Skoki narciarskie. Nie skoczyć w depresję

- Jest katastrofa. Nie wiem, gdzie leży problem. Pewnie głęboko w psychice - mówił Kamil Stoch po konkursach w Engelbergu, najgorszych dla Polaków w sezonie. Gdzie leży przyczyna?

- Jeszcze nigdy nie było aż tak źle - dodał najlepszy polski skoczek kilka minut później w TVP. - Ostatnio wszystkie konkursy tak wyglądają, nie tylko ten w Engelbergu. Może dotąd się oszukiwałem, że wszystko jest dobrze. Jestem tak bardzo zagmatwany w sobie. Zamiast coraz lepiej jest coraz gorzej, a ja się w tym gubię.

Bez formy przed imprezą sezonu

28 grudnia kwalifikacje do pierwszego konkursu Turnieju Czterech Skoczni - w Oberstdorfie. TCS to najważniejsza impreza obecnego sezonu, sezonu bez igrzysk olimpijskich i mistrzostw świata w narciarstwie klasycznym. Od czasów Adama Małysza, czyli od 13 lat, Polacy nie stanęli w niej na podium.

W Engelbergu Kamil był 26. i 20., choć zdarzały mu się niezłe skoki, jak ten w sobotę w pierwszej serii lub w piątkowych kwalifikacjach. W niedzielę Polacy zdobyli ledwie 9 pkt, czyli skakali najgorzej od listopada 2014 r. w Ruce, gdzie startowali bez kontuzjowanego Stocha.

Rok temu mistrz olimpijski wrócił do skakania dopiero na TCS. Stracił początek zimy z powodu kontuzji stawu skokowego, potrzebował zabiegu. Po powrocie nie odlatywał rywalom tak, jak w najlepszych momentach złotych sezonów 2012/13 i 2013/14.

Ciało nie wytrzymało

Stoch przez całą karierę szedł w górę: aż do podwójnego złota w Soczi. Było jasne, że musi przyjść kryzys. I przyszedł, ciało nie wytrzymało. Mimo to po wyleczeniu kontuzji wygrał dwa konkursy PŚ, w dwóch był na drugim miejscu, raz na trzecim. Indywidualne konkursy mistrzostw świata w Falun się nie udały, ale z drużyną Stoch zdobył brąz: swój piąty medal największych imprez. Od 2013 r. z żadnej nie wracał z pustymi rękami.

Może teraz płaci również za to. Już lato miał trudne, opowiadał, że męczył się, szukając najlepszego sposobu na skoki. Wydawało się, że zdążył wszystko poukładać przed PŚ, oczekiwania były duże. Wobec Stocha, ale też całej kadry, choćby wobec Dawida Kubackiego, który latem skakał jak nakręcony.

A zima jest na razie ogromnym rozczarowaniem.

Stoch i tak jest z Polaków najlepszy, jego szóste miejsce w Niżnym Tagile pozostaje największym tej zimy osiągnięciem naszego narciarstwa klasycznego.

- Nie spodziewałbym się zwrotu o 180 stopni - powiedział Maciej Kot, który w Szwajcarii zdobył jeden punkt w dwóch konkursach. - Spróbujemy potrenować w Zakopanem i przez święta szukać odpoczynku od myślenia o skokach, by się nie wprowadzić w depresję. Mam nadzieję, że święta pomogą - dokończył.

"Kamil jest sfrustrowany"

Trener Łukasz Kruczek nie widzi powodów do paniki, tak przynajmniej wynika z jego wypowiedzi dla Skijumping.pl. - Kamilowi zdarzają się duże wahania formy i tym jest sfrustrowany. Pokazuje, że możliwości i umiejętności są, natomiast z powodu "słabszych" skoków nie ma wyniku, jaki by go satysfakcjonował - mówił Kruczek. Dwukrotny mistrz olimpijski zwykle rozpędzał się podczas sezonu, sezon mistrzostw świata w Val di Fiemme on i Piotr Żyła zaczęli fatalnie, a zdążyli z formą na medal. Nigdy Stoch nie mówił o kryzysie formy tak mocno jak teraz.

Trener o tym nie wspomniał, ale najgorszy weekend w sezonie dla polskich skoczków przyszedł tydzień po najlepszym weekendzie - w Niżnym Tagile w Rosji. - Skoro udało się tak dobrze skakać w Rosji, dlaczego ma się znów nie udać? - mówi optymistycznie Kot. Wokół ekipy krążą różne wytłumaczenia przyczyn słabego początku sezonu. Jedna mówi, że skoczkom nie brakuje siły odbicia, gorzej jest natomiast z szybkością, w związku z czym spóźniają odbicie. Można to wyregulować na treningach, ale z tym może być kłopot, bo na przykład między zawodami z Niżnym Tagile a Engelbergiem skoczkom udało się poćwiczyć tylko raz. Natomiast podczas przerwy świątecznej z powodu pogody nie będzie można trenować na nowoczesnej skoczni w Wiśle, zostaje tylko przestarzała w Zakopanem.

Kombinezony pomogą?

Druga hipoteza mówi, że skoczkowie w sposób zbyt dosłowny podeszli do nowych przepisów dotyczących kombinezonów. Bardzo restrykcyjnych. Kilka dyskwalifikacji przydarzyło się Polakom latem, zimą jedna w PŚ i jedna w Pucharze Kontynentalnym. Dlatego byli w przygotowywaniu sprzętu bardzo zachowawczy. - A rywale nadal ryzykują - spójrzcie na Norwegów. Nasi zostali pod tym względem z tyłu - mówi osoba związana z kadrą.

W Engelbergu zawodnicy otrzymali od producenta materiału bele na nowe kombinezony, które teraz szyje firma Stefana Huli. - To zawsze jest moment odświeżający - mówi Kot, który cieszy się na nowy pomarańczowy strój. Zwykle skoczkowie dostawali nowe kombinezony właśnie na konkurs w Engelbergu, teraz jest mniej więcej tygodniowy poślizg.

Potrzeba psychologa?

Trzecia hipoteza dotyczy pracy z psychologami. Każdy skoczek może samodzielnie pracować z wybranym przez siebie specjalistą, ale nie jest on przypisany do kadry, nie jeździ z nią, nie towarzyszy ani w dobrych, ani w złych chwilach. Rozbrat nastąpił po sezonie, w którym Stoch zdobył tytuł mistrza świata w Val di Fiemme. Potem z ekipą nie było na stałe żadnego psychologa, ale zawodnicy czuli się przygotowani do wyzwań dzięki wieloletniej współpracy. Wyniki z Soczi były tego dowodem. Potem przyszedł kryzys. - Fizycznie czuję się tak, że mógłbym góry przenosić. A psychicznie tak, że jakby piórko położyć na moje plecy, to nie byłbym w stanie się podnieść z kolan. Nie znam przyczyny. Sam próbuję coś z siebie wydusić, ale nie potrafię - powiedział Stoch w TVP.

On nie współpracuje z żadnym psychologiem. Spotykają się z nimi - każdy z innym - tylko Maciej Kot i Dawid Kubacki. Rozmawiają raz, dwa razy w miesiącu, czasem przez telefon, czasem na Skypie - zimą jest na to mało czasu. Codziennie powinni wykonywać ćwiczenia zadane przez psychologów. Ale, jak każda umiejętność niepraktykowana lub praktykowana rzadko, również ta - umiejętność odcięcia się, koncentracji, wykorzystania stresu na własną korzyść, zmniejszanie napięcia, utrzymania stabilności - powoli zanika.

- Kamil jako doświadczony zawodnik, dwukrotny mistrz olimpijski, po kilku latach pracy z psychologami wie już, jak ze sobą postępować - broni kolegi Kot.

Ze słów trenera Kruczka wynika, że nie uważa on pracy z psychologami za kluczowy element. - Reprezentanci, którzy zdecydowali się na pracę z psychologiem, współpracują z nim. Dla wszystkich zawodników jest to sprawa indywidualna, do której nie da się nikogo przymusić. Jak już kilkaset razy mówiłem, musi w tej kwestii być zaangażowanie z strony zawodnika - tłumaczył Kruczek na stronie Skijumping.pl.

- Ja psychicznie czuję się okej. Mam jeszcze zapas pozytywnej energii - stwierdził Kot. - Ale pewnie nie na cały sezon.

Zobacz wideo

Hipsterskie skoki narciarskie, czyli narty zjazdowe na "Planicy", udana podróbka Wielkiej Krokwi. Najlepsze amatorskie skocznie

Czy Kamil Stoch znajdzie się w czołówce Turnieju Czterech Skoczni?
Więcej o:
Copyright © Agora SA