PŚ w Lahti. Prevc bez szczęścia, Stoch wciąż bez formy, Kubacki bez odporności

Miał dominować Peter Prevc, tymczasem oba indywidualne konkursy w Lahti wygrał Michael Hayboeck. Słoweniec nie miał szczęścia i do pogody, i do decyzji swojego trenera. U nas bez zmian - znów zawiódł Kamil Stoch, znów błysnął ktoś z kadry B. Konkretnie Dawid Kubacki, który pewnie wywalczyłby pierwsze w karierze podium, gdyby był bardziej odporny psychicznie.

Czy Stoch musi skakać?

Lubię i cenię Kamila Stocha. Życzę mu, by jeszcze tej zimy się przełamał, by w którymś konkursie spisał się na miarę swoich ogromnych możliwości. Ale im dłużej trwa sezon, tym trudniej jest mi patrzeć na skoki podwójnego mistrza olimpijskiego z Soczi. W Vikersund lider naszej kadry nie zakwalifikował się do pierwszego konkursu, a drugi ukończył na 23. miejscu. W Lahti w piątek był 23., a w niedzielę przepadł w kwalifikacjach. Do grona konkursowej "50" Stoch nie awansował tej zimy już czwarty raz - trzykrotnie zdarzyło mu się to w PŚ, raz na MŚ w lotach. Jeśli dodamy do tego trzy starty, w których nie zapunktował, odpadając po pierwszej serii, mamy aż siedem kompletnie nieudanych występów. Siedem z 20. Czyli ponad jedną trzecią. A ile było udanych? Tak naprawdę ani jednego, bo nawet szóste miejsce z Niżnego Tagiłu i ósme z Zakopanego dla takiego mistrza są występami tylko przyzwoitymi. W trakcie Turnieju Czterech Skoczni Andrzej Wąsowicz, wiceprezes Polskiego Związku Narciarskiego, mówił mi, że męczącego się Stocha wycofalibyśmy ze startów, gdyby nie zobowiązania sponsorskie. Ciekawe, czy one nadal są najważniejsze.

Kubacki nie przeskoczył siebie

W sobotę w Lahti wiało tak mocno, że odwołano konkurs drużynowy. W niedzielę z powodu wiatru zawody postanowiono rozegrać na obiekcie normalnym, bo podmuchy mniej szkodzą zawodnikom, gdy ci latają między 90. a 100. metrem, niż gdy lądują po 30 metrów dalej. Kibice dobrze znający walory Dawida Kubackiego zapewne od razu dostrzegli szansę dla naszego zawodnika. Dysponujący świetnym odbiciem z progu zawodnik kadry B wygrał kwalifikacje, a po pierwszej serii zawodów był czwarty. Szkoda, że w rundzie finałowej podopieczny Macieja Maciusiaka nie wytrzymał presji. Miał w niej dopiero 17. wynik, dlatego ostatecznie został sklasyfikowany na 11. miejscu. Nieźle, ale niedosyt duży, zwłaszcza kiedy na podium obok bezkonkurencyjnego Hayboecka widzi się Karla Geigera i Taku Takeuchiego, którzy swoje szanse potrafili wykorzystać.

Co zrobił Goran Janus?

Peter Prevc przyjechał do Lahti jako zwycięzca 11 z 19 konkursów tego sezonu. W piątek po pierwszej serii prowadził z przewagą siedmiu punktów nad Danielem Andrem Tandem. Wtedy nie zaszkodziła mu decyzja Gorana Janusa, który poprosił, by jury jego asowi obniżyło belkę startową. W finale słoweński trener już chyba przeszarżował. Tym razem Prevc nie odleciał, miał dopiero ósmy wynik i spadł na piąte miejsce. W niedzielę nie wyglądał już na niezniszczalnego, po niepewnym lądowaniu o metr przed punktem konstrukcyjnym (89 m) na półmetku był dopiero 22. Oczywiście nie miał szczęścia do warunków, jemu pod narty powiało znacznie słabiej niż wielu innym zawodnikom, ale przecież w ostatnich tygodniach bezbłędnie radził sobie w trudniejszych sytuacjach. Prevc z Lahti do Kuopio wyjechał z pozycjami piątą i dziewiątą. Kryształowej Kuli za triumf w klasyfikacji generalnej PŚ już i tak nikt mu nie odbierze, ale przekonanie obserwatorów, że pobije historyczne rekordy Gregora Schlierenzauera (13 zwycięstw w sezonie) i przede wszystkim Adama Małysza (jako jedyny wygrał w sezonie ponad połowę konkursów - 11/21 zimą 2000/2001) nie jest już tak duże. Prevcowi zostało jeszcze dziewięć indywidualnych startów. Ciekawe czy odnajdzie się już od poniedziałku w Kuopio.

Obserwuj @LukaszJachimiak

Wielomilionowa produkcja. Najgorszy skoczek świata trafia na srebrny ekran! Skakał stylem "BW" - "Byle wylądować"

Czy Dawid Kubacki stanie w tym sezonie na podium PŚ?
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.