Turniej Czterech Skoczni. Taniec na skoczni

Nie byłoby tych wyników, gdyby nie udział w "Tańcu z gwiazdami" - opowiada dziennikowi "VG" Anders Jacobsen. Norweski skoczek wygrał konkursy w Oberstdorfie oraz Ga-Pa i jest liderem Turnieju Czterech Skoczni. Relacja z czwartkowych kwalifikacji do konkursu w Insbrucku od 13.45 w Sport.pl, transmisja w Eurosporcie

Relacje z najważniejszych zawodów w aplikacji Sport.pl Live na smartfony

Na półmetku Jacobsen ma niecałe 13 punktów przewagi nad Austriakiem Gregorem Schlierenzauerem, jedynym, który jeszcze może odebrać mu zwycięstwo w klasyfikacji generalnej. - To, co przeżywam, jest nie do opisania. Bajkowe uczucie, cudowne doznania. Ale właściwie dopiero się rozkręcam, w austriackiej części turnieju mogę dać z siebie jeszcze więcej. Mam duże rezerwy. Od bardzo dawna nie czułem się tak znakomicie psychicznie. Emocje aż mnie rozrywają - promieniał 28-letni Jacobsen, który - nim znalazł się w norweskiej kadrze skoczków narciarskich - zarabiał na życie, pracując jako hydraulik.

Obecny Jacobsen i ten z wiosny 2011 roku to dwie kompletnie różne osoby. Po Mistrzostwach Świata w Oslo, gdzie zdobył dwa srebrne medale w drużynie, ale w konkursach indywidualnych nie liczył się w walce o podium, przestał trenować. Stracił motywację, był smutny, przygaszony i zrezygnowany. Skoki przestały go cieszyć. Pod koniec maja 2011 na konferencji prasowej na stadionie Ullevaal w Oslo ogłosił, że rezygnuje z miejsca w reprezentacji i na czas nieokreślony przestaje skakać na nartach. - Wewnętrzna iskra, która pchała mnie do treningów i wyrzeczeń związanych z uprawianiem tej dyscypliny, zgasła. A skoro przestałem wierzyć, że mogę wygrywać, to dalsze skakanie nie ma sensu - mówił. - Nie interesują mnie miejsca drugie, trzecie czy piętnaste. Zamiast być statystą, wolę siedzieć na trybunach.

Jego talent eksplodował w sezonie 2006/07 krótko przed obchodzonymi 17 lutego 22. urodzinami. Ledwie Mika Kojonkoski, fiński trener norweskiej kadry, wziął go do zespołu, a ten wskoczył na podium Pucharu Świata w debiucie w Kuusamo. Na pierwsze zwycięstwo czekał niecały miesiąc - triumfował w Engelbergu. Potem wygrał Turniej Czterech Skoczni (czwarty w Oberstdorfie, piąty w Ga-Pa, pierwszy w Innsbrucku i drugi w Bischofshofen). Z pierwszych dziesięciu konkursów PŚ, w których wziął udział, wygrał trzy, tylko trzykrotnie nie znalazł się na podium.

- Tamte sukcesy spadły na mnie za szybko - mówił Jacobsen. - Skakałem jak w transie, zaraz po turnieju wygrałem loty w Vikersund i pierwszy raz w życiu poleciałem za magiczną barierę 200 metrów. Moje wszystkie sportowe marzenia spełniły się natychmiast i później trudno mi było myśleć o następnych wyzwaniach.

Długo był liderem PŚ, ale Kryształową Kulę zabrał mu - podczas finałowych lotów w Planicy - Adam Małysz. Jacobsen już wtedy wyglądał na wypalonego. Eksplozja jego talentu była głośna na całą Skandynawię, ale dym szybko opadł i zrobiła się cisza. W każdym następnym roku zdobywał coraz mniej punktów PŚ, lądował coraz bliżej, aż w końcu ogłosił przerwę. - Anders miał kłopoty rodzinne - opowiadał na wspomnianej konferencji prasowej w Oslo kierownik norweskiej reprezentacji Clas Brede Brathen. - W styczniu urodził mu się syn, ale żona Brigitte miała poważne komplikacje przy porodzie i Anders mocno to przeżył. Jego psychika została nadwyrężona. Szkoda, że odchodzi, lecz rozumiemy go. Bez odpowiedniej motywacji nie da się skakać na poziomie reprezentacji.

W Norwegii wciąż był szalenie popularny. W sezonie 11/12 komentował skoki dla telewizji NRK. Jesienią 2011 roku stacja TV 2 zaprosiła go do "Tańca z gwiazdami". Po kilku etapach prowadził, ale musiał zrezygnować z dalszego udziału ze względu na operację wyrostka robaczkowego.

Dziś mówi, że taniec pomógł mu stać się jeszcze lepszym skoczkiem. - Odzyskałem luz, odżyłem. Wszystko stało się prostsze, wrócił uśmiech - opowiadał "VG" po noworocznej wygranej w Ga-Pa. - Publiczne występy były dla mnie wielkim wyzwaniem. Musiałem przełamać wiele barier, by - nie będąc zawodowym tancerzem - zdecydować się na udział w takim programie.

Teraz tańczy na skoczni. Wrócił, bo usłyszał, że nowy trener norweskiej kadry Austriak Aleksander Stoeckl jest o wiele przyjaźniejszy i przyjemniejszy niż dyktator Kojonkoski, który odszedł po MŚ w Oslo. Nieporozumienia z Finem były jednym z powodów, dla których Jacobsen rzucił skoki. Latem ubiegłego roku wrócił do treningów.

Na turnieju robi furorę, podobnie jak cała norweska kadra Austriaka Stoeckla. W Ga-Pa w pierwszej czwórce było aż trzech Skandynawów, z Jacobsenem jest w stanie walczyć tylko Schlierenzauer. Austriacy mocno przeżywają porażki na turnieju - zdążyli się od nich odzwyczaić. Wolfgang Loitzl, Andreas Kofler, Thomas Morgenstern i Schlierenzauer wygrali cztery poprzednie turnieje. Przed początkiem obecnego mieli 13 zwycięstw w 16 ostatnich konkursach. Porażki bolą, więc szukają dziury w całym. Po Oberstdorfie trener Aleksander Pointner poprosił dyrektora Pucharu Świata Waltera Hofera o dodatkową kontrolę butów Jacobsena. On i Tom Hilde skaczą w nowych butach, które mają przedłużony język usztywniający nogę. Pozwala to lepiej kontrolować narty w locie. Austriacy uznali, że to niezgodne z regulaminem.

- Te buty faktycznie mogą pomóc w uzyskaniu lepszej odległości, ale na razie to nie my mamy kłopoty ze sprzętem. Po konkursie w Oberstdorfie zdyskwalifikowano Koflera za nieprawidłowy kombinezon - opowiadał Stoeckl.

- Bawi mnie to zamieszanie, buty są trochę sztywniejsze i łatwiej się w nich leci, ale reakcja Austriaków jest śmieszna. Nie używam niedozwolonego sprzętu - skomentował zamieszanie Jacobsen. Obuwie, na wszelki wypadek, sprawdził Bertil Palsrud z FIS i potwierdził, że jest zgodne z obowiązującymi przepisami.

Na pytania, czy jest w stanie powtórzyć wyczyn Niemca Svena Hannawalda sprzed 11 lat i wygrać wszystkie cztery konkursy, Jacobsen odpowiada: "wszystko jest możliwe". Udowodnił to w Ga-Pa, gdzie po pierwszej serii był dziewiąty, a w drugiej uzyskał 143 metry i odrobił ponad dziesięć punktów straty do Schlierenzauera. - W pierwszej serii leciałem helikopterem, w drugiej przesiadłem się do odrzutowca. Skoro byłem w stanie odrobić tak wielką stratę i wygrać, to poczekajcie na następny konkurs i dalszy ciąg - zapowiedział Jacobsen. - Chyba nigdy nie miałem takiej motywacji jak teraz.

A wiadomo, że motywacja jest najważniejsza.

W czwartek o 13.45 kwalifikacje do konkursu w Innsbrucku (transmisja w Eurosporcie) z udziałem sześciu Polaków. 18-letni Klemens Murańka, który nie awansował do zawodów w Ga-Pa, wrócił do kraju, będzie trenował i skakał w Pucharze Kontynentalnym w Zakopanem.

Więcej o:
Copyright © Agora SA