Adam Małysz: Gdyby chodziło wyłącznie o opuchliznę na kostce, myślę, że Kamil mógłby startować już w Klingenthal. But narciarski usztywnia nogę w stawie skokowym i z lekkim bólem można skakać. Skoro jednak zdecydowano, że rezygnuje z inauguracji sezonu, a jeszcze zaplanowano konsultację medyczną, to może znaczyć, iż jest podejrzenie czegoś poważniejszego. Bo jeśli to tylko naciągnięcie, intensywna terapia sprawi, że Kamil będzie gotowy na Kuusamo.
- W jakimś stopniu na pewno. Bez Kamila presja na innych zawodników była większa. I to chyba wpłynęło na wyniki. Wyzwaniu sprostali tylko Żyła i Maciek Kot. Inauguracja nie była łatwa, skocznia Vogtland Arena jest trudna technicznie. Skakano w dodatnich temperaturach, a wtedy śnieg i ciepłe powietrze tworzą wiry wietrzne. Kiedy się w nie wpadnie, nie da się odlecieć. Czujniki na skoczni ich nie uchwycą, nie ma szansy na punkty rekompensaty za niekorzystny wiatr. Skoki Polaków wydały mi się poprawne technicznie, być może więc nie mieli szczęścia do warunków. Nie mówię, że los się uwziął wyłącznie na naszych - na przykład Norweg Anders Bardal i Niemiec Severin Freund skakali tak samo dobrze jak rywale, którzy byli w ścisłej czołówce, ale zajęli dalsze miejsca, bo powietrze ich nie poniosło.
- Tak. Przypomnijmy sobie fatalny start sezonu dwa lata temu w Kuusamo. Nawet Kamil skakał źle, w kraju wybuchła panika, żądano zwolnienia Łukasza Kruczka i zatrudnienia trenera z zagranicy. Tymczasem Łukasz sobie poradził i zaczął odnosić sukcesy. On wie - co zrobić, umie reagować. Jeden słabszy konkurs to coś absolutnie normalnego. Nie daje podstaw do wyciągania głębszych wniosków.
- Gdyby konkurs w Klingenthal był 5.-6. zawodami w sezonie lub gdyby nasi skakali źle w końcu grudnia, tuż przed Turniejem Czterech Skoczni. Na razie, nie dzieje się nic niepokojącego. Nie można co konkurs popadać z euforii w depresję lub odwrotnie. Trenerzy kadry zdiagnozują problemy z Klingenthal i zareagują.
- Z pewnością to może być cel Kamila, bo to jedno z niewielu trofeów, których mu brakuje. TCS to bardzo specyficzne zawody, trudne od strony psychicznej i fizycznej, niewdzięczne dla faworytów, bo często wyskakują jacyś sensacyjni zwycięzcy, jak Thomas Diethart przed rokiem. Bezdyskusyjnie jednak Kamil jest jednym z tych, którzy są w stanie pokonać wszystkie trudy.
- Raczej to drugie. Oczywiście własna skocznia i kibice niosą skoczków, jak nas Zakopane, dlatego dalekie loty Niemców w Klingenthal nie są niespodzianką. Oni mają młodych skoczków, ale jednocześnie zbyt doświadczonych trenerów, by decydowali się przygotowywać szczyt formy na pierwszy konkurs, wygrać u siebie, a potem płacić za to w ważniejszych momentach: na TCS czy mistrzostwach świata w Falun. Są mocni i będą mocni cały sezon - może z małymi wahaniami formy.
- Koudelka dobrze skakał już latem, pod koniec Grand Prix. A w Klingenthal latał jak natchniony, lądując wciąż w tej samej dziurze, jak mówią skoczkowie - czyli w tym samym miejscu, bardzo powtarzalnie. Nic go nie ruszało, nawet ze złym wiatrem sobie radził. Po pierwszej serii niedzielnego konkursu indywidualnego był czwarty, ale patrząc na to, kto go wyprzedza, powiedziałem do żony: "Zobaczysz, on to wygra". I rzeczywiście był najlepszy, chyba wszyscy w niedzielę mieliśmy wrażenie, że jego zwycięstwo to rozstrzygnięcie najbardziej sprawiedliwe. Jak długo utrzyma tę formę? Na pewno do Kuusamo. Dla mnie będzie faworytem do kolejnych zwycięstw, szczególnie na początku sezonu.
- U Ammanna nie widzę potencjału sprzed lat. Miewa przebłyski, ale nie jest w stanie dominować jak dawniej. Wtedy, jak łapał szczyt formy, przeskakiwał skocznie i rywali o parę metrów. Dziś już chyba nie jest do tego zdolny, ale skoro skoki wciąż sprawiają mu frajdę, to dlaczego miałby je rzucać? Niech skacze, dobrze się bawi i od czasu do czasu odnosi sukcesy. Trudno go nie podziwiać jako sportowca i nie lubić jako człowieka.
- Moim zdaniem on wytrwa do następnych igrzysk. Już mówiłem, że Japończycy od strony psychologicznej i fizjologicznej to przypadek osobny, całkiem inny niż Europejczycy. Specyficzna dieta i inny tryb życia sprawiają, że wolniej się starzeją. Noriaki wygląda może na czterdziestolatka z zewnątrz, ale ma ciało trzydziestoletniego sportowca. Nic dziwnego, że skacze dobrze. Jeśli doleciał w Soczi po srebro na dużej skoczni, a nawet powalczył o złoto z Kamilem, to ma prawo wierzyć, że najlepsze wciąż jeszcze przed nim.
- Oczywiście. Wróci Kamil, a reszta będzie skakać z większą wiarą. W każdym razie powtarzam: panika po pierwszym konkursie sezonu nie ma racji bytu.
źródło: Okazje.info