadliśmy bardzo dobrze.

- Oczywiście, powiem nawet, że euforia po historycznym zwycięstwie w konkursie drużynowym mogła troszkę przeszkodzić w starcie indywidualnym. Nasi zawodnicy powtarzali, że wygraną zostawiają za sobą, że już się w pełni koncentrują na konkursie indywidualnym, a z własnych obserwacji wiem, że sukces pierwszego dnia zawsze wpływa na to, co się stanie dzień później, że siedzi w głowie, daje trochę rozluźnienia.

Ciesz się z powrotu zimy! Wracają piękne sportsmenki! [ZDJĘCIA]

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.