PŚ w Klingenthal. Wygrana Hvali, życiowe osiagnięcia Żyły i Miętusa

Konkurs PŚ na skoczni (HS 140) w Klingenthal wygrał Słoweniec Jaka Hvala przed Taku Takeuchim i Gregorem Schlierenzauerem. Życiowe osiągnięcia zanotowali Piotr Żyła i Krzysztof Miętus, którzy zakończyli zawody odpowiednio na szóstym i 11. miejscu. Ten drugi był bliski pobicia rekordu skoczni. Kamil Stoch był 9. ale został zdyskwalifikowany

Tak relacjonowaliśmy zawody w Klingenthal na żywo

Na 10 dni przed startem w mistrzostwach świata forma polskich skoczków wygląda bardzo dobrze. W konkursie wystąpiło ich pięciu, a do drugiej serii awansowało czterech. Dawidowi Kubackiemu, który skoczył 121,5 m, zabrakło do awansu jednego miejsca.

Świetnie w pierwszej serii spisali się Miętus i Żyła. Ten pierwszy przy sprzyjającym wietrze skoczył aż 145 metrów. Zabrakło mu tylko 1,5 metra do wyrównania rekordu skoczni Michaela Uhrmanna. Po pierwszej serii zajmował siódme miejsce.

Żyła natomiast był piąty po skoku na 135 m. Do prowadzącego po pierwszej serii Hvali tracił zaledwie 2,3 pkt.

Nieco słabiej spisali się za to Kamil Stoch i Maciej Kot. Ten pierwszy w trudnych jednak warunkach skoczył tylko 125,5 m i był 18. Kot wylądował 4,5 metra dalej i był 13.

W drugiej serii tylko Stochowi udało się przesunąć w górę. 131-metrowy skok dał mu dziewiąte miejsce. Ale po konkursie go zdyskwalifikowano za kombinezon i zajął 30. miejsce (tak jakby nie oddał drugiego skoku). Wobec dyskwalifikacji Stocha Kot utrzymał 13. pozycję (124 metry w drugiej serii). Żyle i Miętusowi natomiast nie udało się utrzymać swoich wysokich pozycji, ale i tak mogą być zadowoleni. Ten pierwszy zajął szóste miejsce po skoku na odległość 128,5 m, co jest wyrównaniem jego najlepszego osiągnięcia w karierze. Miętus (121,5) zakończył rywalizację na najlepszej w historii swoich występów, 11. pozycji.

Zawody wygrał bezkonkurencyjny Jaka Hvala (142,5 i 133 m), a Japończyk Taku Takeuchi niespodziewanie wyprzedził w drugiej serii Schlierenzauera.

Wyniki Polaków są dobrym prognostykiem przed mistrzostwami świata. Gdyby to był konkurs drużynowy, a Stoch nie zostałby zdyskwalifikowany, na MŚ zdobylibyśmy medal.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.