Murańka dwa kroki za Stochem. W poniedziałek kończy się 62. Turniej Czterech Skoczni

Trzeci w Innsbrucku Kamil Stoch walczy w Bischofshofen o utrzymanie pozycji lidera Pucharu Świata. W kończącym się 62. Turnieju Czterech Skoczni nie ma już szans na podium. Klemens Murańka broni miejsca w dziesiątce.

Relacja z kwalifikacji w niedzielę o 16.30, a z konkursu w poniedziałek od 16.00. Na żywo na Sport.pl i w aplikacji Sport.pl Live.

Przed decydującą rozgrywką w drugiej serii konkursu w Innsbrucku, kiedy na szczycie Bergisel zostało jeszcze tylko 10 zawodników, reprezentacji Polski pozostali przy zeskoku, by trzymać kciuki za Kamila Stocha. - Te zawody to loteria, oby Kamil wyciągnął w niej los ze szczęśliwym wiatrem - mówił Maciej Kot spoglądając na skocznię. Sam miał wiatr niezły, w drugiej serii uzyskał 122 metry i przez jakiś czas prowadził, ale ponieważ atakował z trzeciej dziesiątki, był oczywiście bez szans na wysokie miejsce. W drugim skoku znacznie gorzej poszło Janowi Ziobro, dostał silny podmuch tuż po wyjściu z progu, który zakołysał nim bardzo mocno. Obaj Polacy zastanawiali się, czy był sens skakać przy tak silnym i zmiennym wietrze. Kot uznał jednak racje organizatorów niechcących rozczarować 21 tysięcy fanów pod skocznią. Ziobro tłumaczył, że nie obawiał się o swoje bezpieczeństwo, ale wyniki skoków w takich warunkach trudno traktować jako sprawiedliwe.

Stoch o rozterkach kolegów i rywali nic wiedzieć nie chciał. Siedział skupiony na szczycie, szykując się do drugiej próby mogącej dać mu nawet zwycięstwo. Wtedy przyszła wiadomość, że konkurs jest przerwany, a wyniki niedokończonej serii anulowane. Skończyło się na sensacyjnym zwycięstwie Fina Anssi Koivuranty, który w klasyfikacji generalnej Turnieju zajmował odległe 25. miejsce.

Loteria w Innsbrucku, przerwana przez silne podmuchy przyniosła Stochowi trzecie miejsce. Zaledwie o 0,1 pkt za drugim Simonem Ammannem i 1,3 pkt za niespodziewanym zwycięzcą. - Warunki były trudne, trzeba było mieć szczęście, ale jeśli mogę się pochwalić nie tylko losowi zawdzięczam podium - mówił Polak. - Oddałem tu jeden z najlepszych skoków w tym Turnieju. Dodał, że nie żal mu, iż odwołano drugą serię. - Można było zyskać, ale można było też stracić - przekonywał.

W biurze prasowym pod Bergisel, gdzie po dekoracji przywieziono trzech najlepszych skoczków na konferencję prasową, Ammann zaczepił Stocha słowami: "gonię cię w Pucharze Świata". Polak spojrzał na kartki z wynikami i wybuchnął śmiechem. "Faktycznie gonisz, dziś odrobiłeś 0,1 pkt" - żartował. Nie do końca miał rację, to 0,1 pkt w konkursie w Innsbrucku oznacza 20 pkt do klasyfikacji generalnej PŚ, gdzie przyznaje się premie za miejsca (100, 80, 60 itd).

Najbardziej zaskakujący jest jednak fakt, że lider drużyny wyprzedza Klemensa Murańkę w klasyfikacji generalnej Turnieju Czterech Skoczni zaledwie o dwie pozycje. 19-latek skacząc równo i dobrze awansował do czołowej dziesiątki wyrastając na ważną postać kadry. Nie ma wątpliwości, że to właśnie Murańka jest największym wygranym 62. TCS w polskiej ekipie. Oczywiście po trzech konkursach Stoch jest lepszy o 27,2 pkt, ale też aspiracje obu skoczków przed imprezą w Niemczech i Austrii były zupełnie inne. Lider Pucharu Świata miał bić się o zwycięstwo, Murańka o pozycję w kadrze i prawo wyjazdu na igrzyska do Soczi. Jest dziś bardzo blisko celu.

Stoch w dziewiątym starcie w TCS dopiero drugi raz stanął na podium. Przed rokiem, także w Innsbrucku, był drugi. Tym razem miał zamiar atakować, by powalczyć o znaczący awans w klasyfikacji generalnej, ale odwołanie drugiej serii, to uniemożliwiło. Do podium traci 37,6 pkt. W poniedziałkowym konkursie w Bischofschofen już tego nie odrobi. Szczytem marzeń jest atak na czwarte miejsce zajmowane przez 42-letniego Japończyka Noriaki Kasai, od którego dzieli Polaka 18 pkt. Gdyby się udało, Stoch powtórzyłby w TCS wynik z ubiegłego roku, najlepszy w karierze.

Na szczycie klasyfikacji Turnieju dzieją się fascynujące rzeczy. - Na Bergisel trzeba było wygrać los na loterii, ja go trafiłem, mimo iż akurat ta skocznia nigdy nie była dla mnie szczęśliwa - mówił Ammann. Szwajcar obawiał się, że w Innsbrucku może sporo stracić do dwóch prowadzących Thomasów z Austrii, ale ku swojemu zaskoczeniu, zyskał. Jest drugi w klasyfikacji generalnej o 9,4 pkt od Dietharta i 6 pkt przed Morgensternem. Drugi z Austriaków był na Bergisel wściekły, pokazywał po lądowaniu, że sędziowie kazali mu skakać w fatalnych warunkach. Rekompensatę dostał solidną, 119,5 m starczyło mu do wysokiego ósmego miejsca. Murańka, który miał odległość większą o sześć metrów, zajął dopiero 20. pozycję.

Cała trójka liderów Turnieju ma zwycięstwo w zasięgu ręki. Reprezentują trzy pokolenia, Ammann to już weteran, który po Soczi zapewne skończy karierę. A więc bije się o pierwszy i ostatni triumf w TCS. Morgenstern wygrywał Turniej trzy lata temu i też jest skoczkiem utytułowanym. 21-letni Diethart nie zdobył dotąd nic, ten Turniej to dla niego drzwi do sławy. W Ga-Pa je uchylił wygrywając dopiero pierwsze zawody Pucharu Świata. W poniedziałek zmierzy się z rywalami, z których każdy mógłby być dla niego wzorem. Przekonamy się, czy niedoścignionym.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.