Apoloniusz Tajner: Moim faworytem jest Stoch

Kiedy 14 lat temu Adam Małysz wygrywał Turniej Czterech Skoczni, zaczął od czwartego miejsca w Oberstdorfie. Czy Kamil Stoch ma szansę pójść tą samą drogą? W środę kwalifikacje drugiego konkursu turnieju Czterech Skoczni w Garmisch-Partenkirchen. Relacja na żywo w Sport.pl i aplikacji mobilnej Sport.pl LIVE od 14.

- Widzę podobieństwa - mówi Sport.pl Apoloniusz Tajner. Były trener Małysza, dziś prezes PZN, sam był zaskoczony, gdy 23 grudnia podczas mistrzostw Polski w Wiśle dowiedział się, iż Stoch wciąż nie porzucił marzeń o powrocie do rywalizacji na 63. edycję TCS. - Powiedziano mi, że w Wigilię Kamil będzie trenował, bo Turnieju nie chce odpuścić. Oddał trzy skoki próbne, trzeci bardzo dobry, a ponieważ ból był znośny, postanowił wracać na skocznię - opowiada Tajner. - A skoro ja byłem zaskoczony, że jedzie do Oberstdorfu, to jego rywale musieli być jeszcze bardziej zaskoczeni - śmieje się.

Wydawało się, że po operacji stawu skokowego Stoch będzie potrzebował czasu, by wrócić do formy. Sam skoczek uznał jednak, że dość już konkursów stracił w tym sezonie. Oberstdorf, 28 grudnia, czyli start prestiżowego TCS, to odpowiednia data do powrotu. Konkurs przełożono o dzień z powodu wiatru, co zdaniem Tajnera zadziałało na korzyść Stocha. - Z każdą upływającą godziną jego noga jest w lepszym stanie, a to sprawia, iż Kamil będzie skakał pewniej, bardziej zrelaksowany - mówi prezes.

Tak jak wszyscy zadrżał w pierwszej serii, gdy Stoch po lądowaniu złapał się za nogę. - Wystarczyło, żeby naczynko w stawie pękło i byłoby po marzeniach - opowiada. - Kamil popełnił drobny błąd przy lądowaniu. On wie, że nie może teraz schodzić nisko do telemarku. Bo to zbyt obciąża nogę i wywołuje ból. Ale odruchowo wykonał telemark zbyt głęboki, tak jakby był zupełnie zdrowy. W drugiej serii wszystko było już perfekcyjnie, poleciał daleko, lądował tak, by uniknąć bólu - opowiada Tajner.

Efekt był znakomity. Polak osiągnął swój życiowy wynik na tej skoczni. Wyprzedzili go tylko Austriacy Kraft i Hayböck oraz Słoweniec Prevc. - Najważniejsze, że zrobił wszystko z uśmiechem, jak ktoś, kto dobrze się bawi, a nie walczył z kontuzją - podkreśla Tajner. - Presji nie mógł czuć żadnej, bo w tej sytuacji miał prawo zająć ostatnie miejsce i nikt nie mógłby mu niczego zarzucić.

Zdaniem Tajnera Stochowi sprzyjała zła pogoda. Wiało z tyłu skoczni, a w tak trudnych warunkach radzili sobie tylko najsilniejsi. - Stały wiatr w plecy eliminuje fuksy, bo gdy nagle powieje pod narty, to nawet przeciętny skoczek może osiągnąć znakomity wynik.

Z czwórki liderów TCS Stoch jest najstarszy. - I przede wszystkim najdojrzalszy. Młodzi Austriacy Kraft i Hayböck znajdą się teraz pod ogromną presją, Słoweńcy też się zagotują i będą oczekiwać wielkiego skakania od Prevca. Tymczasem Kamil będzie startował na luzie. Na zdrowy rozum z każdym skokiem powinno być lepiej.

Były trener Małysza pamięta doskonale 2000 rok. Adam był w formie już na początku sezonu, ale nikt w ekipie nie wierzył, że jej apogeum osiągnie na TCS. - Patrzyliśmy lekko zdumieni na wielkie loty Adama, ale Piotr Fijas mówił mi: "Spokojnie, zobaczysz, Polo, przyjdą święta i wszystko się jeszcze popsuje" - wspomina Tajner. - My, Polacy, mieliśmy wtedy wielkie bariery mentalne. Nie potrafiliśmy wierzyć w siebie, a już w to, że nasz skoczek będzie latał jak nakręcony w tak prestiżowych zawodach - nigdy w życiu. Dziś jest inaczej.

14 lat temu wielka forma Małysza starczyła do czwartego miejsca w Oberstdorfie. Potem było podium w Ga-Pa i dwa spektakularne zwycięstwa w Innsbrucku i Bischofshofen. Polak nie dał szans rywalom w klasyfikacji generalnej Turnieju. Tajner nie wyklucza, że przeżyjemy powtórkę. - To, co Kamil pokazał w Oberstdorfie, wskazuje jasno, że będzie walczył o podium TCS. Z formą fizyczną nie ma problemu, a skacząc bez presji, z tą swoją radością, bijąc rywali świeżością, to on będzie dla mnie faworytem - mówi prezes PZN. Dodaje, że ostatnie wydarzenia z życia dwukrotnego mistrza olimpijskiego z Soczi, poczynając od kontuzji w Klingenthal, przez operację, po brawurowy powrót do rywalizacji, układają się w niezwykłą całość. Pointą byłby sukces w TCS. - Sport lubi takie historie - kończy Tajner.

Jest jeden problem: powrót lidera kadry miał być wielkim, pozytywnym impulsem dla kolegów. Tymczasem do finałowej serii w Oberstdorfie zakwalifikowali się tylko Stoch i Piotr Żyła, który skończył na 26. miejscu, psując zupełnie drugi skok.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.