MŚ w Falun. Piotr Żyła, skoczek specyficzny

Śmiech, czyli jego znak firmowy, skrywa sportowca zagubionego. W środę w kwalifikacjach konkursu na dużej skoczni mistrzostw świata w Falun staje przed kolejną szansą na przełamanie. Początek o 17:00, relacja na żywo na Sport.pl i w aplikacji Sport.pl Live.

Żal było patrzeć na niego po konkursie na normalnej skoczni. Fatalny technicznie lot na 89,5 m przekreślił możliwość występu w serii finałowej. Nikt nie dostał niższej noty za styl. A przecież na treningach Żyła skakał ładnie i daleko. Skoki na 95 i 93,5 m dałyby mu w konkursie szansę na medal. Czwarty Roman Koudelka uzyskał dwa razy po 93,5 m. Oczywiście porównanie jest ryzykowne, warunki, w jakich startują skoczkowie, mogą zmienić się radykalnie z godziny na godzinę, a co dopiero z dnia na dzień.

Nikt nie miał jednak wątpliwości, że Żyła znów nie poradził sobie z presją. - Oddał najgorszy skok w sezonie - ocenił trener Łukasz Kruczek. Czuł to sam zawodnik, który rozmawiając z dziennikarzami, uderzał lekko głową o narty, jakby dawał do zrozumienia, która część ciała znów zawiodła. - Tracę cierpliwość do samego siebie. Jak tylko się nakręcę, napalę na skakanie, na sukces, przychodzi klapa.

Nie ma wątpliwości, że 28-letni skoczek ma ogromne możliwości. Jan Szturc, trener Żyły i Adama Małysza, twierdzi, że Piotr dorównuje talentem Kamilowi Stochowi, a może nawet go przewyższa. O ile jednak dwukrotny mistrz olimpijski wykorzystuje w kluczowych momentach 100 proc. możliwości, o tyle Żyłę paraliżuje stres.

Odrębność Żyły, i to w całej międzynarodowej stawce skoczków, uzmysłowić sobie bardzo łatwo. Wystarczy spojrzeć na jego pozycję najazdową. "Garbika" i "fajeczki" nie wykonuje nikt inny. - Bo na świecie nie ma drugiego takiego jak Piotrek - mówi Kruczek. Trener już się na niego nie wścieka. Uważa, że problem byłby większy, gdyby Żyła wciąż osiągał znacząco gorsze od rywali prędkości na progu. A ponieważ je poprawił, niech skacze, jak lubi. Zmienianie techniki na siłę obciążone byłoby zbyt wielkim ryzykiem.

Innego zdania jest Szturc. Kiedyś przyciągnął na trening Małysza, by ten zmiękczył upór Żyły. Piotr jest mężem kuzynki Adama, więc czterokrotny mistrz świata mógł przemawiać nawet z pozycji członka rodziny. Nic nie wskórał. - Nie dziwi mnie to. Piotrek jest skoczkiem specyficznym, jak coś sobie wbije do głowy, nikt tego nie zmieni - mówi Maciej Kot. - Upór jest dobry, gdy ma się rację - odpowiada Małysz. - Gdy się jej nie ma, szkodzi. Przy wyjściu z progu mięśnie klatki piersiowej u skoczka powinny być luźne, u Piotrka są zaciśnięte, przy tej jego dziwacznej pozycji najazdowej - wyjaśnia Małysz.

Według relacji Szturca Żyła broni się, że swoją "fajeczką" i "garbikiem" wygrał zawody PŚ w Oslo w 2013 r., a cztery dni później był trzeci w Planicy. Wtedy cała Polska poznała Żyłę. Jego śmiech, a raczej chichot, i osobliwe poczucie humoru jednych szokowały, innych bawiły. Stał się natchnieniem dla kabareciarzy, stał się jednym z najpopularniejszych sportowców. Na Facebooku ma milion fanów, o 300 tys. więcej niż Stoch i Agnieszka Radwańska. Nawet Justyna Kowalczyk ma ich mniej. A przecież Żyła nie jest sportowcem z tej samej półki.

Wypowiedzi Piotra Żyły wprowadzają niekiedy w osłupienie. Mirosław Żukowski pisał w "Rzeczpospolitej", że "Żyła cofa nas do czasu, gdy sportowiec jako osoba i sport jako dziedzina kojarzyli się z prymitywem". Nie do końca się z tym zgadzam. Żyła chwilami miewa w sobie szczerość i urok Himilsbacha. Przemawia bez zadęcia, może zbyt obcesowo, jakby za wszelką cenę musiał spełnić oczekiwania słuchaczy, którzy chcą parsknąć śmiechem. Wokół Żyły zrobił się taki rejwach medialny, że stał się niewolnikiem wizerunku komedianta. Prezes PZN Apoloniusz Tajner obawiał się nawet, że popularność i woda sodowa zniszczą jego karierę.

Przeciwko postrzeganiu Żyły jako niskich lotów zgrywusa protestuje Kot uchodzący za najinteligentniejszego w kadrze. Przyjaźni się z Żyłą, mieszkają razem w pokoju na zgrupowaniach. Według Kota Piotr ma niepospolite i przenikliwe obserwacje dotyczące dyscypliny. Gdy nie ma w pobliżu kamer, Żyła mówi o skokach poważnie, dopiero w mediach stara się zaspokoić oczekiwania na zgrywę.

Być może zgrywa zakrywa sportową bezradność. Żyła od lat boryka się z chroniczną niestabilnością formy. W 2010 r. wyleciał z kadry i chciał rzucić skoki. Ale zrozumiał, że bez nich jest nieszczęśliwy. Odbudował się, pracując ze Szturcem. Dwa lata temu zdobył brąz MŚ w drużynie. W tym sezonie jest numerem dwa w polskich skokach, ale formy nie ustabilizował. Zawala, gdy najbardziej liczy na sukces. Psycholog? - Piotrek pracował z nim kiedyś, ale ponieważ jest tak specyficzny, nic mu to nie dało. Psycholog po prostu do niego nie trafiał - opowiada Kot.

Gdy szukamy na YouTubie filmików o skokach, znajdujemy momenty chwały Małysza i Stocha. Jeśli chodzi o Żyłę, to są tam utrwalone "najdziwniejsze wypowiedzi". Czy zgrywus zostawi po sobie wyłącznie takie wspomnienia? Ma jeszcze szansę, by to zmienić. 28-letni skoczek, o cztery miesiące starszy od Stocha, musi się jednak spieszyć. Najbliższa okazja już w czwartek na dużej skoczni. W środę trzeba przebrnąć przez kwalifikacje. W przypadku Żyły nawet to nie jest formalnością.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.