Chcesz wiedzieć szybciej? Polub nasKamil Stoch skacze 118,5 m, a Łukasz Kruczek zaciska dłoń w pięść i podnosi ją w geście triumfu. Z czego cieszy się trener? Trudno powiedzieć. Zawodnika lądowanie 1,5 metra przed punktem konstrukcyjnym skoczni Bergisel ewidentnie nie ucieszyło. Gdyby nie pogarszające się w drugiej części pierwszej serii zawodów warunki wietrzne, podwójny mistrz olimpijski przed rundą finałową zajmowałby miejsce gorsze niż 19. Nie przeszkodziło to Apoloniuszowi Tajnerowi w przekonywaniu widzów, że nie jest źle. Prezes Polskiego Związku Narciarskiego komentując konkurs w TVP ucieszył się, że Stoch ma kontakt z szeroką czołówką. Stoch w drugiej serii się poprawił, dzięki osiągnięciu 120,5 m trzeci konkurs 64. Turnieju Czterech Skoczni skończył na 16. miejscu. W Oberstdorfie był 23., w Garmisch-Partenkirchen 19. Czyli jest - czego nie przestaje podkreślać Kruczek - postęp. I jest - jak zauważa Tajner - kontakt z szeroką czołówką. Tyle że do niej należą w tym momencie również Stephan Leyhe czy Vincent Descombes Sevoie. Niemiec w konkursach trwającego TCS był kolejno: 14., 17. i 21., Francuz zajmował miejsca 17., 15. i 14. Obaj przed Bischofshofen wyprzedzają Stocha (jest 18., Leyhe 15., a Descombes 16.). Z jednym i drugim Polak może powalczyć, bo traci do Francuza dziewięć, a do Niemca 16 punktów.
Tylko czy ktokolwiek potrafi się emocjonować taką rywalizacją? - Męczyłem się skokami. W tej chwili nie jestem w stanie dać z siebie więcej - mówi Stoch.
Od Engelbergu, czyli ostatniego testu przed TCS, podwójny mistrz olimpijski i mistrz świata nie przestaje balansować na granicy drugiej i trzeciej "dziesiątki". Miejsca 20., 26. 23., 19. i teraz 16. dały mu 47 punktów do klasyfikacji generalnej Pucharu Świata i spadek na 20. pozycję. W tym samym czasie prowadzący Peter Prevc zdobył 460 punktów. To do najlepszego na świecie Słoweńca ma równać Stoch. Czy jest się z czego cieszyć, kiedy jeden mistrz jest od drugiego 10 razy gorszy?
Po 3/4 TCS Stoch ma od Prevca notę gorszą o 150 punktów, czyli w przeliczeniu o ponad 80 metrów. Średnio Polak w każdym skoku traci do Słoweńca 13 metrów. To jest przepaść, a pokazywać ją warto nie po to, żeby dopiec Stochowi. O tym trzeba mówić w odpowiedzi na dziwne słowa i gesty ludzi otaczających Stocha i naszych pozostałych skoczków.
- Chciałoby się lepiej i będzie lepiej - stwierdził Tajner, podsumowując 16. miejsce Stocha, 24. Dawida Kubackiego i 27. pozycję Stefana Huli. Kiedy będzie lepiej? - Mamy Zakopane 23 i 24 stycznia, to dla naszych zawodników strategiczna data - wyjaśnił prezes.
Szef polskiego narciarstwa pominął mistrzostwa świata w lotach narciarskich, które od 15 do 17 stycznia odbędą się w Bad Mitterndorf. To współgrało z komentarzem obecnego w studiu TVP Rafała Kota. Były fizjoterapeuta kadry skoczków stwierdził, że - jak już nieoficjalnie słyszał - możemy odpuścić loty, by przygotować się do konkursów w Polsce. Drugą najważniejszą imprezę sezonu - po trwającym jeszcze TCS - przekreślił też komentujący zawody razem z Tajnerem Sebastian Szczęsny. - Loty, jak loty. Imprezy w Zakopanem i w Wiśle [w marcu] to dla nas najważniejsze zawody - stwierdził.
Można i tak, ale uczciwie byłoby, gdyby ludzie kierujący polskimi skokami już na starcie sezonu wytłumaczyli kibicom, że najważniejsze będą Zakopane i Wisła, a nie Turniej Czterech Skoczni i MŚ w lotach. Teraz mówienie o szykowaniu formy na zawody na doskonale sobie znanych skoczniach po klapie za klapą na skoczniach obcych brzmi jak szukanie ratunku. I w zestawieniu z niedawnymi zapowiedziami, jaką potęgą będziemy, zwyczajnie drażni. Podobnie jak ostatnia wypowiedź Tajnera w niedzielnym komentarzu. - Pewność, mistrzostwo sportowe - mówił zachwycony Prevcem. - Właśnie do tego będziemy dążyli w pracy z naszymi zawodnikami - dodał po chwili.