Skoki narciarskie. Zagraniczna miotła

Dlaczego Maciej Maciusiak nie mógłby zastąpić Łukasza Kruczka w reprezentacji skoczków? Dlaczego nawet polscy trenerzy wolą Austriaka Stefana Horngachera?

Mistrzostwa Polski na skoczni im. Adama Małysza - indywidualne we wtorek, drużynowe we środę - są ostatnimi zawodami sezonu i pretekstem do pożegnania trenera kadry Łukasza Kruczka. Prawie dwa miesiące temu zapowiedział odejście. W czwartek około południa koperty ze zgłoszeniami na konkurs rozpisany przez PZN zostaną otwarte i okaże się, kto będzie jego następcą. Prezes Apoloniusz Tajner, Adam Małysz oraz najważniejsza osoba w skokach Kamil Stoch wypowiadają się tak, jakby sprawa była przesądzona. Z reprezentacją pracować będzie Stefan Horngacher, jeśli tylko będzie chciał. Pracujący w Niemczech Austriak zgłosił się do konkursu, ale jeszcze się zastanawia. Maciusiak nie złożył aplikacji i już nie złoży. - Konkurs i tak jest rozstrzygnięty. Nie ma sensu, abym się do niego zgłaszał - powiedział nam we wtorek.

Może głos w dyskusji powinien zabrać Kruczek, ale on nie chce z nikim rozmawiać. Zamknął się w sobie. - Nie ma o czym mówić - można od niego wydobyć tylko tyle. Jest rozżalony, wygląda na kogoś, kto został zmuszony do odejścia. Na mistrzostwa przyjechał, dziś zostanie pożegnany i koniec.

Dlaczego kadra ma być jednak Horngachera, a nie Maciusiaka?

Jako trener kadry B Maciusiak wyciągnął zesłanych do jego grupy jak do czyśćca Macieja Kota i Dawida Kubackiego, a jego zawodnicy zdobyli zdecydowanie więcej punktów Pucharu Świata niż kadra A Kruczka. To fakty dobrze znane. Dlaczego Maciusiak nie jest poważnym kandydatem wyścigu do jednej z najbardziej pożądanych i jednej z najbardziej "przeklętych" funkcji w Polsce?

Wydawałoby się, że za polskim szkoleniowcem staną murem jego koledzy po fachu z rodzimych klubów, tak jak jest na przykład w futbolu, gdzie zagraniczni kandydaci są w opinii środowiska wyłącznie "najemnikami łasymi na polską kasę". Zaskakujące jest to, że polscy trenerzy, którzy swoich klubowych zawodników przywieźli na mistrzostwa do Wisły, są za Horngacherem. I mają argumenty.

Po pierwsze, mówią, nie chodzi o jakiegoś obcokrajowca, tylko właśnie o Horngachera. Słoweniec Vasja Bajc, który się zgłosił, jest wyśmiewany, a są i tacy, którzy wobec niego używają słowa "hochsztapler". A Horngacher ich zdaniem zbierze rozlatującą się drużynę do kupy.

- W Rovaniemi na mistrzostwach świata juniorów w 2005 roku Kamil rozbił w pierwszej serii konkurencję - opowiada pyszną anegdotę Edward Przybyła, wiceszef WKS Zakopane i sędzia. - W drugiej już wyrzuciłem w górę ręce ze szczęścia, że wygrał, a on nie ustał skoku i spadł na siódme miejsce. Przed kabiną, w której Kamil płakał, stanął Horngacher, wówczas trener kadry B, i stanowczo powiedział do wszystkich, którzy się cisnęli do środka: "Nikt do niego nie wchodzi". A następnie sam do niej wkroczył i postawił Kamila na nogi. To dowód, że Austriak ma osobowość.

Po drugie, osoby, z którymi na skoczni rozmawialiśmy po odprawie trenerów, uważają, że osiągnięcia kadry B były doskonałe tylko na tle słabości kadry A. Nie były genialne, Kot i Kubacki zaś skakali mimo wszystko poniżej swoich możliwości. Zauważają, że Maciusiak jako skoczek w Pucharze Świata nie zdobył ani jednego punktu, a Horngacher zdobył dwa medale olimpijskie i pięć mistrzostw świata w drużynie, wygrał dwa konkursy PŚ, był 15 razy na podium PŚ, a w Oslo w 2001 roku przegrał tylko z Małyszem.

Uczestnik igrzysk w Sapporo w 1972 r. i Lake Placid w 1980 r. Kazimierz Długopolski, obecnie trener AZS Zakopane, sugeruje rzecz ultraważną - że 34-letni Maciusiak mógłby mieć wielkie kłopoty, aby prowadzić 28-letniego dwukrotnego mistrza olimpijskiego. Byłoby dokładnie tak samo - argumentuje Długopolski - jak w 2009 roku, kiedy 34-letni wówczas Kruczek nie był w stanie kierować 32-letnim Adamem Małyszem. Choć byli dobrymi kolegami. Ale relacje trenera z zawodnikiem opierają się na autorytecie.

Trenerzy uważają, że być może byłoby inaczej, gdyby Maciusiak szkolił się na następcę Kruczka dokładnie tak, jak Kruczek szkolił się u boku Heinza Kuttina czy Hannu Lepistö. - Ale Łukasz jest zbyt dużym indywidualistą, łagodnie mówiąc, i nikogo takiego nie chciał - powiedział Długopolski.

I jeszcze jedno. - Zagraniczny trener będzie miał większy autorytet w PZN. Może powiedzieć, że chce taki a taki sprzęt, chce trenować w Austrii tak a tak długo. A jak powie to polski trener, zaraz będzie: nie ma pieniędzy, przecież masz skocznie w Wiśle i Szczyrku. Więc już nawet sam nie będzie się wychylał - mówi Przybyła.

Jeśli więc szefowie PZN zapytali trenerów klubowych o zdanie, to otrzymali potwierdzenie własnego wyboru. Ale zdaje się, że nie pytali. - Kiedyś to było normalne, że kontaktowaliśmy się ze sobą, przekazywano nam na przykład plany treningowe kadrowiczów do zajęć w klubie. Teraz jest na tej linii cisza - powiedział Przybyła.

Wielbicielem Maciusiaka i zwolennikiem powierzenia mu kadry jest mistrz igrzysk z Sapporo Wojciech Fortuna. Większość uważa jednak, że trzeba miotły z zewnątrz, by zrobiła porządek w narciarskiej stajni Augiasza. Kruczek odniósł wielkie sukcesy, ale po apogeum na igrzyskach w Soczi w dwóch ostatnich sezonach było coraz gorzej. Zburzona została harmonia, współpraca, komunikacja w trzech kadrach. Ma ją odbudować Horngacher.

Wyniki mistrzostw Polski na dużej skoczni w Wiśle:

Zobacz wideo

Wybierz z nami Królową Zimy!

Więcej o:
Copyright © Agora SA