PŚ w skokach. Wnioski po Kuusamo: antyreklama, ale i możliwe korzyści dla Polski

Zamiast zawodów dostaliśmy antyreklamę skoków. W fińskim Kuusamo żal było patrzeć na uwielbianego kiedyś przez tamtejszych kibiców Jannego Ahonena. Z drugiej strony chętnych do oglądania w akcji jego i innych skoczków prawie nie było, a jedynym godnym uwagi wydarzeniem okazała się obecność Świętego Mikołaja. Nasi skoczkowie mogą się cieszyć, że nie ponieśli kolejnych strat w Pucharze Świata i że teraz będą mogli potrenować na czekającej już na nich Wielkiej Krokwi.

Kuusamo znów antyreklamą

Mamy swoje kłopoty ze skocznią w Zakopanem, bywa, że i tam oraz w Wiśle - jak to w tej dyscyplinie sportu - antyreklamę skokom robi pogoda. Ale nasze problemy są niczym przy tych, jakie prawie rok w rok przeżywają organizatorzy zawodów w Kuusamo. Na Rukatunturi zwykle wieje tak, że urywa głowy, a mimo wszystko od 2002 roku regularnie odbywają się tam albo pierwsze w sezonie, albo jedne z pierwszych startów. W 2005, 2008 i 2011 roku rozgrywano tam po dwa konkursy jednego dnia, bo tylko jednego dnia udawało się uciec przed wiatrem. W tym roku w czwartek wiało tak mocno, że nie rozegrano treningów i kwalifikacji, w piątek musiano przenieść zawody na sobotę, szaleńczo planując na nią kolejno: trening, jednoseryjny konkurs z piątku oraz pełne, drugie zawody. Ostatecznie płynnie nie przebiegło nic, również dlatego, że zaczęły się topić tory najazdowe. Trening skoczkowie jeszcze zaliczyli, korzystając z trochę lżejszych podmuchów, ale już rywalizacja konkursowa toczyła się przez ponad dwie godziny i ostatecznie została unieważniona. Może Międzynarodowa Federacja Narciarska powinna pomyśleć o znalezieniu innej niż Kuusamo lokalizacji na tę porę roku? Problemy Europy ze śniegiem na przełomie listopada i grudnia są znane, ale przecież dotyczą również Klingenthal, gdzie jednak udaje się przygotować skocznię. A skoro udaje się tam, to i gdzie indziej może się udawać. Zresztą, nie trzeba szukać daleko. Gdyby nie niechęć FIS-u do mniejszych skoczni, rywalizować można by na 90-metrowym obiekcie w Rovaniemi. Kuusamo na dziś ma chyba tylko jeden atut - obecność na trybunach Świętego Mikołaja. Poza nim kibicować nie chce prawie nikt, a organizatorzy gubią się coraz bardziej. Na przykład w sobotę po ewidentnym lądowaniu Klemensa Murańki poza linię 120. metra uznali, że osiągnął 118,5 m. Dopiero po interwencji naszej ekipy oddali Polakowi niesłusznie zabrane 2,5 metra.

Dla Polaków dobrze, Wielka Krokiew czeka

W treningu Piotr Żyła była siódmy, a Kamil Stoch ósmy. W konkursie dobry skok oddał Murańka. Był czwarty wśród 43 zawodników (na liście startowej było ich 70), którzy zdążyli wystartować, zanim zawody przerwano i odwołano. Ale nasi skoczkowie nie powinni narzekać, że w Kuusamo ostatecznie nie rozegrano żadnych zawodów. Przed tygodniem w Klingenthal zawodnicy Łukasza Kruczka i Macieja Maciusiaka pokazali, że na starcie sezonu nie są w formie (w konkursie drużynowym zajęli szóste miejsce, indywidualnie punktował tylko Stoch). Już wtedy było jasne, że tym mniej dystansu stracą do rywali, im szybciej będą mieli okazję naprawić błędy podczas spokojnego treningu. Między Klingenthal i Kuusamo na taki nie było czasu. Teraz już od poniedziałku kadra ma ćwiczyć na gotowej Wielkiej Krokwi w Zakopanem. Wylot do Rosji na zawody w Niżnym Tagile zaplanowano na czwartek. Jest więc czas, by się przygotować.

Możemy dostać dodatkowy konkurs

Po "pustym" weekendzie w Kuusamo FIS najpewniej poszuka możliwości rozegrania chociaż jednego, dodatkowego konkursu w innym miejscu. Obecny w studiu TVP 1 prezes Polskiego Związku Narciarskiego Apoloniusz Tajner nie wykluczył, że może na tym skorzystać Polska. A wiceprezes Andrzej Wąsowicz już wcześniej zapewniał, że będzie walczył, by poza Zakopanem i Wisłą Puchar Świata odwiedzał również Szczyrk. W pierwszej wersji kalendarza na ten sezon Szczyrk rozpoczynał serię styczniowych konkursów w Polsce. Dopiero po nim zawody miały organizować Wisła i Zakopane. Ale dyrektor PŚ Walter Hofer uznał, że lepiej będzie w styczniu zawitać do Zakopanego, a w marcu do Wisły nie na jeden, tylko na dwa konkursy. I tak Szczyrk stracił swoją szansę. - Marzy nam się polski tydzień skoków. Po dwa weekendowe konkursy w Wiśle i Zakopanem, a w środku tygodnia zawody w Szczyrku. Nasz kraj na to zasługuje, mamy największą telewizyjną oglądalność - mówił Wąsowicz z myślą o następnych sezonach. Może się okazać, że rozmowę o Szczyrku wkrótce zacznie nie on, tylko Hofer. I że nie będzie ona dotyczyła kolejnych zim, tylko tej, która dopiero się zaczyna.

Przykro patrzeć na Ahonena

Janne Ahonen w marcu 2008 roku skończył sezon Pucharu Świata na trzecim miejscu. Wygrał w nim cztery konkursy, po dziewięciu stawał na podium, odniósł swój piąty triumf w Turnieju Czterech Skoczni, zdobył też brązowy medal mistrzostw świata w lotach narciarskich. Wtedy ogłosił, że kończy karierę, by odejść w chwale. W lipcu w Lahti, w specjalnym konkursie, żegnał go m.in. Adam Małysz. Po latach Hannu Lepistoe, który w swej karierze trenerskiej prowadził obu wielkich mistrzów, poprosił Małysza, żeby tylko nie postąpił tak, jak Ahonen. Kiedy nasz skoczek ogłosił zakończenie kariery fiński szkoleniowiec obawiał się, że za jakiś czas zmieni zdanie i, jak Ahonen, spróbuje powrotu. Pierwszy był dla Jannego jeszcze niezły. W sezonie 2009/2010 znów przygotował formę na Turniej Czterech Skoczni, ukończył go na drugim miejscu, a na podium stawał w Oberstdorfie, Innsbrucku i Bischofshofen. I na tym koniec jego sukcesów. Nigdy później nie wskoczył do najlepszej "trójki", wymarzonego, brakującego mu olimpijskiego medalu w konkursie indywidualnym nie zdobył ani w 2010 roku w Vancouver, ani w 2014 roku w Soczi, dla którego po raz drugi zdecydował się wznowić karierę. Teraz ma 38 lat i dalej skacze. Tylko skacze, już nie lata. W Kuusamo żal było patrzeć, jak spada na tylko 107. metr. W momencie odwołania zawodów zajmował 19. miejsce, praktycznie nie miał szans na zdobycie punktów, nie wywalczył ich też przed tygodniem, kończąc start w Klingenthal na 41. miejscu. Wygląda na to, że dawny mistrz nie ma na siebie pomysłu i tylko dlatego trwa przy skokach. Bo jaką frajdę dwukrotnemu zdobywcy Kryształowej Kuli może dawać plasowanie się w klasyfikacji generalnej na 44., 31., czy 58. miejscu? Od swojego drugiego powrotu Ahonen w ciągu dwóch sezonów zaledwie dwa konkursy skończył w czołowej "10". Dla zawodnika, który w historii Pucharu Świata najwięcej razy plasował się na podium (108), w pierwszej "piątce" (163) i "10" (248), to musi być przykre. Podobnie jak to, że kiedyś na zawody w Kuusamo przychodziły dla niego tysiące rodaków, a teraz trybuny świecą pustkami.

Obserwuj @LukaszJachimiak

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.