Skoki narciarskie. Tak źle w polskich skokach jeszcze nie było?

Po triumfalnym sezonie olimpijskim w polskich skokach nastał czas niepewności i trwogi. Lider Kamil Stoch się leczy, a koledzy z kadry nie skaczą, ale spadają ze skoczni.

- Trzeba wziąć się do treningu albo zmienić zawód i iść do roboty w stolarni - słowa Jana Ziobry dla portalu Skijumping.pl oddają stan ducha w ekipie Łukasza Kruczka. Rok temu skoczek z Rabki mógł być w podobnym nastroju. Po znakomitej inauguracji w Klingenthal, gdzie wiatr doniósł go do dziewiątego miejsca (drugą serię odwołano), zaliczył cztery kolejne konkursy Pucharu Świata bez punktu.

Zobacz wideo

21 grudnia 2013 roku stało się jednak coś, co jest możliwe chyba tylko w skokach narciarskich. Ziobro wygrał zawody w Engelbergu, wyprzedzając Stocha. Jako siódmy Polak został dopisany do listy triumfatorów zawodów w PŚ. Dzień później zwyciężył Stoch, ale Ziobro potwierdził możliwości, dolatując do trzeciego stopnia podium. - To były najlepsze konkursy w mojej karierze - ocenił Kruczek.

Nastrój triumfu polskiej szkoły skoków przycichł na Turnieju Czterech Skoczni, ale odżył w najważniejszym momencie: na igrzyskach w Soczi. Stoch wracał z dwoma złotymi medalami, drużyna wylądowała tuż za podium, co w kraju odebrano jako porażkę. - Każdy z nas skoczył normalny skok, oprócz Jaśka, ponieważ on skakał super i jest moim bohaterem - tak Stoch ocenił postawę Ziobry w drużynie. Na koniec sezonu lider kadry zgarnął jeszcze Kryształową Kulę za triumf w Pucharze Świata, a przez krajowe media przetoczyła się debata - jak zatrzymać w Polsce trenera Kruczka po tak spektakularnych sukcesach?

Dziś, tuż przed powrotem do Engelbergu, zwycięzca sprzed roku zastanawia się nad zmianą zawodu. W ośmiu konkursach otwierających sezon punkty zdobył zaledwie raz, za 19. miejsce w Lillehammer. Równie sfrustrowany jest Maciej Kot, który mówi, że po każdych zawodach ręce mu opadają i wszystkiego się odechciewa. - Męczę się na skoczni, nie wiem, co robić - mówił po ostatnim konkursie w Rosji zawodnik, który na igrzyskach w Soczi był siódmy na skoczni normalnej i 12. na dużej, a w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata wylądował na 17. miejscu.

W tym sezonie liczył na dokonanie kolejnego kroku do przodu, tymczasem wykonał dwa wstecz. Tak jak cała drużyna, z wyjątkiem Piotra Żyły i Stocha. Pierwszy skacze znośnie, drugi leczy się po operacji.

Jakiś czas temu Kot opowiadał, że ambicją polskiej drużyny jest dotrzymanie kroku rosnącej w siłę kadrze niemieckiej. - Znamy się, kolegujemy, czasem razem trenujemy, oni też mają młody zespół, tak jak my - przekonywał. Dziś Niemcy patrzą na polskich skoczków z niewyobrażalnej wręcz wysokości. Liderują klasyfikacji drużynowej Pucharu Narodów, mając dziesięć razy więcej punktów niż Polacy. Skoczkowie Kruczka są na 9. pozycji, broniąc jej przed Rosjanami. A więc w tym sezonie można by ich zaliczyć do nacji w tej dyscyplinie egzotycznych.

Wiceprezes PZN Andrzej Wąsowicz powiedział, że skoczkami i trenerami należałoby wstrząsnąć, a drugi konkurs w Rosji nazwał "apogeum wstydu". - Jestem w skokach od 20 lat, ale tak źle jeszcze nie było - stwierdził dla Sport.pl. Po konkursach w Klingenthal i Kuusamo zaśnieżono Wielką Krokiew w Zakopanem, by skoczkowie Kruczka mieli gdzie trenować. W kolejnych zawodach było jednak tak samo lub nawet gorzej. Do zdrowia wrócił młody, zdolny Klemens Murańka - i wpisał się w poziom prezentowany przez kolegów.

Najlepszy z Polaków Żyła jest na 20. miejscu w klasyfikacji generalnej PŚ. Następny z kadry Kruczka Ziobro zajmuje pozycję 42., mając zaledwie 12 pkt. Murańka ma 10 pkt i jest 45., zdobycz punktowa reszty polskich skoczków jest jednocyfrowa! Wąsowicz zastanawia się, czy na kolejne zawody do Engelbergu nie wysłać kadry młodzieżowej.

To już chyba skrajny przejaw frustracji. Bo gdy w zeszłym roku Ziobro wygrywał w Engelbergu, jechał tam jako 32. skoczek w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. - Jest źle, ale panika jest nam najmniej potrzebna. Braliśmy pod uwagę wycofanie kadry z zawodów PŚ, ale uznaliśmy, że to pogorszy sytuację - mówi "Wyborczej" prezes PZN Apoloniusz Tajner. Były trener Adama Małysza rozmawiał już z Kruczkiem po powrocie z Rosji. W środę kadra będzie ćwiczyć w Zakopanem. Problem Wielkiej Krokwi polega jednak na tym, że jest skocznią starego typu, łatwą technicznie. - Na niej polscy skoczkowie natychmiast osiągają swoją normalną formę, a potem nie umieją tego powtórzyć na trudniejszych obiektach - mówi Tajner. Przydałyby się treningi w Wiśle, ale tam skocznia zostanie zaśnieżona dopiero 23 grudnia. Prezes upiera się, że od strony fizycznej i technicznej kadra Kruczka jest dobrze przygotowana, sugerując, iż zawodzi odporność.

Skoki są tajemniczą dyscypliną, pełną zaskakujących zwrotów. Zawodnicy mówią o luzie na skoczni, który dają dobre wyniki. Złe potęgują stres, skoczek chce się poprawić, spina, co przynosi skutek przeciwny do zamierzonego. "Luz w d..." - to napisał na swoich nartach Jan Ziobro przed zwycięstwem w Engelbergu 12 miesięcy temu. Problem, że po luzie u polskich skoczków śladu nie ma.

Tajner twierdzi, że nieobecność kontuzjowanego lidera Stocha "osierociła" kolegów, burząc ich wiarę w siebie. Sami nie potrafią unieść ciężaru odpowiedzialności, a bardzo chcą. Dwukrotny mistrz igrzysk nie ma jednak złudzeń, bo skoki to sport indywidualny. - A co ja pomogę, przecież nie skoczę za innych - mówi.

Do akcji musi wkroczyć Kruczek. Dwa lata temu trener kadry otarł się o dymisję po fatalnym konkursie w Kuusamo na inaugurację sezonu, a potem doprowadził Stocha i drużynę do medali na MŚ w Val di Fiemme. Na przełomie lutego i marca 2015 roku Polacy mają bronić swoich osiągnięć na mistrzostwach w Falun. Wcześniej celem Kruczka i jego zawodników będzie Turniej Czterech Skoczni, a w połowie stycznia zawody PŚ rozgrywane w Wiśle i Zakopanem. Na razie polscy skoczkowie znaleźli się jednak blisko dna. Jest się od czego odbić?

Do którego skoczka narciarskiego jesteś najbardziej podobny? [PSYCHOTEST]

źródło: Okazje.info

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.