PŚ w Kuusamo. Kolejny powrót Ahonena

W niedzielę przegrał ze skoczkiem, który za miesiąc skończy 15 lat, na podium Pucharu Świata nie było go od pięciu lat, od tego czasu już kilka razy "dosyć" mówiło jego kolano. Ale w czwartek w Kuusamo Janne Ahonen znów wróci do gry. Czy tylko dla przyjemności? Wielki Fin opowiada o marzeniach dotyczących rodzinnego startu na igrzyskach w 2018 roku i denerwuje się, gdy media piszą o jego długach. Relacja z kwalifikacji w czwartek o godz. 17 w Sport.pl

- Nie jestem jeszcze martwy - przekonywał Ahonen latem. 2 sierpnia, w krajowych zawodach w Lahti, doznał kontuzji kolana. To mocno ucierpiało na igrzyskach w Vancouver, w 2010 roku, a potem tak dało mu się we znaki, że m.in. przez nie w marcu 2011 postanowił skończyć karierę po raz drugi (pierwszy raz ze skokami rozstał się w marcu 2008 roku). Teraz doszło w nim do uszkodzenia łąkotki i nadwyrężenia więzadeł. Konieczna była operacja, a po niej rehabilitacja, z którą u 37-letniego sportowca po przejściach nie należy się spieszyć. Minęło 13 tygodni, zanim były mistrz świata wrócił na skocznię. Oszczędzany był i na początku listopada, kiedy kadra przechodziła testy, i podczas inauguracji Pucharu Świata. Do Klingenthal trenerzy Jani Klinga i Kari Ylianttila zabrali czwórkę, w której Ahonen się nie znalazł. Ale czy mogli zdecydować inaczej, skoro tydzień przed niemieckimi zawodami przegrał w Rovaniemi (zajął dopiero 12. miejsce) z takimi skoczkami jak Aalto, Ojala, Alamommo czy Kytoesaho?

Syn większą nadzieją?

Ostatni z nich, 15-letni junior, pokonał weterana również w niedzielnym sprawdzianie Finów w Kuusamo. Zawody decydowały, kogo z grupy krajowej trenerzy zgłoszą do startu w drugi weekend Pucharu Świata.

Kytoesaho szansy nie dostanie, bo nie ma jeszcze w dorobku ani jednego punktu Pucharu Kontynentalnego, a to warunek konieczny. Finowie na pewno cieszą się, że do gry wrócą Ahonen i Harri Olli, ale nauczeni przykrymi doświadczeniami z kilku ostatnich sezonów, wiele sobie nie obiecują. Kiedy Janne wracał do skakania w poprzednim, olimpijskim sezonie, dziennik "Ilta-Sanomat" pytał na swej stronie internetowej, czy kibice wierzą, że wielki mistrz zrealizuje swój cel i zdobędzie w Soczi medal. "Tak" odpowiedziało 39 proc. ankietowanych. Ilu z nich powiedziałoby "tak" również tym razem, gdyby zapytać ich czy Ahonen ma szansę znów namieszać w swoim królestwie, czyli w Turnieju Czterech Skoczni, i w Falun powalczyć o trzecie w karierze złoto MŚ?

W ubiegłym sezonie były mistrz wystartował w 17 konkursach, z których tylko dwa ukończył w czołowej "10". Historyczny lider klasyfikacji zawodników najczęściej stających na podium Pucharu Świata (wywalczył aż 108 takich miejsc) ostatnio był na nim dawno temu - 6 stycznia 2010 roku. Czy zatem może dziwić, że zamiast wróżyć swej gwieździe wielkie triumfy, Finowie wolą pisać o nim w innych kontekstach?

- Noriaki Kasai miał w Soczi 41 lat [rocznikowo nawet 42], a zdobył srebro i brąz - mówi młodszy o rok Ahonen, pytany o ewentualny start na igrzyskach w Pyeongchang, w 2018 roku. Indywidualnie olimpijskich laurów nie wywalczył nigdy. Ale nawet jego największym fanom trudno uwierzyć, że to się zmieni. Finów Ahonen w Pyeongchang interesuje o tyle, że jeśli do koreańskiej imprezy wytrwa, to zaliczy siódme igrzyska w karierze, a takim wynikiem w historii tamtejszego sportu nie może się pochwalić nikt. Hollywoodzkim pożegnaniem z igrzyskami byłoby dla Ahonena wystąpienie na nich wspólnie z synem. Mico ma dziś 13 lat i opinię najzdolniejszego juniora w kraju. - Mam nadzieję, że kiedyś będzie skakał nawet lepiej ode mnie - mówi Ahonen senior, który posłał syna do szkółki skoków, gdy ten był sześciolatkiem.

Krawiec, kierowca czy skoczek?

Kto wie, czy dla jednego z najlepszych skoczków w historii wyjazd do Pyeongchang z kadrą, w której znalazłoby się jego dziecko, nie byłby nawet większym osiągnięciem od zdobycia medalu. Ale czy Ahonena na skoczni trzyma tylko takie marzenie? Czy skacze tylko dla przyjemności?

Zainteresowań małomówny Fin ma sporo. Sam zaprojektował wystrój swojego 340-metrowego domu, przez kilka lat ścigał się dragsterami, które do 100 km/godz. rozpędzają się w niecałą sekundę, pędzić kocha także motorówkami i motocyklami, te drugie ozdabiał na zlecenia, podobnie robił z kaskami. Ahonen szył ubrania, lata temu zaprojektował nawet logo Turnieju Skandynawskiego. Firma ART Sport, którą stworzył, przynosiła mu spore zyski. Jeszcze w 2012 roku dała ponad 100 tys. euro. Ale w lipcu 2013 roku prasa informowała, że Ahonenowi zajrzało w oczy widmo bankructwa, że ma na głowie firmę windykacyjną, bo jego długi wynoszą już 52 tys. euro. - Gdybym sobie z tym nie poradził, gdybym nadal miał długi, to na pewno pisalibyście o tym wiele razy - stwierdził niedawno, poirytowany pytaniami o jego biznes. Drążącym temat wytłumaczył, że w kłopoty popadł, bo w 2013 roku podniósł pracownikom pensje i zapewnił, że teraz firma działa już bardzo dobrze. Podobno rozwija się w kierunku ogólnie rzecz biorąc odzieżowym, choć - jak twierdzi Ahonen - najwięcej zarabia na wynajmowaniu samochodów ciężarowych.

Ciekawe czy wielkiemu mistrzowi nie byłoby łatwiej zarabiać nie na wielu różnych aktywnościach, tylko jak za starych, dobrych czasów, przede wszystkim na wielkich skokach? Znany z pracowitości i surowości względem siebie (o jego drakońskiej diecie pisał w swej książce też przeraźliwie chudy swego czasu Sven Hannawald) Fin wygląda na człowieka, który naprawdę wierzy w swój powrót.

Rozpoznasz którego skoczka narciarskiego to kask? >

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.